Wciąż trwa
jeszcze zima i pora czapkowa, ale dni stają się już wyraźnie dłuższe, jakby
poszerzając przestrzeń na coś więcej, na pogodę ducha, nowe pomysły i odwagę do
działania. Uznałam więc, że to dobry czas by odważyć się pokazać czapki
inspirowane tradycyjnym męskich nakryciem głowy, robionym na drutach. W
ubiegłym roku wykonałam dwie takie czapki, jednak nieśpieszno mi było z
pokazywaniem ich światu, temu internetowemu, bo na co dzień są one noszone,
sprawdzone, lubiane i nic sobie nie robią z moich obaw. Skąd zatem te moje
opory i jakieś takie onieśmielenie w związku z nimi? Może z takiego
wyobrażenia, że skoro sięgnęłam po dzianinę historyczną, to trzeba by ją
należycie potraktować, jej historię prześledzić, przestudiować liczne materiały
źródłowe, potem streścić to rzetelnie, a po przygotowaniu teoretycznym przejść
do działania, by wreszcie podjąć się wiernego odtworzenia. Choć prace badaczy,
historyków, konserwatorów podziwiam i darzę wielkim szacunkiem to ja sama nie
zajmuję się dzianinami w taki sposób, czy to teoretyczny czy praktyczny. Nie
znaczy to, że tradycyjne motywy mnie nie obchodzą, wręcz przeciwnie, z
przyjemnością zgłębiam wiedzę na ich temat i ogromną radość sprawia mi
wplatanie tego w moje dzianiny, tym bardziej, że w wielu przypadkach czuję jak
bardzo są bliskie, jak wiele rzeczy łączy się z sobą, na poziomie osobistym,
prywatnym i kulturowych, jak w tym obszarze uzupełnia się z sobą i
czucie i wiara i mędrca szkiełko i oko. Gdy w ubiegłym roku zaangażowałam się w projekt „Polskie wzory regionalne w dzianinie. Ujęcie współczesne” zainicjowany przez Barbarę Kwater zobaczyłam i poczułam jaka to wspaniała przestrzeń i jak ciekawe jest czerpanie ze źródeł naszej kultury i wplatanie tradycyjnych motywów w dzianiny, w ubrania do codziennego użytku. Podczas wspólnego dziania wzorów regionalnych organizowanych przez zespół Posplatane zrobiłam wzorowane łowicką pończochą podkolanówki (klik) , inspirowane haftem kaszubskim getry (klik), opracowałam też własny wzór maków (klik).
Dziś pokażę dwie czapki, do zrobienia których zainspirowała mnie magierka, tradycyjne męskie nakrycie głowy, wykonywane na drutach, a następnie poddawane procesowi filcowania. Znajdujące się w zbiorach Muzeum Etnograficznego w Krakowie czapki magierki mogą posłużyć jako modele do odtworzenia zarówno kształtu jak i wzoru. Do dziś wykonywane są takie czapki na potrzeby zespołów ludowych czy teatrów. Pamiętam jakie zainteresowanie połączone ze swoistą mieszanką dumy dziewiarskiej i patriotycznej wzbudziły we mnie odtwarzające tradycyjne magierki autorki blogów dziewiarskich: "Wyszło szydło z worka" - w 2016 roku (link) i w 2017 roku "Gabidrut" - post z opisem wykonania (link).
Mamy więc magierki wciąż obecne w kulturze i folklorze oraz obrazy i opowieści zapisane w historii. Na stronie Muzeum Etnograficznego w Krakowie przeczytać można o przygodzie, jaką miał z magierką Fryderyk Chopin.
W nieco nietypowy sposób posłużył
się magierką młody, dziewiętnastoletni Fryderyk Chopin. Wspominał o tym w
liście do rodziny opisując przygodę jaką przeżył gdy w drodze do Wiednia, po
zwiedzeniu Krakowa, udał się wraz z kolegami do Ojcowa: „[...]nająwszy
sobie wóz czterokonny, krakowski [...] kazaliśmy naszemu woźnicy prosto jechać
do Ojcowa, sądząc, iż tam mieszka pan Indyk, chłop, u którego zwykle wszyscy
nocują [...]. Nieszczęście chciało, że pan Indyk mieszka o milę od Ojcowa, a
nasz woźnica, nieświadomy drogi, wjechał w Prądnik, rzeczkę[...]i nie można
było znaleźć innej drogi, bo na prawo i lewo skały. Około godziny 9 tej
wieczorem spotkało nas, tak koczujących[...] jakichciś dwóch ludzi; ci,
ulitowawszy się nad nami, podjęli się przewodniczyć. Musieliśmy iść piechotą
dobre pół mili, po rosie, pośród mnóstwa skał i ostrych kamieni. Często rzeczkę
po okrągłych belkach potrzeba było przechodzić, i to wszystko w noc ciemną.
