niedziela, 30 października 2022

Ponownie skarpetkowo, ponownie pozytywnie😊

Piękny ten październik. Kolejny pogodny dzień pozwala w pełni cieszyć się urokami jesieni. Grzejące jeszcze promienie słońca i przyjemny powiew wiatru umilają udział we wspaniałych widowiskach natury. Paleta jesiennych barw poprawia nastrój, zarazem uspokaja i energetyzuje.

Ostatnio dowiedziałam się, że na człowieka bardzo dobrze wpływa sam widok drzewa, gdyż działa harmonizująco na pracę układu nerwowego. Właściwie to zawsze to wiedziałam, choć ta wiedza nie była potwierdzona przez naukę, ale przez moje osobiste doświadczenie. Różnorodne drzew kształty, kolory, zapachy i formy kory pobudzały moją ciekawość i wyobraźnię, a jednocześnie w jakiś dziwny sposób stawiały do pionu. Może dlatego zawsze dobrze czułam się po spacerach.

Jak wiadomo nie tylko dla znawców botanicznej anatomii, liście składają się między innymi z nerwów i to nerwów widocznych gołym okiem. Coś cudownego! Że też wcześniej nie skojarzyłam, że te spacery są kojące po prostu dlatego, że rozregulowane, ponakręcane i przebodźcowane nerwy synchronizują się z ładem i porządkiem natury. By poczuć się lepiej wystarczy spojrzeć na drzewo, zapatrzeć się w wirujący liść, podnieść jeden z nich, albo i cały bukiet. A kto nie lubi słuchać szelestu szurających liści pod nogami! Chociaż suche i poskręcane żywo reagują na każdy krok, jakby cieszyły się, że zdejmują z nas napięcia, nerwowość, wchłaniają je z przyjemnym szmerem oddając w zamian spokój, zachwyt, dziecięcą radość.

Poprzedni wpis był pochwałą skarpetek i to nie tylko w sensie chwalenia się tym co zrobiłam, ale też docenieniem naszych stóp i tego co się z nimi wiąże, ugruntowania, stabilności.

Dziś również pokazuję skarpety i kolejne pozytywne skojarzenie związane z tym obszarem. Otóż skupiając uwagę na stopach oddalamy się od obciążonej nadmiernie głowy. Nie żebym kwestionowała to co dzieje się w głowie, wręcz przeciwnie, to jedna z moich fascynacji, ale nie można za bardzo mieszkać w głowie, to tak jakby mieć wspaniały wielki dom i jedno z pomieszczeń uznać na najważniejsze i przebywać tylko tam, lekceważąc i zaniedbując pozostałe.

Odciążeniem dla zatroskanej głowy może być też dzierganie, zwłaszcza skarpetek. W lipcu tego roku zrobiłam dwie pary skarpet siedząc na szpitalnym taborecie. Wzory były dość łatwe, ale na tyle absorbujące, że już nie mogłam zajmować się proroctwami ani pisaniem czarnych scenariuszy. Obydwie szpitalne pary powstały z włóczek z odzysku, pierwsza turkusowa para z bezpłatnego wzoru Tauko cable socks zamieszczonego na stronie Novita, druga dziecięca robiona była na oko. Potem na osłodę zrobiłam jeszcze jedne ażurowe skarpetki o uroczej nazwie„ Sugar me”, na podstawie świetnego wzoru autorstwa Iwony Eriksson  z nowej, szafranowej włóczki Novita Nalle.

 A oto i one:























 

  

środa, 19 października 2022

Idąc dalej, w skarpetkach😊

Wiele już skarpet zrobiłam, na drutach jest kolejna para, a jeszcze wiele innych mam w planach. W pudle z włóczkami skarpetkowymi motków jest pełno, a i tak wciąż za mało. Są techniki i wzory, które robię z pamięci, wciąż je dopracowuję, a jeszcze sporo nowych rzeczy chciałabym opanować. Nie da się ukryć, jestem w fazie fascynacji dzierganiem skarpetek. Jeszcze kilka lat temu, w ogóle nie brałam pod uwagę tej małej formy, wydawało mi się, że szkoda na to czasu, nawet napisałam o tym w poście Skrapetkowa symetria.  Pierwszą parę zrobiłam trochę z potrzeby, trochę z ciekawości czy potrafię, potrafiłam. Potem co jakiś czas pojawiała się kolejna para, ja coraz chętniej nosiłam własnoręcznie zrobione skarpety, odkryłam nawet, że w chłodne letnie wieczory wełniane skarpetki są jakoś przyjemniejsze niż te zwyczajne.

Na pytanie o co chodzi z tym dzierganiem skarpet, czemu daje tyle radości i tak bardzo pochłania pewnie niejedna dziergająca osoba odpowiedziałaby, że to mała forma, powstająca szybciej niż sweter czy chusta, więc można ją wpleść między większe projekty, a poza tym mały rozmiar pozwala zabrać z sobą, bo zmieści się niemal w każdej torebce, może nawet w kieszeni. Owszem, to prawda, lecz przecież są inne niewielkie robótki i to znacznie prostsze w wykonaniu. Zatem co takiego jest w dzierganiu skarpetek? Dla mnie to satysfakcja z opanowania trójwymiarowej formy i świadomość jak pożyteczna to dzianinka, dająca stopom ciepło i ozdobę.

Jest jeszcze wątek symboliczny związany ze stopą, akcentujący tak potrzebne teraz ugruntowanie, uziemienie. Świat się zmienia na naszych oczach, często w sposób trudny do przyjęcia, do zrozumienia, niejeden człowiek czuje się tak, jakby ziemia usuwała mu się pod nogami. Nawet jeśli dramatyczne sytuacje nie dotyczą nas bezpośrednio to i tak potrzebujemy stabilności. Stojąc mocno na ziemi łatwiej zachować spokój… i przyjemniej patrzeć w niebo. 

