Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Belle Drops. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Belle Drops. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 września 2023

Wspomnienie lata

Mija  kolejny pogodny dzień, słoneczny i ciepły. Gdyby nie zaabsorbowanie wrześniowymi sprawami i zapisywanie kolejnych terminów w kalendarzu można by odnieść wrażenie, że to lato w pełni. Wprawdzie nadal lato trwa, lecz życie płynie już w innym trybie, a natura powoli zaczyna się wysycać jesiennymi kolorami. Zachwycam się tą zmieniającą się przyrodą teraz, zachwycałam się podczas wakacji. Zauważam to, co jest blisko, na wyciągnięcie ręki, na parapecie, na łące, na ulicy, w lesie. Wrażenia związane z bałtycką plażą, a więc miejscem dla mnie bardziej odległym i niecodziennym chciałabym jakoś utrwalić, zatrzymać w pamięci, by wracać tam swoimi wspomnieniami.

Tak się dobrze składa, że dziś, mogę te wspomnienia  odświeżyć  w związku z publikacją testowanego przeze mnie wzoru Renaty Witkowskiej. Nazwa projektu - „Memory of summer” świetnie splata się i z porą dziergania swetra i z okolicznościami jego fotografowania.

W przypadku tej dzianiny oprócz sprawdzania opisu i wzoru chciałam przetestować dla siebie ten konkretny fason, przekonać się czy go polubię. Wcześniej sądziłam, że tego typu modele, szerokie i dość krótkie nie są dla mnie, że to over size przeznaczony dla xs size. Okazało się jednak, że całkiem dobrze się w tym czuję i zapewne wrócę do tego projektu w nieco innych wersjach. Sam opis jest czytelny, przejrzysty, krok po kroku prowadzi za rękę i nie pozostawia wątpliwości co też autor miał na myśli. Takiej pewności i przyjemności dziergania spodziewałam się, bowiem wcześniej pracowałam już z wzorami tej projektantki. Natomiast tym co zachwyciło mnie w nowym projekcie jest wykończenie dekoltu, które cieszy niemal od początku. Do tego dobrze wygląda i jest wygodny😊

A oto moja wersja „Memory of summer” wykonana z dropsowej mieszanki bawełny, lnu i wiskozy Belle w kolorze srebrnym oraz moje wspomnienia z wyjazdu nad morze.

Po miesiącu wracam tam myślami z przyjemnością, zadumą i uczuciem wdzięczności.
























 



środa, 21 września 2022

Moje dziewiarskie abecadło. P jak pogoda ducha.

Zgodnie z planem przystępuję do pokazania kolejnej letniej dzianiny. Przyznam jednak, że trochę dziwnie się czuję, gdy tak siadam do pisania ubrana w ciepły pulower i podwójne skarpety.

A przecież do publikowania postów nie potrzebuję pozwoleń, nie muszę przestrzegać jakichś przepisów powiązanych z pogodą. Poza tym prawda jest taka, że astronomiczna jesień przyjdzie dopiero pojutrze. Pomimo to pojawiają się pytania czy aby na pewno przy takim chłodzie mogę sobie pozwolić na pokazywanie letnich rzeczy. Otóż mogę, choćby po to, by przyjemnie powspominać letnią porę.

Jeśli chodzi o samo dzierganie jakoś nigdy nie miewam podobnych oporów, nie ograniczam się sezonowością, owszem zimą powstaje więcej ciepłych rzeczy niż latem, ale nawet w upalne dni z przyjemnością robię wełniane skarpety. Ta moja pasja po prostu jest porywająca, przyjemna i pożyteczna, a poza tym pozwala na zachowanie pogody ducha w ciągle zmieniających się okolicznościach. Nie powiedziałabym, że każdy kto popróbuje porobić na drutach poczuje psychiczny spokój, ale w moim przypadku z całą pewnością ta pasja łączy się z pogodą ducha.

