piątek, 25 lutego 2022

Moje dziewiarskie abecadło. M jak mozaika.

Pomysł na moje dziewiarskie abecadło wpadł mi do głowy nagle i niespodziewanie. Z entuzjazmem zaczęłam go realizować. Najpierw jednak zadałam sobie pytanie czy mam wystarczająco pomysłów. Na gorąco sprawdziłam losowe litery i to co się za nimi odkryłam utwierdziło mnie w przekonaniu, że słowa dotrzymam.

Już wtedy wiedziałam, że z M nie będzie żadnych problemów, a nawet gdyby było inaczej to mogłabym wykorzystać moje imię😊 M to mnóstwo możliwości, motki, miękkie merynosy, miłe mohery, mieszanki i melanże, misterne motywy, morze monotonnych oczek, maleńkie formy, modelowanie fasonu, mizianie włóczek, mierzenie dzianiny i sił na zamiary😊 M to modele i modelki, mody mijające i wracające po latach 😊 M to także medytacyjna moc dziergania. W dzianinowej pasji są najczęściej miłe chwile, ale bywają też mniej fajne momenty, mają miejsce męki prucia, a gdy włóczki wydaje się za mało to i modły o szczęśliwy finał. Można by jeszcze poruszyć temat miejsca do dziergania i miejsc na motki i akcesoria. A to z kolei zahacza o kolejny wątek „mnożenie bytów a minimalizm”.

Ku mojemu zdziwieniu nie brałam w ogóle pod uwagę mozaiki jako tematu w moim cyklu, choć od dawna chciałam ten przedmiot zbadać. Najprostszy ścieg mozaikowy zastosowałam kiedyś w dziecięcym sweterku, a potem jeszcze w tym komplecie.  Doceniłam właściwości tej metody dziergania i zaplanowałam kolejne, bardziej skomplikowane ściegi. Wzbogaciłam listę wzorów o dwa nowe projekty  i nawet uzupełniłam swój włóczkowy magazyn kupując alpakę specjalnie na jeden z tych wzorów. Raz wyjęłam włóczki i wydrukowałam opis, coś zaczęłam, odłożyłam. Wciąż brakowało mi motywacji do mozaiki, aż pewnego wieczoru, przeglądając dziewiarskie strony trafiłam na informację o teście mozaikowego komina. Uznałam, że to doskonały moment by opanować tę technikę i to u boku Renaty Witkowskiej, projektantki, będącej niewątpliwie mistrzynią mozaiki. Mając taką motywację z przyjemnością wzięłam się za nadrabianie mozaikowych planów. O nowej włóczce nie musiałam myśleć, wiedząc że na niewielki projekt znajdę w swoich zapasach dwa dobrze dobrane kontrastowe kolory. Na tym etapie przekonałam się o odmienności mozaiki, coś co w leżących obok siebie motkach wydawało się zbyt ostre to w próbce dzianiny pięknie się z sobą zgrało. Zdecydowałam się na połączenie jasnej zieleni z czernią. Trochę malabrigo rios w kolorze yerba zostało mi z tego kardiganu, miałam też czarne merino Performance z kompletu dla syna. Zieleń malabrigo pięknie podkreślająca kolor oczu Edyty zaważyła na decyzji dla kogo będę robić komin Among Flowers😊 Dopytałam o preferencje rozmiarowe i zabrałam się do pracy, z tym większą przyjemnością, że choć moje doświadczenie mozaikowe było raczej skromne, a wiele kodów w schemacie całkiem nowych to jednak ich opis był tak przejrzysty i zrozumiały, że poradziłam sobie bez trudu. Wiedziałam też, że zawsze mogę liczyć na pomoc autorki. Po raz pierwszy testowałam dla Reni i mogłam przekonać się, że wszystkie dobre słowa pod jej adresem są jak najbardziej uzasadnione. A ja nie obawiam się już bardziej skomplikowanych wzorów mozaikowych i myślę, że zrobię jeszcze niejedną taką rzecz. Zachwyca mnie struktura mozaiki, jakby trójwymiarowa, gęsta i ciepła, dwie przeplatane nitki tworzą miękką i zwartą dzianinę, inną niż z dwóch nitek łączonych.

Kolejna kwestia to rysunek motywu, obserwowanie jak powstaje, potem wpatrywanie się w gotowy ścieg. Mozaika jest wzorem intrygującym. Sposób ułożenia kontrastowych nitek nie przypomina płynnych splotów, mozaikowe punkty, kropki i kratki budzą futurystyczne skojarzenia. Połączenie zieleni z czernią w mojej wersji komina Among Flowers przywołuje matrixowy obraz spadających znaków, ale kwiatowe motywy dodają mu łagodności i miękkości.