Miło też spojrzeć na te swoje stopy, gdy ubrane są w coś ciepłego, kolorowego, optymistycznego.

Dziś prezentuję dwie pary skarpet. Pierwsza z nich powstała w oparciu o wzór Brier Socks autorstwa Hanny Maciejewskiej. Pięknie ułożony botaniczny motyw oplatający zarówno stopę jak i piętę zachwycił mnie od pierwszego spojrzenia. Zrobiłam te skarpety z włóczki Alize Artisan Superwash w ciepłym żółtym kolorze. Zamawiając ją miałam skojarzenie z kwiatami słonecznika, dziś ta włóczka przypomina mi opadające liście magnolii pod moim oknem, ale też aktualne kolory wielu innych drzew.

Druga para skarpet jest odpowiedzią na pytanie „Co tygrysy lubią najbardziej? ”😊 Jak to co, dziergane skarpetki i ciekawe włóczki skarpetkowe, na przykład w kolorze tygryska😊 Wersja prosta, od góry, z piętą z klinem, bez wzorków, wystarczy że kolorowe pasma wełenki są rozbrykane.

Wełniane skarpetki nadają się do domu, do łóżka, na spacery do lasu… Co kto lubi😊






















piątek, 7 października 2022

Coś na stopy podróżnika i nie tylko:-)

Pamiętam jak kilka lat temu podczas jednego z jesiennych spacerów, bodajże w Puszczy Niepołomickiej zachwycajac się pejzażem pomyślałam sobie, że w takim plenerze dobrze byłoby sfotografować dzianinę. A że nie miałam żadnej nowej rzeczy, odsunęłam od siebie wizje sesji nieistniejących swetrów i skupiłam się na otoczeniu. Cieszyłam się ze spaceru, z rozmów, chłonęłam urodę jesienych widoków, zatrzymując jej fragmenty na zdjeciach. Zabawne było to, że gdy wieczorem przesłałam jedno ze zdjęć przyjaciółce dostałam odpowiedź – „powinnaś tam rozwiesić jakąś swoją chustę”. No masz! Skąd wiedziała, że i ja miałam takie myśli?

Dziś sytuacja wygląda trochę inaczej. Są spacery, plenery, są zdjęcia, mnóstwo zdjęć. Mam też wiele gotowych dzianin, które tylko czekają by je sfotografować. Na szczęście nie wykazują żadnego zniecierpliwienia, nie popędzają mnie, a ja z kolei nie odczuwam presji by jak najszybciej zrobić zdjęcia. Tymczasem dzianin przybywa. Odkąd wciągnęło mnie dzierganie skarpet i opanowałam rozliczenia oczek już „na oko” to w przerwach mięczy większymi projektami, wrzucam na druty jakąś ciekawą wełenkę skarpetkową. Ach jak ja to lubię! Tym sposobem przybyło mi już kilka par. Miałam plan, by zebrać je razem i pokazać w jednym poście. Toteż gdy wybieraliśmy się na spacer zabrałam wszystkie skarpety do wspólnych i osobnych zdjęć. Okoliczności były jak marzenie, a jednak poczułam, że trochę to bez sesnu, jakby dzianiny mówiły, że skoro tak długo czekały to poczekają jeszcze, na wolną chwilę, na brak pośpiechu, na inny  spacer, na właściwy moment, kolor, detal. I do sesji w hurcie nie doszło, czego nie żałuję. Tyle jeszcze dróg do przejścia, tyle spacerów przed nami, zatem i sesje będą. I znienacka w drodze powrotnej zobaczyłam kolory, które aż prosiły się o wspólne zdjęcie ze skarpetkami.

Spośród wielu zrobionych rzeczy wybrałam do dzisiejszego postu tę jedną parę skarpet i jedną refleksję „do pary”. Chyba łatwiej byłoby opisać wykonanie ażurowej skarpety niż myśl o świecie wyrazić, ale spróbuję. Mamy skłonność do upraszczania, alboalbowania, dzielenia na czarne, białe, ważne, nieważne, małe lub wielkie, takie lub siakie, a przecież rzeczywistość jest bardziej złożona, ma wiele tonacji i półcieni.  Rozum podpowiada, że gdy wpatrujesz się w szczegół umyka ci całość, a jeśli patrzysz w chmury to nie widzisz co masz pod nogami. Jeśli jednak dobrze spojrzysz możesz w kałuży dostrzec słońce, w nerwach listka całe drzewo, a w kwiatach gwiazdy i orbity, no kosmos, nieskończona pomysłowość i kojąca powtarzalność. I to każdego dnia, na wyciągnięcie ręki.

 

Tego lata na wielu moich ścieżkach pojawiała się cykoria podróżnik. Zawsze lubiłam jej błękitne kwiaty i często robiłam im zdjęcia. Przyszło mi nawet do głowy, by wprowadzić ten motyw do dzianiny, znaleźć odpowiedni wzór i włóczkę w zbliżonym kolorze. Podczas gdy pomysł ten zapadł już w sen zimowy błękitne kwiaty cykorii znów pojawiły się na mojej drodze i postanowiły wziąć udział w dzianinowej sesji. Nieliczne już kwiaty z brązowiejącymi już łodygami  harmonijnie zgrały się z ażurowymi skarpetkami. Zobaczcie sami. Jeszcze tylko słów parę o projekcie. Skarpety robiłam od góry, wzorem zygzakowo ażurowym z włóczki, która od pierwszego spojrzenia urzekła mnie kolorami. To Hot Socks Rubin Grundl, mieszanka wełny merino z bambusem, w sam raz na lekkie skarpety.