Pokazywanie postów oznaczonych etykietą torebki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą torebki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 2 sierpnia 2025

Posplatane chabry

Ta niewielka dzianinowa torebka może pomieścić kilka niezbędnych przedmiotów: klucze, telefon, portfel, a nawet zeszyt lub książkę. Rozmiar określają konkretne parametry, tyle a tyle centymetrów na długość, szerokość, wysokość.

Rękodzieło ma także w sobie wiele elementów związanych z procesem tworzenia, które są niejednoznaczne i niewymierne. Gdy więc od takiej strony zaglądnie się do tej małej torebki to jej pojemność może okazać się zaskakująco duża. Ach, ile tego tam! Ile tematów, wrażeń, pomysłów, emocji, treści posplatanych i osobnych. Wystarczyłoby dotknąć jednej nitki i rozwinąć wątek…  Teraz jednak zamykam tę torebkę na moment,  a wszystkie dziewiarskie opowieści przychodzące mi do głowy na razie odkładam, jak książki, na półkę, na potem. A potem, po chwili namysłu znów sięgam do torebki i  wydobywam z niej dwa tematy do mottozmotkowego tekstu. Pierwszy o kolorach, a drugi o powstawaniu chabrowych wzorów. 

O moim zamiłowaniu do kolorów piszę w niejednym poście na tym blogu. Za każdym razem jest to ciekawa przygoda, bez względu na to, czy chodzi o etap poszukiwania włóczki, dobierania kolorów do charakteru dzianiny… i osoby, decydowania o odcieniu czy też odkrywania całkiem nowych połączeń z dobrze mi znanych, a nawet opatrzonych materiałów. Niesamowity jest ten moment, impuls, gdy pojawia się pewność, że „to jest to”, po prostu to czuję.

Na takiej samej zasadzie działa to też w drugą stronę, gdy „nie czuję” koloru to nie rozpoczynam pracy, no chyba że ktoś by mnie poprosił, ktoś komu bardzo by zależało, ale jakoś nie przypominam sobie takich sytuacji😉

Pracę na wzorem chabrów rozpoczęłam jeszcze w ubiegłym roku, pod wpływem inspiracji haftami kaszubskimi w ramach poszukiwań projektu Posplatane „Polskie wzory w dziewiarstwie. Ujęcie współczesne”. Opracowałam dwa wzory, zrobiłam nawet próbkę z jednym z nich, ale jakoś żadnego nie przeniosłam na dzianinę, między innymi dlatego, że w swoich włóczkowych zapasach nie znalazłam chabrowej wełenki nadającej się na planowane mitenki albo rękawiczki. Między ciemnymi jak noc granatami a bladymi błękitami brakowało bławatkowej niebieskości. Postanowiłam coś kupić, kiedyś, przy okazji. I tak chabrowy temat odłożyłam na wiele miesięcy. Aż tu nagle przyszło kolejne lato, na łąkach i w ogrodach zakwitły chabry, maki… Wcześniej jeszcze maki z mojego wzoru pojawiły się na torebce (klik), a w ślad za nimi przyszła wizja chabrów na innej torebce, a jako że miała to być rzecz dla osoby, która bardzo lubi te kwiaty i ich kolor, to poczułam motywację i powiew wiatru w skrzydła. Wzięłam się za opracowywanie wzoru całkiem od nowa, potem dobrałam trzy kolory bawełnianej włóczki i wykonałam torebkę według własnego pomysłu.

Co do kolorów, ten główny, będący tłem – jak go określić, miętowy, szałwiowy? A może wiatrowy, on jest taki lekki. Sprawdzam dokładnie – no nie jest to kolor wiatrowy, ani niebowy czy też niebowiutki, a już na pewno nie besowiuteńki. Jakże porywająco piękne są te dawny nazwy kolorów, ja sama poznałam je niedawno w związku z poszukiwaniami polskich wzorów regionalnych. Przeglądanie palety barw i nazw zamieszczonych na stronie Regionalna Grupa Barw (link) – projektu poświęconego badaniu kultury ludowej uświadamia jak bogate jest to dziedzictwo, jak mocno związane z przyrodą. Nazwy kolorów tak ważne przy farbowaniu, tkaniu, wyszywaniu odnoszą się do natury, do pogody, do konkretnych roślin i zwierząt. Są to określenia ciekawe, bardzo obrazowe, niektóre trochę dziwne, techniczne, ale w zdecydowanej większości są one poetyckie, pełne wrażliwości na otaczający świat i takiej czułości do natury. To jest dopiero czucie koloru! Dla mnie to także refleksja o uważnym patrzeniu na to, co wokół i zachęta by szukać wzorów piękna.

