sobota, 24 lipca 2021

Moje dziewiarskie abecadło. I – od inspiracji do improwizacji

Obfitość wydarzeń, mnogość spraw i intensywność doznań. Oto lato. Przyspieszenie przeplata się ze spowolnieniem, praca z odpoczynkiem, zmęczenie z wytchnieniem.

„Można” i „trzeba” stają naprzeciw siebie, a „chcieć” zaprasza „móc” do tańca, by się przekonać czy czują ten sam rytm. Czasem tak, a czasem nie, to zależy, od nas samych i nie od nas. Nie na wszystko można wpłynąć, nie zawsze jest się u steru, ale warto mieć świadomość gdzie się płynie, z kim, jakie mija się widoki i jakie ślady pozostawia. Takie pytania lubią do mnie przychodzić o różnych porach, w środku wakacji, w środku remontu, w czasie przetworów, między słojami, między słowami, a ja przyjmuję je gościnnie. Dobrze nam razem. Bujanie w obłokach i kontakt z ziemią, abstrakcja i konkret, po prostu życie. O tej porze roku jest ono zaprawione dużą dozą nadziei i wakacyjnym luzem, jest lato, jest dobrze, nawet jeśli wiadomo, że nie zdąży się zrobić tego czy owego, a pot płynie z czoła, z szyi, z pleców. Ani ten pot, ani myśl, że praca niezrobiona nie spływają po mnie jak po kaczce.

….

Moje dziewiarskie abecadło to projekt, w którym opowiadam o swoim dziewiarskim życiu, lecz w pewnym sensie to abecadło żyje swoim życiem i bywa, że trochę mnie zaskakuje. Tak też jest z pasją dziergania, pełną niespodzianek, nowych rozwiązań, zmieniających się planów. Pewne projekty przestają mi się podobać lub z jakichś powodów stają tracą na aktualności i wtedy rezygnuję z nich bez żalu. Podobnie jest z niektórymi hasłami do alfabetu.

Kiedy kilka miesięcy temu przyszedł mi do głowy pomysł na abecadło byłam przekonana, że przy literze G pojawią się gazety i gadżety. Mogłabym nawet nie mieć żadnej nowej dzianiny do pokazania na blogu i w czasie jakiegoś długiego przestoju w dzierganiu napisać o różnych pismach, do których zaglądam i o akcesoriach, z których korzystam. Kocham książki, bardzo lubię czasopisma, cieszą mnie dobre narzędzia, ale mimo to nie widzę potrzeby rozpisywania się o tym. Oczywiście może się tak zdarzyć, że te tematy pojawią się kiedyś na blogu, ale chyba nieprędko.

Litera I od początku kojarzyła mi się z inspiracjami, wyobrażałam sobie, że pod tym hasłem pojawi się długa litania źródeł inspiracji, natchnień i pomysłów. Bardzo długa, może trochę monotonna, ale melodyjna i kojąca jak samo dzierganie. Bo inspiracje znaleźć można wszędzie, wystarczy uchylić drzwi wyobraźni i przychodzą same, pojedynczo lub gromadnie, czy to w sklepie, czy w lesie, czy przed ekranem i nie wiadomo kiedy, gdzieś na skraju fantazji i niedaleko konkretnych potrzeb zamieniają się w realne plany. A z planami jak wiadomo bywa różnie. Dzisiejszy odcinek z literą I w roli głównej nie będzie długą listą inspiracji, pokażę jedną dzianinę i wskażę jedno źródło inspiracji, dopowiem o improwizacji. Może powinnam zatytułować ten tekst „I jak inaczej”? Pewne rzeczy często wychodzą inaczej niż się zapowiadało i nie mam tu na myśli jedynie wyglądu dzianiny.

Tegoroczne lato okazało się dość łaskawe dla mojego dziergania. Dodatkowo, spędzając niemało czasu w drodze, której część poddano wielkim remontom wypełniałam stanie w korkach dzierganiem. Zrobiłam na drutach sweter, dwie bluzki, trochę drobiazgów, prawie wszystko z bawełny.

Od włóczkowej bawełnianej obfitości niemal zakręciło mi się w głowie, a ostatnio wciągnęło w wir okrągłych karczków, nagle dostrzegłam ich wyjątkową urodę, wygodę i lekkość. W tej materii moje doświadczenie było dość skromne. Podpierając się wzorami zrobiłam wcześniej dwa ciepłe swetry z okrągłym karczkiem… ten i ten.