O pogodzie rozmawiamy codziennie, podporządkowujemy jej pewne plany, patrzymy na prognozy, przygotowujemy odpowiednie ubrania, by nie przegrzać się ani nie przeziębić. Z przypadkowo spotkanymi ludźmi podejmujemy pogawędki o pogodzie. Przyzwyczailiśmy się ją oceniać, ładna, brzydka, okropna… Niektórzy mawiają, że nie ma złej pogody, tylko nieodpowiednie ubrania. Polemizowałabym jednak z tym podejściem, poparłby mnie każdy kto poczuł, że pogoda nie zawsze jest przyjazna, np. kto z trudem oddychał podczas upału albo silnego mrozu. Co po takich przygodach potem się podzieje to już inna para kaloszy. Na przebieg dalszych zdarzeń wpłynąć może też coś, co nie pochodzi z zewnątrz, lecz ze środka - pogoda ducha, nie jakiś chwilowy nastrój, ale podejście do życia, łączące pozytywną postawę i zarazem pogodzenie z tym, co nieuchronne. Przyznam, że nigdy wcześniej nie skojarzyłam słowa „pogodzenie” z „pogodą”, a tu proszę jaka piękna z nich para.

Co ciekawe w przeciwieństwie do zjawisk atmosferycznych pogoda ducha powszechnie pojmowana jest jako coś pozytywnego. Pragniemy jej dla siebie, życzymy jej innym.

Niewątpliwie obydwa rodzaje pogody wpływają na nasze życie, lecz o ile na upały czy mrozy nasz wpływ jest znikomy, tak stan ducha możemy pielęgnować. Pomaga w tym poznanie siebie, przyjaźnie, pasje. Gdy przytłaczają nas jakieś przykrości potrzebujemy podniesienia na duchu.

Przechodząc do letniej dzianiny – prezentuję dziś letni sweterek według własnego pomysłu, w którym ponownie wykorzystałam przyjemny falisty wzór. Podoba mi się w nim to, że jest samopodpowiadający, to znaczy nie wymagający patrzenia w schemat. Najwięcej uwagi poświęciłam rozplanowaniu wzorów, przy raglanie robionym od góry nie jest to najłatwiejszy etap pracy, za to potem robi się coraz przyjemniej. Użyłam włóczki Belle Drops, składającej się z bawełny, lnu i wiskozy, wybrałam kolor niebieski, takiej narzutki potrzebowałam do letnich sukienek w tonacjach bieli, granatu i szarości, a i do letnich spodni też się sprawdziła😊

Pozdrawiam podwójnie pogodnie, z przechadzki podczas pięknego letniego przedpołudnia i sprzed komputera tuż przed pierwszym dniem jesieni życząc pięknej pogody i naturalnie pogody ducha😊














wtorek, 13 września 2022

Jak to … odchodzi lato…

Lato odchodzi ze spokojem, najpierw kroczkami maleńkimi, cichymi jak spadanie pojedynczych listków w upalny dzień i tak niewyraźnie, że nie wiadomo czy ten złoty kolor brzozowego liścia to odbicie letniego słońca, czy już zapowiedź jesieni. Jakby list z przyszłości, ale jeszcze go nie otwieram.

Kolejne znaki i wiadomości są coraz bardziej wyraziste, wypełniają się barwami dojrzewających owoców, ubierają mundurki terminów, spraw, harmonogramów, otulają gęstymi mgłami krajobrazy i wieczorne myśli. Czegóż to lato nie wyczynia, by pokazać że już wystarczy, że odchodzi. A ja udaję, że nie widzę, to znaczy widzę, bardzo widzę, i te kolory i mgły i chłód też czuję.

Lecz z biegiem lat z coraz czulej obchodzę się z latem, chcę bieg zastąpić powolnym spacerem. A gdy to lato już odchodzi nie wszczynam awantur, że jak to tak? Czemu? Nie grzęznę w żalu, bo tu nie dotarłam, tam nie zdążyłam…

Lato odchodzi, już coraz bardziej dynamicznie, zwrotami akcji temperatur, naciąganiem ciepłych rzeczy rano, a potem ściąganiem i ciągnięciem za sobą tych ubrań w popołudnia niby gorące, a w cieniu podszyte chłodem.

