czwartek, 29 czerwca 2023

Czas letnich torebek

Siadam przed komputerem po długim czerwcowym dniu, wypełnionym obficie oczywistością codzienną i spontanicznymi planami. O tej porze jedno i drugie jest smakowite, jędrne i soczyste jak świeże czereśnie, dzisiejsze, wczorajsze i te sprzed lat. Och, zagalopowałam się, klimaty czereśniowe na blogu pojawią się wkrótce, wraz z kolorowym dziecięcym sweterkiem, ale jeszcze nie dzisiaj.

Tak się złożyło, że ostatnio w trzech postach z rzędu przedstawiałam skarpety, można by więc podejrzewać mnie o zawężenie obszaru zainteresowań dziewiarskich do tej jednej formy i rozszerzenie sezonu skarpetkowego na wszystkie miesiące roku. Owszem, polubiłam skarpetki i mam jeszcze trochę do pokazania, ale dziergam też inne rzeczy. Ostatnio przedmiotem moich zainteresowań stały się torebki. Torebki jako takie zawsze bardzo lubiłam, ale teraz zapoznaję się z tajnikami  torebek dzianinowych i przyznam, że jest to fascynujące, biorąc pod uwagę ile jeszcze rzeczy warto się nauczyć, poznać, opracować. To kolejny wciągający rozdział w dziewiarskim życiu.

Kiedy wracałam dziś do domu na widok mijanego budynku poczty przypomniałam sobie, jak w erze pisania listów papierowych kupowałam znaczki pocztowe, i na listy i na kartki. Wnętrze urzędu pocztowego miało swój klimat, było tam dość surowo, bez przesadnej ilości światła, minimalistycznie i nawet dość cicho, nie licząc mocnego stukotu przybijanych pieczęci. Kiedyś kupując znaczki zapytałam czy może są jakieś inne, wtedy pani wyjęła klaser, w którym znaczki uporządkowane były według ceny i okazało się że owszem, jest wybór. Od tej pory zawsze decydowałam się na te obrazki, które mi się najbardziej podobały. Znaczki na listy były trochę droższe niż na pocztówki, wiadomo listy były cięższe, ale z drugiej strony pocztówki mogły być przeczytane przez każdego. Swoją drogą ciekawe, czy ktoś jeszcze używa papeterii, albo chociaż słowa „papeteria”😉

W okresie wakacyjnym nie zawsze pisało się długie listy, częściej natomiast pocztówki. Pamiętam, że całkiem sporo treści można było zmieścić na tych kartkach, niektóre zdania wyciągały się dookoła całej kartki, z dołu, z boku, aż po znaczek. Te pocztówkowe skojarzenia pojawiły się gdy nowa właścicielka przesłała mi plażowe zdjęcie zrobionej przeze mnie torebki.

Zatem dziś wraz z wakacyjnymi pozdrowieniami przesyłam zdjęcia trzech torebek z bawełny, dwie według własnego pomysłu, a trzecią z opisu na torebkę tulipan.

A oto te torebki, pierwsza z kilku bawełnianych włóczek  w odcieniach błękitu, bieli i szarości, druga z podwójnej nitki bawełny Muskat Drops w kolorze o pięknej nazwie srebrna orchidea, a tulipan z trzech kolorów bawełny Drops Love You 8



 















czwartek, 22 czerwca 2023

Post ekspresowy, test skarpet owocowych😊

Dobieranie kolorów, jakże ja to lubię. Patrzę, widzę, czuję i wiem, że to jest właśnie to. Tak też było z dwoma zielonymi motkami, ciemnym melanżem zieleni z granatem - Hot Socks Uni Grundl i jasnym Alize Artisan. O połączeniu dwóch różnych włóczek w jednym projekcie myślałam od dawna, każda z osobna miała w sobie taką świeżość i intensywność, a kiedy zestawiło się je razem cechy te stawały się bardziej wyraziste, w każdym razie w moim odbiorze😊.

Testowanie projektu nowych skarpet Iwony Eriksson o apetycznej nazwie „Owocowe” uznałam za idealną sytuację, by wreszcie połączyć te ciekawe kolory w jednej dzianinie. Okazało się jednak, że nie mogę się zdecydować który z odcieni ma być kolorem głównym, a który kontrastowym, każda z wersji była nieco inna i każda z nich mi się podobała. Uznałam, że najlepiej będzie wykorzystać obydwie opcje i wydziergać dwie różne skarpetki.

Owocem testowania tego projektu są nowe, optymistycznie nastrajające skarpetki „Owocowe”, ale to nie wszystko, smakowite było zarówno dzierganie, kolejne wprawki do żakardu jak i pretekst do spaceru wśród intensywnych odcieni zielonego….
















środa, 14 czerwca 2023

Rozmyślania skarpetkowe 😊

Pod wpływem mieszanki wolnego przedpołudnia, deszczu stukającego o parapet i chłodu zabrałam się za tematy mało letnie😉 Tej zimy zrobiłam kilka par skarpet według własnego pomysłu, bawiąc się w projektowanie eksperymentowałam z wzorami i formami nie zapominając o funkcjonalności i estetyce. Efekty mojej pracy zamierzałam pokazać w jakimś odcinku Abecadła przy literze S, powiedzmy w Specjalnej sesji skarpetkowej, ale postanowiłam nie czekać na to S, tak jak czeka się na deszcz, albo na słońce. Pokażę dziś trzy pary skarpet, jedne cienkie robione wzorem warkoczowo ażurowym oraz dwie  pary z włóczki grubej z motywami przypominającymi motyle, trzy różne rodzaje kształtowania pięty. Nie pytam czy to dużo czy nie, raczej zastanawiam się, co takiego jest w tym skarpetkowaniu? I mam na ten temat kilka refleksji. 

