Pokazywanie postów oznaczonych etykietą YarnArt crazy color. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą YarnArt crazy color. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 listopada 2020

Bez schematów

Między dzianiny planowane, długo oczekujące na swój czas wpadają nierzadko pomysły nagłe, spontaniczne i na dany moment po prostu konieczne.

Tak też zdarzyło się ostatnio. Gdy pewnego razu po wizycie dzieci zaczęło się ubieranie do wyjścia uświadomiłam sobie, że powinnam im zrobić otulacze na szyję, czyli coś, co wkładałoby się szybko, nie wymagało owijania, podwijania, okręcania. Natychmiast przeskanowałam w pamięci zasoby włóczkowe, kierując się  kryterium miękkości, delikatności, ciepła i oczywiście koloru, tak aby w tonacji zgrywały się z kurteczkami. Dzieci jeszcze było słychać za drzwiami, a ja już dałam nura do wełenek. Spodziewałam się długiego włóczkowego buszowania, jakichś dylematów i wahań decyzji, lecz ku mojemu zdziwieniu szybko wybrałam po jednym motku. Jeszcze raz omiotłam wzrokiem całą resztę różów, szarości i błękitów, ale to tylko potwierdziło słuszność wcześniejszego wyboru. Dla wnuczki zgaszony róż z błękitem z włóczki w samo powstające wzory  YarnArt crazy color 126, a dla wnuczka stalowa szarość mojej ulubionej mieszanki alpaki z jedwabiem Drops BabyAlpaca Silk.

W szarym golfiku wykorzystałam wzór patentowy, który pamiętam jeszcze z dzieciństwa, przed „opatentowaniem” nazywany był perełką. Ten ścieg zawsze mi się podobał, zwłaszcza na męskich dzianinach.

Takie otulacze robiłam już wcześniej, można je zobaczyć tutaj i tutaj. Poprzednie miały wydłużone przody, tym razem po części golfowej zrobiłam prosty raglan.

Z różowego motka postanowiłam zrobić jeszcze czapkę - kapturek, chyba jeszcze nigdy nie dziergałam takiej formy, od brzegu w tył, z wiązanymi troczkami i niewielkim pomponikiem na końcu. Czapka jest bardzo miękka i ciepła, bo dorobiłam do niej drugą wewnętrzną warstwę z tej przemiłej włóczki Drops BabyAlpaca Silk w pasującym do całości niebieskim kolorze.

Zarówno otulacze jak i czapkę robiłam na oko, bez schematów. A skoro o tym mowa, to aby nie popadać zbytnio w rutynę, tym razem wpis ma najpierw dziewiarskie konkrety, a dopiero na koniec moje refleksje niedziewiarskie.

Gdy przy tym ubieraniu dzieci olśniło mnie, że muszę im wydziergać kominki, poczułam instynkt babci, odruch serdeczny, spontaniczny. Może odziedziczony po przodkiniach, może nabyty wraz z wnukami. Ciekawy to temat i nieoczywisty. Gdy stałam się babcią pojawiły się nowe odruchy, niczego mi nie ubyło, a na pewno przybyło miłości.

Zastanawia mnie też stereotyp babci, chyba wciąż jeszcze żywy, w chuścinie, okularach, może jeszcze na bujanym fotelu. No więc teoretycznie to ja do niego pasuję, mam wnuki, okulary, kocham chusty i szale, poza tym robię na drutach. Jednak w takim schematycznym portrecie nie czuję się sobą, odnajduję pewne rysy wspólne z tym stereotypem, ale niewiele to mówi o mnie. Nie żebym się odżegnywała od bycia babcią i od skojarzeń z dojrzałym wiekiem. Ba, są nawet pewne babcine atrybuty, których mi brakuje. Nie mam fotela do dziergania, ale to nic, mebel zawsze można kupić.

W moim wyobrażeniu babci było przede wszystkim dużo wolnego czasu. Teraz przez ciągły pośpiech połacie wolnego czasu są dawno już wymiecione z naszej codzienności, którą wciąż na nowo wypełniają kolejne pomysły, zadania i obowiązki.  A doba ma ciągle tyle samo godzin co przed wiekami.

Tak naprawdę nie mam pojęcia jaka jest teraz typowa babcia. Pewnie każda inna, bo każdy człowiek jest osobny, wyjątkowy. Myślę też, że niewiele wiemy jakie były tamte dawne babcie, prababcie, praprababcie. W czym znajdywały głęboką radość, z czym się zmagały, o czym milczały, jak bardzo kochały, jak przeżywały mijający czas? Wiemy tylko, że niektóre robiły na drutach, może nawet te same wzory, a jednak każda inaczej.