I tak sobie ubieram w słowa te moje nastroje, przymierzam myśli, planuję działania. Czas odłożyć letnie ubrania, zwykle robię to etapami, nie podejmuję zrywnych akcji jak wiosenne porządki czy jesienne burze. Z latem żegnam się powoli, ze spokojem.

A co słychać w dziale dzianinowo blogowym? Mam jeszcze trzy letnie rzeczy do pokazania. Dziś przedstawię dwie z nich, sfotografowane na płasko tuż po wykonaniu. Mam nadzieję, że następnego lata zrobimy sesje zdjęciowe z udziałem właścicielek tych dzianin, a kto wie może nawet uda się jeszcze w tym roku. Obydwie dzianiny  zrobiłam są na podstawie mojego pomysłu, z głowy i obydwie z własnych zapasów włóczkowych.

W letnim topie połączyłam smakowite i orzeźwiające kolory bawełniano lnianych włóczek, głównie belle. Okazało się, że skojarzenie z lodami nasuwało się również innym. Wykorzystałam znany mi już wcześniej wzór falisty,  który lubię tak bardzo jak lato, będę do niego wracać. Szelki zrobiłam ściegiem francuskim stabilizując ich brzegi spuszczanymi oczkami, nie znam nazwy tej techniki.

Druga rzecz to dziecięce bolerko z włóczki Desire, robione od góry, wykończone francuzem. Główną ozdobą tej dzianiny jest dość prosty wzór ażurowy, dobrałam do tego guziki w kropeczki.

Pokazuję te zdjęcia, które mam, owszem dzianiny złożone są na płasko, ale o tej porze tak właśnie się składa letnie rzeczy i delikatnie odkłada z nadzieją, że będą cieszyć następnego lata….



















 

poniedziałek, 27 czerwca 2022

Oczko do oczka😊

Od oczka do oczka i oto gotowa odzież, nie tylko okrycie, ale obiekt już od początku wiele obiecujący, przyjemność dziergania i radość noszenia.

Odkryłam ostatnio, że całkiem sporo mam zrobionych dzianin, opublikować je wypada, a wcześniej obfotografować. Od pewnego czasu otaczające mnie okoliczności oddalały mnie od rytmu blogowego i zwiększał się odstęp czasowy między dzierganiem a publikowaniem obiektów spadających z drutów. Osobiście nie oceniałam tego surowo, że to okropność, odpuszczenie czy opuszczenie, albo nawet oddalenie z miejsca wypadku. Nie obijałam się przecież😊 Odczułam jednak, że trochę brakuje mi bieżącego blogowania, pisania. Obiecałam sobie, że nadrobię zaległości. Od czego jednak zacząć? Odpowiedź jest prosta - od tego co zostało sfotografowane. Tak się składa, że jest to najnowsza moja dzianina, letnia kamizelka. Grzejąca alpaka i ciepła wełna na pewno się nie obrażą za przesunięcie ich w kolejce, która jeśli w ogóle istnieje to jest względna i umowna. Czasem liczy się chronologia powstawania prac, innym razem data premiery testowego projektu, wykonanie zdjęć, natchnienie, chwila,  napisanie tekstu i splot różnych okoliczności, po prostu naturalna kolej rzeczy.