Choć obydwie dzianiny były dość łatwe do wykonania to jednak pozostał jakiś opór przed samodzielnym zmontowaniem takiej formy. Wyobrażam sobie, że jeśli będę dodawać za mało to powstanie wąski stożek, a jeśli za dużo to może okazać się, że wyjdzie mi fałda, w której zmieściłyby się dodatkowe plecy, ręce i jeszcze całkiem spore zapasy włóczki.  Wiem, że zawsze można mierzyć, korygować, pruć i poprawiać.  Zanim jednak zacznę robić okrągłe karczki z rozmachem, na oko, z głowy ćwiczę na gotowych wzorach. Na stronie Garnstudio jest mnóstwo pięknych ażurowych karczków.

Na bluzkę dla Kingi wybrałam stamtąd wzór Sweet Bay. Wykorzystałam jeden motek bawełny z wiskozą, drugi motek bawełny bąbelkami, a gdy włączyłam trzeci zielony, to już nie była bluzka, tylko sukienka. Dół robiłam już na oko, powtarzałam tylko ażurowy motyw z karczku. Trzy kolory, trzy motki, każdy innej wielkości i grubości, wymyśliłam, że te inne bajki może połączyć paseczek zakończonym listeczkami.

A oto sukienka, od inspiracji do improwizacji!


















 

 

piątek, 16 lipca 2021

Hmm.... hurt?

Między falami upałów, deszczu i nawet gradu przepływają kolejne tygodnie lata. Czasem burzliwie i gwałtownie, innym razem w dziwnym spowolnieniu i w jakiejś niemocy, w obawie, żeby się nie roztopić. Życie dziewiarskie już nie jest dodatkiem do codzienności, jakimś światem równoległym, tylko stapia się ze mną na dobre. Zawsze mam coś na drutach i dużo rzeczy w planach.  W głowie wirują nowe pomysły, lecz w takie dni bardzo gorące, raczej trzeba studzić ten zapał.  Zamiast porywać się z moherem na słońce, zamiast sprawdzać jak ciepła i miękka jest alpaka lepiej mieć teraz na drutach coś typowo letniego, bawełnę z lnem i chłodzącą wiskozą i dziergać ją jakimś prostym, kojącym ściegiem bez główkowania nad konstrukcją dzianiny. W upalne dni trudno zachować chłodne myślenie, a czasem nawet samo myślenie, niezależnie od temperatury😉 Właśnie taką aktywność dziewiarską na początku lipca zorganizowała mi Julia. Zobaczyła moje bawełniane topy (ten i ten) i poprosiła o taki sam, również z dropsowej włóczki belle,  w kolorze róża migdałowa. Jak nie przepadam za powtarzalnością w tym co robię na drutach, tak tym razem pomysł mnie ucieszył i rzeczywiście okazał się idealnym lipcowym dziergadłem. Nie ukrywam, że sugerowałam jej jakieś urozmaicenia, ażury, rozcięcia, wydłużenia czy coś,  jednak Julia wiedziała czego chce, to miał być taki sam, prosty top, tylko nieco dłuższy niż moje. Sytuację miałam ułatwioną przez zbliżony rozmiar.

Tak więc powstała trzecia tego typu bluzeczka, jak dla mnie to już prawie hurt. Do paczki z bluzką postanowiłam dołączyć ubranka dla lalek, coś co ucieszyłoby również Tereskę. Zrobiłam szybko dwa landrynkowe komplety, różową spódnica z bolerkiem z połyskliwej włóczki i coś typowo letniego, spódnicę, kapelusz i torebkę z bawełny, w letnich owocowych kolorach, a torebkę nawet w owocowej, cytrusowej formie. Spódniczka może być dłuższa lub krótsza, wystarczy podwinąć w pasie. Te drobiazgi robiłam po prostu z głowy, na oko, bawełniany komplet zaczęłam od spódnicy, pobawiłam się z kształtowaniem formy rzędami skróconymi, wykorzystałam je również w kapeluszu i spódnicy. Czysta przyjemność i zabawa!

Dodatkowy pożytek z bawełnianych topów jest taki, ze mogą służyć jako tło do zdjęć dla małych form😊