 

A oto torebka w chabrowe wzory. Z torebką makową łączy ją nie tylko kwiatowa inspiracja ale także ta sama tkanina, wykorzystana na podszewkę. 



















Edycja 20.08.2025
Poniżej zdjęcia torebki w użyciu, wszak to dzianina użytkowa. 












czwartek, 29 czerwca 2023

Czas letnich torebek

Siadam przed komputerem po długim czerwcowym dniu, wypełnionym obficie oczywistością codzienną i spontanicznymi planami. O tej porze jedno i drugie jest smakowite, jędrne i soczyste jak świeże czereśnie, dzisiejsze, wczorajsze i te sprzed lat. Och, zagalopowałam się, klimaty czereśniowe na blogu pojawią się wkrótce, wraz z kolorowym dziecięcym sweterkiem, ale jeszcze nie dzisiaj.

Tak się złożyło, że ostatnio w trzech postach z rzędu przedstawiałam skarpety, można by więc podejrzewać mnie o zawężenie obszaru zainteresowań dziewiarskich do tej jednej formy i rozszerzenie sezonu skarpetkowego na wszystkie miesiące roku. Owszem, polubiłam skarpetki i mam jeszcze trochę do pokazania, ale dziergam też inne rzeczy. Ostatnio przedmiotem moich zainteresowań stały się torebki. Torebki jako takie zawsze bardzo lubiłam, ale teraz zapoznaję się z tajnikami  torebek dzianinowych i przyznam, że jest to fascynujące, biorąc pod uwagę ile jeszcze rzeczy warto się nauczyć, poznać, opracować. To kolejny wciągający rozdział w dziewiarskim życiu.

Kiedy wracałam dziś do domu na widok mijanego budynku poczty przypomniałam sobie, jak w erze pisania listów papierowych kupowałam znaczki pocztowe, i na listy i na kartki. Wnętrze urzędu pocztowego miało swój klimat, było tam dość surowo, bez przesadnej ilości światła, minimalistycznie i nawet dość cicho, nie licząc mocnego stukotu przybijanych pieczęci. Kiedyś kupując znaczki zapytałam czy może są jakieś inne, wtedy pani wyjęła klaser, w którym znaczki uporządkowane były według ceny i okazało się że owszem, jest wybór. Od tej pory zawsze decydowałam się na te obrazki, które mi się najbardziej podobały. Znaczki na listy były trochę droższe niż na pocztówki, wiadomo listy były cięższe, ale z drugiej strony pocztówki mogły być przeczytane przez każdego. Swoją drogą ciekawe, czy ktoś jeszcze używa papeterii, albo chociaż słowa „papeteria”😉

W okresie wakacyjnym nie zawsze pisało się długie listy, częściej natomiast pocztówki. Pamiętam, że całkiem sporo treści można było zmieścić na tych kartkach, niektóre zdania wyciągały się dookoła całej kartki, z dołu, z boku, aż po znaczek. Te pocztówkowe skojarzenia pojawiły się gdy nowa właścicielka przesłała mi plażowe zdjęcie zrobionej przeze mnie torebki.

Zatem dziś wraz z wakacyjnymi pozdrowieniami przesyłam zdjęcia trzech torebek z bawełny, dwie według własnego pomysłu, a trzecią z opisu na torebkę tulipan.

A oto te torebki, pierwsza z kilku bawełnianych włóczek  w odcieniach błękitu, bieli i szarości, druga z podwójnej nitki bawełny Muskat Drops w kolorze o pięknej nazwie srebrna orchidea, a tulipan z trzech kolorów bawełny Drops Love You 8



 















poniedziałek, 15 maja 2023

Moje dziewiarskie abecadło. R jak rekreacja i rozwój.

Rozmaitość rękodzielniczych rozrywek rozprzestrzenia się na różne rejony, a rozpoczyna się od nabrania oczek, od jednego rządka,  potem kolejnego. Relaksujące robienie na drutach, rytmiczne ruchy rąk, rozluźnienie, rozmyślanie… a czasem rozkojarzenie, jakiś błąd w rozliczeniach, rozczarowanie i chęć zmiany rutyny.

