środa, 1 listopada 2017

Tu i teraz i potem

Tym razem będzie od początku, od wyjęcia z szafy włóczki i nabrania oczek w równym rządku. Będę robić kamizelkę, a raczej kamizelę, zobaczymy jak mi wyjdzie. Pomysł na nią zrodził się po pierwsze z potrzeby ciała, by jesienią i zimą mieć pod ręką coś ciepłego do narzucenia, po drugie z potrzeby rąk i głowy by na trudne chwile mieć łatwe i wdzięczne zajęcie i po trzecie z ambicji, by uporać się z włóczkowymi zapasami. Uwolniłam z moich zapasów włóczkę najlepiej pasującą do tego celu, były to trzy motki, które choć nie miały etykietek okazały się bardzo wymowne i obiecujące. Kolor na pozór ciężki, szarobury  i ponury wystawiony na światło okazał się dość radosny i sympatycznie elegancki. Ale oprócz wrażeń tych wzrokowych nasunął mi myśli może nie nowe, ale ciekawe przynajmniej dla mnie. Żyj tu i teraz głosi mądrość, przeszłości nie ma, przyszłość nieznana. Być tu i teraz naprawdę warto, bo to z teraźniejszości tworzy się przeszłość, w oparciu o nią powstaje przyszłość. Poza tym życie tu i teraz  pozwala poczuć i zobaczyć znacznie więcej. Tak jak odcienie w tych trzech motkach. Szarość nie musi być smutna, a jesień ponura. Czasem jednak aura przytłacza, ciężar listopada łamie gałęzie i nastroje. Jakoś trzeba sobie z tym mrokiem radzić, ludzie szukają ciepła i światła, wszędzie tam gdzie spodziewają się go znaleźć, jedni wkładają świeczki w łeb wulgarnie wyszczerzonej dyni, inni wspierają się farmakologią, jeszcze inni, jeśli tylko mogą zaszywają się pod kocem z książką albo smażą racuchy z jabłek i dyni, zwanej słońcem listopada, a są i tacy, co o tej porze jadą tam, gdzie grzeje prawdziwe słońce. A ja jestem teraz tu, przed monitorem, a w polu widzenia mam koszyk, a w nim trzy motki i początek kamizelki. Będzie to pierwsza moja praca pokazana w Internecie w różnych fazach powstawania. Na razie stoimy przed gablotą z poczwarkami.

Ciąg dalszy nastąpi, ale nie wiem kiedy. Właśnie okazało się, że z całkiem innej wełny zaczynam robić nie kamizelę a kamizeleczkę, potrzebną na chłodne jesienne dni, a zwłaszcza poranki. Na ten czas, gdy o świcie dzień jeszcze się nie rozbudził ani nie jest ciekawy samego siebie. W przeciwieństwie do małego Stasia, który ciekaw jest wszystkiego, bo jego życie to czysta fascynacja i porywający eksperyment nieskażony teorią, strachem przed grawitacją, a już tym bardziej staromodnymi przesądami, że jak jest jesień to chciałoby się spać jak najdłużej.  Ciąg dalszy nastąpi.








2 komentarze:

  1. Mario, pięknie się zapowiada ta Twoja kamizelka :) Włóczka ciekawa i ten wzorek też niczego sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:-) A wzorek wdzięcznie prosty o melodyjnej nazwie "andalusian stitch"

    OdpowiedzUsuń