Żakardowe dzianiny podobały mi
się zawsze, lecz sama robiłam je rzadko. Dlaczego tak się działo uświadamiały
mi moje kolejne podejścia do żakardu. Włóczki dobierały się same i domagały
połączenia w kolorowych wzorach, ja urzeczona ich urodą wrzucałam pomysł na
druty by po jakimś czasie poczuć rozczarowanie i zauważyć, że nie tak łatwo osiągnąć
równomierne połączenie nitek różniących się grubością. Nie zrażając się jednak
tą lekcją, wyciągnęłam prosty wniosek, że lepiej aby włóczki były jednakowej
grubości. Wystarczy zapamiętać, zastosować i żakardowy sukces gwarantowany.
Jakież było moje zdziwienie, gdy przy dzierganiu z tego samego rodzaju włóczki nie
chciało być ani równo, ani gładko, ani ładnie. Sprułam. W wyboistości
powierzchni mojego żakardowego wytworu na pierwszym planie dostrzegałam
dominujący kształt frustracji, ale właściwie to był pagórek, za którym
roztaczało się całe pole możliwości do zagospodarowania. Z niezrobionego
wzorzystego sweterka oprócz włóczek zostały mi wnioski, że choćby nie wiem jak
idealny był materiał to jednak trzeba popracować nad techniką. Chcieć to móc,
wystarczy sięgnąć, liczne tutoriale, instrukcje i kursy już czekały. A lata
mijały😊 Co jakiś czas wzory żakardowe pojawiały się
w moim planach i nawet na drutach, kwestia opanowania tej techniki była jednak
wciąż przede mną. Dodatkową motywacją stało się „Moje dziewiarskie abecadło”.
Żakard aż się prosił jako ostatni odcinek cyklu, taka kropka nad „ż”. Jednak
postanowiłam nie czekać z tym tematem, i to bynajmniej nie dlatego, że w
międzyczasie zostałam mistrzynią żakardu, lecz z obawy, że być może nie osiągnę
tak wysokiego poziomu jaki podziwiam w pracach innych. Lecz nawet na tym
etapie, do którego dotarłam można czerpać z dziergania kolorowych wzorów sporo
radości. Czy ciąg dalszy nastąpi? Mam
nadzieję, mam pomysły, mam włóczki i jestem dobrej myśli. Tymczasem
przedstawiam moje żakardowe dzianiny z ostatnich kilku miesięcy.
Pierwsze to skarpetki. Gdy
jeszcze wiosną Kinga poprosiła mnie o skarpety
na następną zimę, niebieskie w białe gwiazdki, pomyślałam że to
doskonała okazja do nauki. Bliżej jesieni jakoś zgasł mój zapał do żakardu, za
to urzekły mnie skarpetki w kropki z pojedynczych oczek, które wyglądały jak
płatki śniegu. Pokazałam wnuczce ten wzór, zresztą pięknie sfotografowany,
przekonana że zachwyci się nim tak jak ja, tymczasem ona wzięła kartkę i
narysowała mi jak mają wyglądać te gwiazdki. Żałuję tylko że nie zanotowałam
słów, w jakich dokładnie opisała pożądany kształt. Znalazłam więc wzór, który
jej się spodobał, skarpetki zrobiłam, ale co do mojej techniki – patrz punkt „trzeba
popracować nad techniką”.
Kolejna dzianina to czapka dla
Michała. Byłam przekonana, że wykorzystanie grubszych włóczek, drutów i na
większej powierzchni dzianiny to będzie już łatwizna. Nie była. To znaczy samo
dzierganie było miłe, wyszło nawet nieźle, choć mogłoby być lepiej. Czapka
służy już dobrych parę miesięcy, jest ciepła i wygodna, a dzięki temu że jest
zrobiona z wełen merynosowych jest zupełnie niegryząca i przyjemna w dotyku.
Nastawiona na udoskonalanie techniki
zaczęłam spódnicę dla Kingi. Zrobiłam ją z posiadanych włóczek, formując fason w
trakcie dziergania. Schemat kwiatowych wzorów zaczerpnęłam ze strony Garnstudio,
ale bezpośrednią inspiracją był sweterek zrobiony przez Monikę z bloga „12
igieł”. Przy tej dzianinie wzory układały się równo i dawało mi
to dużo satysfakcji. Natychmiast po ukończeniu spódnica poszła już do użytku i jest
noszona kolejny miesiąc. Jak się okazało wykorzystywana bywa nawet jako strój
sportowy. Nie przeszkadza w tym ani trochę koronkowe ząbkowane wykończenie
spódniczki.