Dzień gorącego lata to dobry czas, by pokazać przewiewną letnią kamizelkę, taki niby niekonieczny, ale często brakujący element. Otwierając szafę czasem zastanawiam się co ubrać, aby się i okryć i odkryć. Również latem stosuję zasadę ubierania „na cebulkę”. Lubię chwytać promienie słońca, ale wiem że, może zdarzyć się jakiś nawiew klimatyzacji albo po prostu sytuacja, w której nie czułabym się komfortowo, więc do letnich sukienek i bluzek na ramiączkach potrzebuję jakiejś narzutki. Właśnie taki przyodziewek wydziergałam z włóczki bawełniano lniano wiskozowej Drops Belle w kolorze malwy. Oczarował mnie kiedyś projekt kamizelki Lana Grossa i od razu chciałam zrobić coś takiego w wersji zimowej, z ciepłej wełny. Zima jednak minęła, a ochota na ten wzór jakoś nie, toteż stał się on moją pierwszą letnią dzianiną tego roku. Kamizelkę tę można nosić na dwa sposoby, z ażurem na dole, albo odwrotnie, wtedy ażur tworzy szalowy kołnierz, w tej drugiej wersji całość jest krótsza i szersza, za to więcej się dzieje wokół szyi. Jest też trzeci sposób ubierania tej dzianiny,  mianowicie zakładanie jej na ramiona bez wkładania rąk w otwory, jest to wygodne i dobrze wygląda, ale gdy robiliśmy zdjęcia jeszcze tego nie wiedziałam😊


















 

 

 

 


sobota, 11 września 2021

Letnia przygoda z testowaniem bluzki Light Lady

Jest późne lato, pogoda jak złoto, słońce dogrzewa owoce dzikiej róży i napełnia je najpiękniejszymi odcieniami czerwieni. W cieniu pod sosną znajduję miły chłód i lekki wiatr, zaledwie wiaterek, tak delikatny i cichy jakby nie chciał spłoszyć spokoju,  trochę nieśmiałego i zdziwionego samym sobą i moim towarzystwem. Ile jeszcze takich chwil przeżyję tego lata? Czy w ogóle będą jeszcze takie? Nie wiem. Odpoczywając myślę o naszch trudach i ich skutkach, o mijającym lecie… Jakże to, już? Czemu tak szybko?

Wśród wszystkich innych spraw wakacyjne miesiące umilałam sobie tak jak umilam miesiące niewakacyjne, czyli robiąc na drutach. Chyba nigdy wcześniej nie miałam tak owocnego dziewiarsko lata.

Rzeczy, które robię na drutach dzielą się na dwie grupy, robię dla siebie albo dla kogoś. Nie jest to tak całkiem zerojedynkowe, zdarza się, że jakaś przeznaczona dla mnie dzianina zaraz po wykonaniu zmienia właściciela na przykład z powodu rozmiaru. Nie zmienia to jednak faktu, że już od samego początku inaczej pracuje się, gdy trzeba uwzględnić czyjeś upodobania, oczekiwania, potrzeby a inaczej myśląc tylko o sobie.

Jest jeszcze inna kategoria dziergania związana z testowaniem, gdzie robi się dla siebie, ale ta praca ma służyć innym, projektantce dla sprawdzenia wzoru przed publikacją oraz przyszłym użytkownikom.

Gdy zobaczyłam ogłoszenie o naborze do testu nowego projektu Iwony Eriksson zgłosiłam się bez wahania. Bardzo spodobała mi się bluzka, nazwana przez autorkę Ligth Lady, a wersji polskiej - Biała dama. Podjęłam decyzję o teście bez zbytniego zastanawiania się czy podołam i bez pewności,  że trafię do grona testujących . Dzięki temu przeżyłam wspaniałą dziewiarską przygodę. 