Równocześnie rozrywka i rozwój – oto czym jest dla mnie rękodzieło. Różnimy się jednak, każdy ma swoje sposoby na relaks i swoje ścieżki rozwoju. Jeśli uda się znaleźć coś naprawdę swojego, bliskiego sercu wówczas rozwijanie pasji staje się czymś naturalnym a nawet subiektywnie niezbędnym. Dobrze pasuje mi tu słowo „rekreacja”, a że jedną z moich ulubionych rozrywek jest też wsłuchiwanie się w słowa i ich sens, to zatrzymam się chwilę nad tą rekreacją. Pięknie wiruje mi ten wyraz. Pierwsze skojarzenie to odpoczynek związany z jakąś formą aktywności, różne to mogą być rzeczy, ale to co jest uniwersalne to „re-kreacja”, ponowne tworzenie. Rekreacja to odpoczynek, a kreacja to tworzenie czegoś na nowo, ale z czego? Z tego do czego mamy dostęp, z siebie samego, z nitek wspomnień, z kłębków wrażeń, ze zgromadzonych zapasów i nowych pragnień, z tego co było, z tym co przychodzi… Tak rozumiana regeneracja robi robotę w kwestii rozwoju! To była reklama regeneracji i rozwoju😊 O rozwoju napisałam już nieco kiedyś w poście „Użyć zwoju do rozwoju”, zachęcam do lektury tamtego tekstu. Dziś nie będę pisać rozprawy o rozwoju, bo to temat tak duży, że aż na całe życie, przytoczę za to przykład z rodzinnego ogródka. Tak oto w moim dziewiarskim abecadle w rozdziale poświęconym R pojawia się również rodzina. Większość mojego bloga jest ilustracją tego jak rodzina wpływa na rozwijanie pasji, bo mam dla kogo robić i jeszcze długo będę miała, różne rzeczy w różnych rozmiarach. Ponadto robienie dla rodziny jest też mniej ryzykowne, mniej stresujące. Jest też druga strona medalu, którą w gruncie rzeczy też lubię. Bliskie osoby nie owijają w bawełnę, mówią wprost gdy coś im się nie podoba, a nawet nie muszą mówić.  Jeszcze innym motywatorem rozwojowym są rodzinne zamówienia, czasem zaskakujące. Ostatnio siostra poprosiła mnie o zrobienie czapki na wiosnę i lato, ażurowej, lekkiej i żeby przypadkiem nie była za ciepła i w żadnym wypadku nie gryzła jak niemal każda wełna, no więc najlepiej z bawełny. Czy ty wiesz o co mnie prosisz? Chyba się nie da zrobić wygodnej czapki z bawełny, więc może zrobię Ci coś innego, niekoniecznie na głowę, a jak na głowę to powiedzmy kapelusz. Nie, absolutnie nie kapelusz, to ma być czapka. No dobrze, spróbuję, przypominając sobie słowa jednej z nauczycielek mojego syna, „że skoro próba to nieudana”. W gruncie rzeczy sama byłam ciekawa czy się uda, wprawdzie kiedyś robiłam czapkę z bawełny z wiskozą, ale ona była cieplejsza, z podwójnym ściągaczem. No właśnie, ściągacz, to podstawowa sprawa by czapka była wygodna. Zaczęłam od elastycznego ściągacza, który wbrew moim wyobrażeniom o bawełnie faktycznie był elastyczny, wybrałam luźny ażur o nazwie gothic lace, a co do rozmiaru i wygody uspokajało mnie mierzenie czapki w trakcie pracy. Weronika od razu ją polubiła, ma takie nakrycie głowy jakiego potrzebowała, a ja poszerzyłam swoje doświadczenie w tworzeniu czapek. I przy okazji poznałam nową włóczkę, organiczną bawełnę z dodatkiem kaszmiru BC Garn Summer in Kashmir.