Nareszcie po wielu trudach[...] zaleźliśmy przecie do pana Indyka. [...] Każden
więc z moich kolegów rozbiera się i suszy przy ogniu roznieconym na
kominku[...]. Ja tylko, usiadłszy w kąciku, mokry po kolana, medytuję, czy się
rozebrać i suszy, czy nie; aż tu widzę, jak pani Indykowa zbliża się do
pobliskiej komory po pościel. Tknięty zbawiennym duchem, idę za nią i
spostrzegam mnóstwo wełnianych czapek krakowskich. Czapki te są podwójne, niby
szlafmyce. Zdesperowany, kupuję jedną za złoty, rozrywam na dwoje, zdejmuję
buty, obwijam nogi, a przywiązawszy dobrze sznurkami, tym sposobem oswobadzam
się od niechybnego zaziębienia.”
(Fryderyk Chopin, List do rodziny,
1 sierpnia 1829. Korespondencja Tom I)
Po tej ciekawej opowieści nie tak łatwo
przejść do tematu dwóch czapek codziennych i zwyczajnych, bo te które zrobiłam
są właśnie takie, i był to efekt zamierzony. Chciałam by wyraźnie nawiązać do
tradycyjnej magierki, ale bardziej uwzględniając współczesne przyzwyczajenia i
codzienną wygodę niż potrzebę rekonstrukcji dawnych form. Zgodnie z tradycją
jest to czapka męska, składająca się z dwóch warstw, z odtworzonym wzorem
żakardowym i zbliżoną kolorystyką. Zamiast bieli użyłam ciemnego beżu, również
ze względów praktycznych. Moje czapki nie były folowane, czyli filcowane, gdyż
nie mam doświadczenia w tej materii. Na pierwszy rzut oka widać też, że
maksymalnie uprościłam też kształt, rezygnując z szerokiego beretopodobnego
ronda na górze. Robiłam je od góry, kształt formowałam w trakcie pracy poprzez
dodawanie oczek, a w części wewnętrznej przez ich ujmowanie, jak to w
dwustronnej czapce. Wykorzystałam włóczkę Mondial Tutto Merino
(beż i czerwień) oraz resztki granatowej Baby Merino Drops.
Będę jeszcze pracować nad tą formą, może
nieco zmodyfikuję kształt, ale to już w przyszłości, myślę o wersji granatowo
białej, jako żywo przypominającej ceramikę bolesławicką, tak jak pisałam
wcześniej wszystko się ze wszystkim jakoś splata, ważne by czasem zatrzymać się
przy źródle… tak symbolicznie jak i dosłownie.
Poniżej linki do eksponatów muzealnych:
Czapka magierka - Muzeum Etnograficzne w
Krakowie
Magierka - Muzeum Etnograficzne w Krakowie
A oto wykonane przeze mnie czapki krakowskie:
I poniżej pierwowzór, zdjęcie czapki magierki pobrane ze strony Muzeum Etnograficznego w Krakowie
Edycja: Komentarz Reni skłonił mnie do uzupełnienia tego wpisu i właśnie to zrobiłam.
Uświadomiłam sobie też, że odległość między wielką historią a współczesnością nie jest wcale jakąś abstrakcją. Znaczące wydarzenia, postaci, obrazy czy przedmioty wciąż żyją w naszej codzienności, a wspominanie ich porusza jakieś osobiste struny. Z wielu ciekawych informacji o magierkach najbardziej poruszyła mnie anegdota o Chopinie, gdyż te okolice znam bardzo dobrze, stamtąd pochodzi rodzina mojego męża. A skoro o nim mowa, to w szkolnym przedstawieniu występował jako Tadeusz Kościuszko:-) A Park Kościuszki w Krakowie, bliski w sensie fizycznym i sentymentalnym to od wielu lat miejsce spacerów, z dziećmi, z psem, z wnukami. Rośnie w tym parku stary dąb, pod którym Tadeusz Kościuszko odpoczywał w drodze do Racławic. Wpadłam właśnie na pomysł, by w tym miejscu zrobić zdjęcie kolejnej magierki, którą zamierzam zrobić w innej wersji kolorystycznej:-)
Zamieszczam dwa obrazy, na których Tadeusz Kościuszko przedstawiony jest w czapce magierce, pierwszy to fragment Panoramy Racławickiej:

Drugi obraz to portret Tadeusza Kościuszki namalowany przez Kazimierza Wojniakowskiego.