W przypadku własnych dzianin robię jak chcę, jak mi wychodzi, pozwalam sobie na nonszalancję, natomiast testując wzór podchodzę do sprawy bardzo poważnie, skrupulatnie robię próbkę, piorę, mierzę, uważnie czytam każde słowo opisu, jakbym po raz pierwszy w życiu widziała instrukcję i sprawdzam czy jest zrozumiała. Cofam się w czasie do tych chwil, kiedy na drutach owszem śmigałam, lecz o wielu niuansach nie miałam zielonego pojęcia, a opisy i schematy były jak tajne szyfry. Chyba pisałam już o tym na blogu jak przy pewnej dzianinie robionej na podstawie wzoru nie zgadzała mi się ilość oczek, liczyłam, sprawdzałam, czytałam opis, liczyłam jeszcze raz, sprawdzałam ponownie i opis znów czytałam i tak po wielokroć, aż wreszcie doszłam do tego, że „pm” i „sm” to nie oczka, tylko informacja o markerach. Co to są markery? Wtedy nie wiedziałam, nie używałam. Dziś mam naprawdę dużo markerów, różnych. Biegłe dziewiarki, jeśli to czytają mogą uśmiać się serdecznie, śmiech to zdrowie. Gdyby w tamtych czasach trafił w moje ręce opis bluzki „Ligth lady” myślę że zrobiłabym ją bezproblemowo, jest bowiem bardzo dobrze, szczegółowo i zrozumiale rozpisany, uzupełniają go linki do filmików instruktażowych.

Z korzyści jakie daje testowanie cenię sobie możliwość doskonalenia warsztatu. W zasadzie wszystkie techniki zastosowane w tej bluzce były mi znane, z wyjątkiem szwu dziewiarskiego, wykorzystanego w rękawie. Nie był to konieczny element pracy, można było wybrać wersję bez tego zszywania, ale jak kiedyś mawiano, a może i teraz też – no risk, no fun. Szew dziewiarski pokazany w formie graficznej w książkach i gazetach zawsze przykuwał moją uwagę, lubiłam na niego patrzeć, wydawał się prosty, a w praktyce miałam z nim problem. Próbowałam go w skarpetach, gdzie trzeba było zszyć zaledwie jakieś 8 oczek, namęczyłam się, nie wychodziło za ładnie, czułam się jak cienki Bolek. W ramach testu bluzki podjęłam wyzwanie. No i nauczyłam się, na kilkudziesięciu oczkach na każdym rękawie. Dało się? Dało się!

Podoba mi się specyfika testowania polega na tym, że pracuje się i razem i osobno. Każdy z uczestników pracuje samodzielnie, w swoim rozmiarze, w swoim tempie, swoją włóczką. Projektantka dostarcza wzór i nadzór, a cała grupa dzieli się uwagami odnośnie wzoru, swojej pracy.

Dla mnie to cenna przygoda, możliwość poznawania wzoru, nowych technik, podpatrywanie pracy innych dziewiarek, czasem spojrzenie z ich punktu widzenia, a także możliwość poznania wspaniałych osób. Serdecznie dziękuję za tę przygodę Iwonie Eriksson i wszystkim dziewiarkom biorącym udział w teście.

A oto moja wersja Light Lady, wykonana z włóczki Belle Drops w kolorze srebrnym: 












  

piątek, 16 lipca 2021

Hmm.... hurt?

Między falami upałów, deszczu i nawet gradu przepływają kolejne tygodnie lata. Czasem burzliwie i gwałtownie, innym razem w dziwnym spowolnieniu i w jakiejś niemocy, w obawie, żeby się nie roztopić. Życie dziewiarskie już nie jest dodatkiem do codzienności, jakimś światem równoległym, tylko stapia się ze mną na dobre. Zawsze mam coś na drutach i dużo rzeczy w planach.  W głowie wirują nowe pomysły, lecz w takie dni bardzo gorące, raczej trzeba studzić ten zapał.  Zamiast porywać się z moherem na słońce, zamiast sprawdzać jak ciepła i miękka jest alpaka lepiej mieć teraz na drutach coś typowo letniego, bawełnę z lnem i chłodzącą wiskozą i dziergać ją jakimś prostym, kojącym ściegiem bez główkowania nad konstrukcją dzianiny. W upalne dni trudno zachować chłodne myślenie, a czasem nawet samo myślenie, niezależnie od temperatury😉 Właśnie taką aktywność dziewiarską na początku lipca zorganizowała mi Julia. Zobaczyła moje bawełniane topy (ten i ten) i poprosiła o taki sam, również z dropsowej włóczki belle,  w kolorze róża migdałowa. Jak nie przepadam za powtarzalnością w tym co robię na drutach, tak tym razem pomysł mnie ucieszył i rzeczywiście okazał się idealnym lipcowym dziergadłem. Nie ukrywam, że sugerowałam jej jakieś urozmaicenia, ażury, rozcięcia, wydłużenia czy coś,  jednak Julia wiedziała czego chce, to miał być taki sam, prosty top, tylko nieco dłuższy niż moje. Sytuację miałam ułatwioną przez zbliżony rozmiar.