W alfabecie zaraz po m jest n, n jak nauka, n jak nowe. Biorę się za nieco bardziej skomplikowaną mozaikę, ale to nie wszystko. Wiedząc, że nie uda się przed publikacją wzoru zgrać w sensownym terminie modelki, fotografa i wolnego czasu postanowiłam skorzystać z okazji, lekko drżącą ręką chwyciłam za aparat i zrobiłam sesję zdjęciową komina. To zupełnie inne ujmowanie obiektów w porównaniu do mojego codziennego chwytania fragmentów rzeczywistości smartfonem. A oto mozaikowy komin Among Flowers i pamiątka ze wspólnego spaceru z Edytą… teściowej z synową😊 

   

















i kolejna mozaika, również według projektu Reni :-) 




czwartek, 10 lutego 2022

M jak mitenki (i coś jeszcze)

Mitenki czyli rękawiczki bez palców wydziergałam po raz pierwszy trzy lata temu i od razu polubiłam tę drobną formę. Przekonałam się jak bardzo praktyczna to rzecz i jak świetnie się sprawdza podczas niezbyt zimnej zimy. Jest to też coś szalenie wdzięcznego w dzierganiu, dającego ogromne możliwości wyboru ściegów, a zabierającego niewiele włóczki. Wszystkie te zalety widać jak na dłoni. Wolne palce mogą używać telefonu, bilonu lub karty albo dotykać natury.

Tak bardzo polubiłam tę swobodę, że gdy zrobiło się nieco chłodniej postanowiłam zrobić sobie pełne rękawiczki, których nie trzeba byłoby zdejmować do precyzyjniejszych czynności. Pierwotnie myślałam o bardziej skomplikowanej formie z ruchomą klapką, ale zdecydowałam się na dużo prostsze rozwiązanie z otworami na palce wskazujące i kciuki. Tradycyjnie przed rozpoczęciem pracy przejrzałam mnóstwo wzorów, mogłam szaleć, bo jak wspomniałam wcześniej takie małe formy dają spore pole do popisu, jednakże moje skromne, beżowe rękawiczki domagały się najprostszych warkoczyków. Zrobiłam je z mieszanki alpaki, wełny i poliamidu Nord drops. Skończyłam jakiś miesiąc temu i od tego czasu używam ich na zmianę z mitenkami. Okazało się, że całkiem dobrze wstrzeliłam się z tymi dziurami, bo przyznam że obawiałam się, czy dobrze je umieściłam, czy uda mi się szybko odebrać telefon, zrobić zdjęcie itp. Możliwość przymierzania i dopasowywania w trakcie pracy jest ogromną zaletą mitenek i rękawiczek, zwłaszcza robionych dla siebie.

Rozpisałam się o moim eksperymencie z otworami w rękawiczkach, a to przecież post mitenkowy.

Pierwsze w tym sezonie mitenki zrobiłam na początku listopada w ramach testu projektu Lanckorona Mitts Doroty Morawiak Lichota. Do misternego, eleganckiego wzoru wybrałam cieniutką, niepozorną szarość, która podkreśla piękno wzoru i ładnie zgrywa się z innymi kolorami. Ilekroć wkładam te mitenki, albo na chwilę zatrzymuję na nich wzrok z przyjemnością patrzę na ażurowy wzór.

Kolejna para powstała jako prezent dla pewnej uroczej Węgierki, która zachwyciła się fioletowymi mitenkami, które pokazywałam w tym poście. Wybrałam włóczkę z kaszmirem Hot Socks Pearl Grundl w kolorze jodłowym, ażurowy motyw zaczerpnęłam z Sandry. Zależało mi na czasie, by zdążyć przed gwiazdką. Nie denerwowałam się samym dzierganiem, wiedziałam to kwestia najwyżej kilku dni, większe emocje budziło pytanie czy przesyłka dotrze na czas. Dotarła😊

A oto te małe dzianinki, kolejno zielone, szare i bure. Poza tą gwiazdkowo - pocztową sytuacją nie spieszyłam się z nimi, ani z dzierganiem, ani z publikowaniem, ani z fotografowaniem. Jak widać na zdjęciach jest tu początek zimy i znalezione pod śniegiem nagietki z kwietnej łąki, są jeszcze intensywnie czerwone owoce róży i głogu, są oszronione łodygi, kora drzew, zresztą zobaczcie sami…