Niewielka dziania, zaledwie epizod w życiu dziewiarki, który najpierw wzbudza ciekawość i chęć sprawdzenia swoich możliwości, a potem nie wiadomo właściwie kiedy zaczyna się rozwijać i rozkręcać. Mała rzecz – skarpety. Za fenomenem ich dziergania kryje się wiele pozytywnych czynników, takich jak zadowolenie z wykonanej dzianiny, przyjemność noszenia oraz radość z obdarowywania innych. Nie bez znaczenia są też aspekty praktyczne takie jak względnie szybki czas realizacji oraz ilość potrzebnej włóczki, można wykorzystać coś z zapasów, nawet resztki, które dają duże pole wykazania się kreatywnością, jeśli zaś potrzebna jest nowa włóczka, to kupno jednego motka czy dwóch nie boli😉 Przyjemne jest także poszukiwanie materiału na skarpety, a jest z czego wybierać!

Zastanawiałam się ostatnio czym różnią się skarpety od innych niewielkich dzianin, które również spełniają wyżej wymienione kryteria. Dlaczego to nie szaliki, opaski, osłonki czy powiedzmy podkładki? Piszę o sobie, o swojej fascynacji tą formą, lecz wiem, że w dziewiarskim świecie nie jestem wyjątkiem. Jak już kogoś wciągnie to na dobre, mówi się na to skarpetkoza, nieuleczalna – i całe szczęście.

Satysfakcja rośnie w miarę dziergania, gdy widać jak układa się wzór, gdy forma wychodzi taka jak być powinna, gdy mierząc w trakcie pracy łatwo wyobrazić sobie całość. Przełomowym momentem jest pięta. Kiedyś jeden post skarpetkowy zatytułowałam „Dorastanie dopięt”. Wciąż dorastam.

Tajemnica satysfakcji z dziergania skarpet to radość z odtworzenia naturalnego skomplikowanego kształt stopy, która jest formą trójwymiarową, dynamiczną, ruchomą. To jest naprawdę ambitne zadanie! Szyję można owinąć szalem, czy omotać chustą, będzie jej dobrze, no ale noga woli mieć dopasowaną skarpetę, nawet dawno temu, gdy skarpet nie miała, jeno onuce to musiały być one owijane starannie.

Od kilku lat lubię robić skarpetki, z powodu wszystkich wyżej wymienionych powodów. Zdjęcia skarpet też lubię,  i na płasko i w blokerach i na stopach. 

Cienkie ażurowe zrobiłam z włóczki Austermann Step Classic 1009, jednobarwne z Novita 7 Brothers w kolorze lód, błękitne w kolorowe plamki są wykonane także z Novity 7 Brothers, w tweedowej serii Nummi, w kolorze o pięknej nazwie Błękitne skrzydła.





























 

środa, 7 czerwca 2023

Sezon truskawkowy

Rozsmakowałam się w dzierganiu skarpet. Owocem tych rozrywek są kolejne pary, mniej lub bardziej skomplikowane, robione w oparciu o czyjeś projekty albo wymyślane przeze mnie. Z rozmachem tworzę nowe skarpetki nie ograniczając się tylko do zimowego docieplania stóp, mogłabym skarpetkować cały rok. Niedawno mówiłam do kogoś, że w tej kwestii wyszłam poza sezonowość. Właściwie to posunęłam się znacznie dalej, wchodząc z wełnianymi skarpetkami w sam środek sezonu truskawkowego i w łąkę z dzikimi poziomkami.

Projekt Moniki Winiarskiej Strawberry Cream Socks urzekł mnie od pierwszego wejrzenia. Haft 3D na pierwszy rzut oka wyglądał na bardzo skomplikowany technicznie, ale zdecydowałam się spróbować, zwłaszcza, że pierwsze kroki w wyszywaniu na dzianinie stawiałam podczas testów u Moniki i dostarczyło mi to wiele satysfakcji,  tak więc bez większych obaw sięgnęłam po nowe rozwiązania.

Skarpeteczki truskawkowe dla mojej wnuczki  zrobiłam z wełenki Lang Yarn Jawool w kolorze szarozielonym, a do wyszywania użyłam różnych włóczek skarpetkowych. Najtrudniejsze przy tym projekcie okazało się fotografowanie, oddanie koloru, zwłaszcza czerwieni.

Moja wersja Strawberry Cream Socks miała dwie sesje zdjęciowe, jedną w naturalnym świetle w pogodny dzień, drugą w mieszkaniu w dzień pochmurny, i to w tych domowych zdjęciach kolor jest najbardziej zbliżony do prawdziwego😊

Truskawki, sezon i sesja to słowa, które razem wzięte przywołują pewne wspomnienia z lat studenckich. Nie chodzi bynajmniej o sesję zdjęciową, tylko naukę do egzaminów. Dziadek mojej przyjaciółki miał plantację truskawek, a to oznaczało u niej w domu sezon przetwórczy, coś co priorytetem rywalizowało z najtrudniejszymi egzaminami. Wtedy Anka zazdrościła mi mieszkania w akademiku. Zajadając się obłędnie słodkimi i soczystymi truskawkami razem powtarzałyśmy materiał, długo będę pamiętać smak tamtych truskawek, nasze spotkania, rozmowy...

Wyszywane truskawki na skarpetkach Strawberry Cream Socks bardziej jednak przypominają mi moje najwcześniejsze truskawkowe wspomnienia, sprawdzanie czy pod krzaczkiem z pięknymi kwiatami wcześniej zielona, potem jasna kulka rośnie, rośnie, nabiera rumieńców, czy zerwać ją już czy jeszcze poczekać…