Ta optymistyczna dzianina dała mi
odwagę by sięgnąć po bardziej zaawansowany wzór, jakim były skarpetki Gerda
Socks Emilii Salej. Mając w pamięci gwiazdkowe skarpety postanowiłam umilić
sobie pracę wybierając szalone, energetyczne i wesołe kolory zestawione z
grafitowym tłem. To połączenie podobało się nie tylko mnie, ale także Basi, bo
to dla niej zrobiłam skarpety. Jeśli chodzi o lekcje żakardu, to na razie tyle.
Ciąg dalszy nastąpi, mam nadzieję, mam włóczki, mam pomysły….
Widzę, że nudzisz się przy rutynowych pracach i sięgasz po nowe wyzwania. Bardzo Cię rozumiem, bo sama lubię poznawać nowe techniki, ale żakard na razie w moich planach nie zagościł. Kiedyś próbowałam nawet coś udziergać, ale denerwował mnie fakt, że ciągle trzeba uważać na napięcie nici i miałam w wyniku ściągnięte tło. Bardzo fajne są te wesołe kolorowe skarpetki i oczywiście spódniczka. Brawo. Po kilku jeszcze robótkach poznasz wszystkie tajniki żakardu. A co do łączenia kolorów, to pamiętam, że wybierając włóczkę na jeden mozaikowych z projektów Reni musiałam kilka swoich zamiarów odrzucić, bo włóczki mimo iż dopełniały się kolorystycznie, to dosłownie nie kładły dobrze jedna obok drugiej, bo były zbyt mocno skręcone. I kto może powiedzieć, że dzierganie nie potrzebuje naukowych badań? Czy posługujesz się jednym z gadżetów do ażuru, a mianowicie specjalnym pierścionkiem? Pozdrawiam serdecznie i życzę jeszcze wiele nowego w świecie włóczek.
OdpowiedzUsuńO tak, z ciekawością sięgam po nowe i nie zrażam się zbyt szybko, gdy nie wychodzi idealnie. Choć czasem jest tak, że gdy nitki nie chcą mnie słuchać to ja nie chcę ich oglądać:-) Nie ma żartów z żakardem, jak na razie uczy mnie pokory. Nie sądzę abym poznała wszystkie tajniki żakardu, choć samo poznawanie jest ciekawą przygodą. Niesamowite co piszesz o dopasowywaniu nitek do mozaiki, to są zaawansowane procesy, sam skręt włóczki może być decydujący, a przy tym wszystkim łączymy te kwestie z estetyką i z przyjemnością dziergania. Co do gadżetów raz nawet oglądałam w pasmanterii takie ustrojstwo na palec z powywijanymi haczykami, zniechęcił mnie sam jego widok, zdarza mi się, że używam swojego pierścionka do rozdzielenia nitek, o ile sobie o tym przypomnę. Pozdrawiam najserdeczniej:-)
UsuńHa! Znowu zbieżność tematów na drutach😀
OdpowiedzUsuńU mnie też gościł żakard. Dla mnie jest to trudna technika, bo mam słabą koordynację, ale zaczynam powoli nabierać wprawy.
Podziwiam efekty Twoich zmagań z żakardem. Spódniczka zachwycająca! Pozostałe dzianiny też bardzo efektowne.
No nie mów! Ponownie zbieżność tematów:-) Ależ jestem ciekawa Twojego żakardu. Jak miło pogadać czy choćby popisać o tajnikach swojej pasji i dowiedzieć się, że nie tylko dla mnie jest to trudna technika:-) Mam jednak nadzieję że po prostu jest to kwestia wprawy. Na pierwszych niebieskich skarpetkach wzór mimo wielkich starań wyszedł jaki wyszedł, ale zamieściłam do zdjęcie dla porównania z późniejszymi dzianinami. Spódnica cieszy kolorami i tym, że jest noszona, nawet na rolki. Pozdrawiam:-)
UsuńŚniegowe gwiazdki, gdy się uważnie przyjrzeć, rzeczywiście wykazują różne naprężenia nitek, ale i tak są urocze.