Kolejne dzianiny które dziś zaprezentuję to także rzeczy dla rodziny. Kiedyś Kasia powiedziała mi, że marzną jej w nocy stopy, więc od razu chciałam jej podarować jakieś skarpety. Jako, że nabrałam rozmachu w tej dziedzinie to od ręki mogłam dać jej całkiem nowe, właśnie zrobione, jednak stwierdziła że woli sama wybrać kolor i poczekać. Dla Kasi zrobiłam dwie pary skarpet, jedne z cieniowanej błękitnej włóczki Rowan socks ocean, z ażurowym motywem i klasyczną piętą. Druga para to testowe skarpety Romanza autorstwa Renaty Grabskiej, już w samej nazwie tego projektu jest fantazja i rozmach, do pięknego japońskiego ażuru wybrałyśmy gładką włóczkę Schachenmayr, wełnę z bambusem Regia Premium Bamboo w kolorze wrzosowym.

Ostatnia rodzinna dzianina to letnia torebka dla siostrzenicy. Robiłam ją „na oko”, prostym szydełkowym ściegiem z różnych resztek bawełnianych włóczek. To była czysta rekreacja, a najprzyjemniejsze było samo dobieranie kolorów, chłodnych i kojących oraz widok gorącego błysku w oczach Helenki😊


































sobota, 3 grudnia 2022

Myśli pomyślne – podkład muzyczny. Torba Musical Mosaic

Życie każdego człowieka jest pewną historią, niepowtarzalną, osobną i zarazem posplataną z innymi, z większą całością, zakorzenioną w dziejach przodków, osadzoną w teraźniejszości i tworzącą przyszłość. I na te wielce złożone sprawy każdy może mieć inne zapatrywania. Jedni twierdzą, że człowiek to tylko igraszka w rękach ślepego losu, rozdającego dary lub rzucającego kłody, inni zaś przekonują, że każdy jest kowalem własnego losu, sterem, żeglarzem i okrętem, oczywiście wyspanym do syta, bo wiedział jak sobie pościelić. Między tymi skrajnościami istnieje wiele możliwych wariantów i kombinacji, różniących się choćby odpowiedzią na pytanie - na co mamy wpływ?

Życie jest jak film. Wyciągając wnioski z tego porównania można oceniać reżyserię, scenariusz, obsadę, a przede wszystkim starać się najlepiej jak się da zagrać swoją rolę. Warto też zadbać o podkład muzyczny. Muzyka może wpływać na nastrój, wzruszać, wyciszać, dodawać energii. Jest to o tyle wdzięczne, że można zacząć w każdej chwili, wybierając takie brzmienia, które najlepiej na nas działają w danym czasie, decydując czego chcemy słuchać, a czego nie. To jest niesamowite, że w pewien sposób tworzymy ścieżkę dźwiękową swojego życia, Choć nie jestem muzykiem jest mi z ta ścieżka bardzo bliska i to od dawna, a szczególnie ostatnio. Po pierwsze trochę mniej spaceruję, więcej słucham, a i nawet na drutach zrobiło się muzycznie. Gdy zobaczyłam mozaikową torbę zaprojektowaną przez Renatę Witkowską nie tylko zachwyciłam się wirtuozerią projektu, ale też   od razu wiedziałam, że byłby to dobry prezent dla mojej siostrzenicy. Wzór nie wyglądał na łatwy, jednak postanowiłam spróbować swoich sił i zgłosiłam się do testu. O kolorach zdecydowałam sama, chciałam użyć włóczki cieniowanej z krótkimi przejściami kolorystycznymi. Do mojego wyobrażenia najbardziej pasowała Catania Color Schachenmayr znaleziona na allegro.  Zabawne jest to, że jakoś nigdy wcześniej nie kupowałam włóczek na allegro, dopiero do muzycznego projektu.  Podczas dziergania torby miałam też inne tematyczne skojarzenia, ptaki siedzące na drutach przypominały mi nuty na pięciolinii. Drobne decyzje, codzienne wybory, myśli i słowa, których używamy zaczynają tworzyć naszą rzeczywistość. I dobrze by było, żeby się nam podobała, a muzyka której słuchamy była zgodna z tym, co nam w duszy gra. Warto zadbać o ścieżkę dźwiękową swojego życia!