Tak więc powstała trzecia tego typu bluzeczka, jak dla mnie to już prawie hurt. Do paczki z bluzką postanowiłam dołączyć ubranka dla lalek, coś co ucieszyłoby również Tereskę. Zrobiłam szybko dwa landrynkowe komplety, różową spódnica z bolerkiem z połyskliwej włóczki i coś typowo letniego, spódnicę, kapelusz i torebkę z bawełny, w letnich owocowych kolorach, a torebkę nawet w owocowej, cytrusowej formie. Spódniczka może być dłuższa lub krótsza, wystarczy podwinąć w pasie. Te drobiazgi robiłam po prostu z głowy, na oko, bawełniany komplet zaczęłam od spódnicy, pobawiłam się z kształtowaniem formy rzędami skróconymi, wykorzystałam je również w kapeluszu i spódnicy. Czysta przyjemność i zabawa!

Dodatkowy pożytek z bawełnianych topów jest taki, ze mogą służyć jako tło do zdjęć dla małych form😊

 

























poniedziałek, 28 czerwca 2021

Hura!

Udało się zrobić zdjęcia letniego sweterka, który powstał już jakiś czas temu, kilka razy zaplanowany był już spacer połączony z sesją, jednak za każdym razem jakieś niesprzyjające sploty okoliczności krzyżowały nam plany. Najpierw chłody, potem deszcze, a potem jeszcze inne niespodziewane atrakcje. Cóż, nic straconego, całe lato przed nami, niejeden spacer, po parku, nad rzeką, może w lesie, albo wśród zbóż. W słomkowym kapeluszu, z koszem, albo plecioną torebką.

Taki słoneczny nastrój poczułam nie wiedzieć skąd kiedyś w środku zimy. Wymyśliłam wtedy letnią dzianinę w jasnych kolorach, słonecznych, soczystych. Sam pomysł tak bardzo mi się spodobał, że postanowiłam poeksperymentować również z formą. Przedstawiłam Edycie propozycję prezentu urodzinowego i jej reakcja jeszcze bardziej rozpaliła mój entuzjazm. Wymyśliłam bluzkę z łączonych kawałków, nic to, że zszywania dwa razy więcej, nic to że robione od dołu i że trudniej przewidzieć efekt. Włóczka za to piękna, nomen omen Belle. Wybrałam trzy kolory, narcyz, wodę różaną i ecru, ich połączenie dało efekt, który trudno mi opisać, letni, słoneczny i jakby chłodzący. A może to nie barwy tak zadziałały tylko przędza, mieszanka bawełny, wiskozy i lnu. Części przodu, tyłu i linie reglanu zszywałam na zewnątrz, aby te szwy były widoczne, takie surowe. Brzegi wykończyłam tzw. francuskim ściągaczem. Do końca obawiałam się jak na tych zszywanych częściach wyjdzie mi wykończenie dekoltu, ale udało się. No i wreszcie wczoraj udało się też zrobić zdjęcia, przy okazji zwyczajnego spaceru do parku, bez czekania na przechadzki wśród łanów zbóż albo po plaży. Skoro miałam już zdjęcia chciałam tę dzianinę pokazać już, szybko. Przyznaję, brak mi do niej dystansu, do tych słonecznych kolorów, do moich kombinacji, do twórczej zabawy, do pozytywnych emocji. To coś, czym warto się dzielić, zawsze, ale na początku wakacji szczególnie.

Czas na zdjęcia!