UsuńKażda taka lekcja nas rozwija i przybliża do doskonałości😉 A po efektach Twoich żakardowych lekcji widać wyraźny postęp i to że do ideału jest bliżej niż dalej👍
Gdybym teraz zrobiła jeszcze raz gwiazdkowe skarpetki z tej samej włóczki to mogłabym przekonać się jaka jest różnica trzy dzianiny później, tylko że powtarzanie tego samego wzoru byłoby dla mnie po prostu nużące. Zdecydowanie wolę nowe projekty:-)
UsuńWszystko piękne. Jestem zachwycona,
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i przemiły komentarz. Pozdrawiam serdecznie:-)
UsuńTa spódniczka dla małej królewny przypomniała mi podobne cuda, które moja Mama robiła, gdy byłam mała. Dziecko takie rzeczy ceni może nie od razu, ale po latach na pewno. Skarpeteczki i czapka też śliczne 😍
OdpowiedzUsuńTo już wiem kto zaszczepił w Tobie pasję do dziergania:-) Dziękuję za miły komentarz i przesyłam wirtualne uściski:-)
UsuńOj tak, naukę dziergania zawdzięczam Mamci i szafy, z których przy otwarciu wypadały na głowę sterty włóczek i niedokończonych prac też. Choć sama chyba jednak mam większą dyscyplinę i mniej UFOków niż Ona:-D
UsuńWłaśnie przyszło mi do głowy, że większa dyscyplina może pojawić się przy większym rozmachu:-)
UsuńGdyby w szkole były takie lekcje z żakardu to zapewne z wielką przyjemnością i sumiennością bym w nich uczestniczyła. Niestety w dawnych czasach wiedzę na temat dziergania przekazywały mamy, babcie ale też koleżanki że szkolnej ławy. Później to już własna inicjatywa i dociekliwość. Teraz to jest raj dla takich robótek. Mnóstwo filmów, porad, czasopisma i oczywiście blogi gdzie można liczyć na fachową pomoc😌
OdpowiedzUsuńTaki typowy żakard to jeszcze przede mną. Co prawda zrobiłam czarną sukienkę z wrabianymi kolorywymi kwiatkami ale to dopiero wstęp do prawdziwego żakardu. Natomiast u Ciebie to już jest wyższy stopień wtajemniczenia. Wszystkie wyroby są cudne ale moje serce skradła czapka. To taki "rasowy" żakard. Właśnie widzę go w ciepłym sweterku😄
Amuszko kochana, jesteś bardzo łaskawa oceniając tak wysoko stopień mojego żakardowego wtajemniczenia:-)
UsuńCo do dawnych i obecnych czasów tak sobie myślę, że owszem to co teraz jest dostępne czy to chodzi o włóczki, narzędzia, akcesoria czy możliwości nauki to po prostu raj jak piszesz. Ktoś kto pamięta jak kiedyś było, i że było naprawdę niewiele to teraz potrafi się z tych możliwości cieszyć. A ta wiedza przekazywana przez mamy babcie była bezcenna, dawała solidne podstawy do samodzielnej pracy. Patrzysz na czapkę i już widzisz sweter! Pozdrawiam ciepło:-)
I grubość włóczki, i napięcie nici, i cierpliwość własna, i palce posłuszne - tyle rzeczy do ogarnięcia. I jeszcze te kolory! A przecież one zwykle wabią pierwsze i są prowodyrem do wtargnięcia na wyboisty teren żakardu. Żakardowe lekcje zaliczone na 6! Rozwijaj się pięknie dalej!!!