A z resztek włóczki zrobiłam etui na telefon:



wtorek, 9 sierpnia 2022

Lato szydełkowe, lawendowe, kosmiczne:-)

Lato. Lubię ten czas, tę przestrzeń, ilość kolorów w naturze, nieskończoność form, wschodzące słońce, poranną kawę na balkonie, sierpniowe niebo, twarz księżyca, radość gwiazd, niesamowitą ciszę ciepłej nocy, bliskość najbliższych i myśli o tych, których twarzy już dobrze nie pamiętam, zresztą o sobie samej też zapominam w takich chwilach. I nie wiem czy to jest zapominanie czy zapomnienie.  Zwykłe zapominanie zamyka coś znanego, a zapomnienie otwiera na nieznane, więc może jestem gdzieś pomiędzy... A księżyc ma taką minę jakby stamtąd widział i wiedział wszystko, jeśli nie od zawsze, to od bardzo dawna. I tak jestem tu w tej chwili, między porankiem a nocą, między zachwytem nad barwą i miękkością pogniecionych płatków rozkwitającego na kilka dni maku i zachwytem nad formą Wielkiego Wozu niezmienną od wieków, a w każdym razie od moich dziecięcych lat. Cieszą mnie wszystkie te cuda widoczne gołym okiem. Dają też dobry dystans do wielu różnych spraw, do siebie. Dobrze jest spojrzeć na sierpniowe niebo, nad miastem czy nad lasem, zmienić perspektywę, uznać, że wiele rzeczy samo się układa jak trzeba, choć czasem inaczej niż się planowało. Tak bardzo lubię lato, choć już nie da się nie zauważyć żółknących i brązowiejących gdzieniegdzie liści, zapowiedzi że ten czas jednak minie. Ale wciąż  jeszcze trwa i można czerpać z tej obfitości do syta.

I w moim dziewiarskim pamiętniku lato w pełnej krasie. Nadal letnie przędze i lekkie dzianiny. Pojawia się także coś zupełnie nowego dla mnie. Pierwszy w życiu projekt szydełkowy wykonany na podstawie opisu. Od dawna umiem posługiwać się szydełkiem, czasem robię jakieś wykończenia dzianin zrobionych na drutach, czasem jakieś zabawki, zawsze na oko, na wyczucie, bez schematu.

Pamiętam taką przygodę z szydełkowymi schematami,  gdy dobrych parę lat temu po wieloletniej przerwie z entuzjazmem wróciłam do dziergania i postanowiłam też zaopatrzyć się w jakieś źródła inspiracji. Kupując pod Halą Targową czasopisma dla dzieci sięgnęłam po gazetkę z dzianinami, jak się okazało szydełkowymi. Mocno się zdziwiłam gdy zobaczyłam dziwne hieroglificzne symbole, zupełnie mi nieznane. Kosmos jakiś. A że moje ręce tęskniły do drutów, więc szydełkowe pismo poszło w świat. Ostatnio jednak spędziłam z szydełkiem więcej czasu, zrobiłam ciepłą, prostą chustę. Zachęciła mnie do tego Asia, mistrzyni szydełkowych chust i serwet, autorka bloga Druty i motki. Jej słowa „to najprostszy wzór wszechświata” trafiły do mnie tak skutecznie, że zaczęłam chustę. I skończyłam, nawet się nią dogrzewałam w potrzebie, ale na blogu pokażę ją dopiero po zrobieniu zdjęć. Chusta ta dodała mi odwagi by nauczyć się czytać wzory szydełkowe. Doskonałą ku temu okazją był test torebek zaprojektowanych przez Renatę Witkowską. Nie przejmowałam się specjalnie moim analfabetyzmem szydełkowym, bowiem znając już styl Reni, zarówno w kwestii instrukcji jak i komunikacji mogłam podjąć się nowego zadania. I w trakcie pracy te symbole, które wcześniej wydawały mi się kosmiczne okazały się czytelne i zrozumiałe.

Zanim jednak zaczęłam robić torebkę musiałam wybrać materiał, ku mojemu zdziwieniu w żadnym z pełnych pudeł nie było odpowiedniej przędzy, więc trzeba było kupić włóczkę. Co jednak zrobić, gdy trudno zdecydować się na jeden kolor? Kupić kilka takich, które najbardziej się podobają i połączyć je w jednym projekcie. A żeby było jeszcze ciekawiej można zrobić każde ucho w innym kolorze😊

A oto moja wersja torebki Lawenda według projektu  Renaty Witkowskiej wykonana z trzech kolorów bawełnianej włóczki Drops You 8: