Pokazywanie postów oznaczonych etykietą drops cotton merino. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą drops cotton merino. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 15 stycznia 2023

Między przeczuciem a pewnością

Gdy zobaczyłam projekt swetra Frozen Tulips Renaty Grabskiej bez wahania zgłosiłam się do testu. Nie analizowałam swojej sytuacji czasowej ani włóczkowej, wiedząc, że mogłoby mnie to doprowadzić do wniosku, że nie ma szans. Sam wzór zachwycił mnie od pierwszego spojrzenia, miałam też przeczucie graniczące z pewnością, że będzie to udany projekt, przyjemny w dzierganiu i wygodny w noszeniu. Nie myliłam się, dzianina ta już na etapie ściągacza wyglądała bardzo dobrze, a potem każda kolejna przymiarka potwierdzała wcześniejsze wyobrażenia. Czy to była intuicja? Niekoniecznie, przecież walory swetra można było dostrzec od razu, a znając sposób, w jaki projektantka opisuje swoje wzory po prostu wyciągnęłam logiczny wniosek, że to dobry projekt. Nie musi on być sprzeczny z intuicją, ta bowiem określana bywa jako uwewnętrzniona suma doświadczeń. Mając spore doświadczenie w jakimś obszarze można ocenić sytuację w mgnieniu oka, bez potrzeby analizowania sytuacji, kombinowania itd. Pisze o tym o tym Malcolm Gladwell w porywającej książce „Błysk. Potęga przeczucia”. Podoba mi się jego podejście, choć nie wyczerpuje tak subtelnej kwestii jaką jest ludzka intuicja. Chętnie do tej książki wrócę, a tymczasem wracam do dzianiny dla mojej synowej.

Tak jak już wspomniałam dzierganie szło gładko, lekko i przyjemnie. W dniu gdy zamknęłam ostatnie oczko i poucinałam niteczki, Edyta wzięła sweter i od tej pory nosi go często. Wybrałyśmy na tę dzianinę włóczkę, która jest mieszanką wełny i bawełny cotton merino drops w kolorze jasno fioletowym. A że fiolet to podobno kolor intuicji to pozwolę sobie jeszcze na kilka zdań na ten temat.

Co my wiemy o intuicji? Mówimy, że ją mamy, jakby była jakąś praktyczną aplikacją, przydatną w niektórych sytuacjach, by w razie czego coś podpowiedzieć, przed czymś przestrzec, a potem pochwalić się choćby przed sobą, ale miałam intuicję! Czy na pewno to jest tak, że ją mamy, posiadamy, jak jakąś istotę podrzędną w feudalnym porządku, gdzie panem jest głowa, rozum, ego?  

Człowiek chciałby mieć nad nią władzę, a ona jakoś nie zawsze do usług się stawia. Tymczasem ona nie musi się zjawiać, przybywać jak duch z innego wymiaru, bo jest wciąż obecna.

Nigdy się nie narzuca, mówi cicho, szeptem, albo wcale, daje znać o sobie ledwo wyczuwalnym oporem, jakimś uciskiem w gardle, w brzuchu, bez powodu, albo nieuzasadnioną radosną pewnością, że to jest to… i co? No właśnie!

Warto tę istotę dostrzec, posłuchać jej zaufać, zapytać „Co ty na to?”, ale jak już wspomniałam ona mówi dość cicho…