OdpowiedzUsuńps. Spódnica jak najbardziej nadaje się na strój sportowy, bo zgrywa się kolorystycznie ze sportowym osprzętem. Dobrze, że dałaś to zdjęcie 'w akcji' - wszystko staje się jasne ;-)))
Dziękuję:-) Byłam dobrą uczennicą, ale gdy chodziłam do szkoły najwyższą oceną była piątka, także ta 6 wiele dla mnie znaczy, trochę też odmładza, podobnie zresztą jak ciągłe uczenie się czegoś:-) Nie wiem czy bardziej się rozwinę, na razie trochę spocznę na żakardowych laurach, bo choć oczywiście mam pomysły i zamiary, ale na razie dzieją się inne dzianiny:-) To zdjęcie w akcji jest dla mnie wyjątkowe. Pewnego razu przez okno auta zobaczyłam syna z wnuczką , w tym stroju właśnie, szybko zmieniliśmy plany i razem z nimi wybraliśmy się do parku. Lubię te zdjęcia komórką na szybko, na gorąco, przy okazji. Serdecznie pozdrawiam:-)
UsuńWszystkie są cudne, nie miałam pojęcia, że żakard jest tak skomplikowana w sumie techniką. O tym się nie myśli widząc już gotowe rzeczy. I te kolory 😍
OdpowiedzUsuńDzięki za komplementy:-) Serdecznie pozdrawiam
UsuńDobrze mieć modelkę, która wie, czego chce, choć czasem bywa to kłopotliwe. Ale nie w tym wypadku - niebieskie skarpetki są urocze! Jak i pozostałe dzianiny. Co do żakardu, jeszcze nie zaistniała taka siła, która by mnie zmusiła do męczenia się z nim, miałam wprawdzie zakusy, ale po mozaikowym oświeceniu wszelkie zakusy same uciekły, nawet nie musiałam ich przeganiać:) Bardzo zatem podziwiam Twoją determinację i z nie mniejszym zachwytem wpatruję się w Twoje dzieła. Chciałam sobie wybrać ulubieńca, ale nie mogę się zdecydować, chociaż chyba spódniczka wzorowana na pamiętnym swetrze Moniki by mogła wygrać:) Jej, jakie to wszystko ładne!
OdpowiedzUsuńCo do żakardu nie wiem czy jest to kwestia determinacji, wcześniej było beztroskie przekonanie towarzyszące mi od dzieciństwa, że wystarczy nauczyć się oczek prawych i lewych, zaczynania i zamykania robótki żeby sięgać po całą resztę. I choć w młodości nigdy nie uczyłam się żakardu to zdarzało mi się używać tej techniki, wymyślając proste wzory albo podpatrując z gotowych ubrań, np. skarpetek:-) Mozaika jest trochę inną techniką, jak dla mnie dużo łatwiejszą do dziergania gdy korzysta się z wzoru, dużo trudniejszą do opracowania wzoru, ostatnio zrobiłam mały motyw, sama nawet nie wiem jak mi się udało;-) Za to żakard rysujesz i masz, wszystko na płasko, przewidywalne, tylko to kontrolowanie równomiernego naprężenia nitek jest sporym wyzwaniem. Dziękuję za odwiedziny, słowa pochwały i komentarzową pogawędkę. Pozdrawiam ciepło:-)
UsuńRobótki żakardowe można by chyba śmiało nazwać terapeutycznymi - tyle kolorów i wzorów powstaje, a efekt często jest zaskakujący! Warto się nauczyć tej techniki - ja wciąż jestem na etapie podziwiania :)
OdpowiedzUsuńTak, to działanie terapeutyczne i zarazem ćwiczące koncentrację, uważność, same dobre rzeczy daje nam ta pasja! Czasami od podziwiania do dziergania jest bardzo blisko:-) Serdecznie pozdrawiam:-)
UsuńAleż jesteś wytrwała w postanowieniu :0)
OdpowiedzUsuńCzuję się troszkę do tablicy wywołana i zawstydzona ;0) ale bardzo się cieszę, że moja wersja sweterka była inspiracją dla Ciebie :0)
Nie mogę zdecydować się, która z Twoich dzianinek bardziej mi się podoba, wszystkie są takie urocze i dopracowane :0)... Skarpetki. Tak, skarpetki ;0) ponieważ to moja Pięta Achillesowa ;0)
Pozdrawiam serdecznie Marysiu :0)
Twoja wersja była inspiracją i to skuteczną, spojrzałam, spodobało mi się i wiedziałam, że sięgnę po ten wzór. A co do skarpetek - jest ryzyko, że jak wdepniesz w tę piętę to nawet się nie zorientujesz a dzierganie skarpet zostanie z Tobą na dłużej, zwłaszcza że robi się je raczej krócej niż dłużej. Serdecznie pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuń