Na każdym kroku zetknąć się można z zaproszeniem do kupna, natarczywie dosłownym lub bardziej subtelnym, zawsze jednak dającym do zrozumienia, że musisz to mieć, nawet lekarstwo na nienazwane wcześniej dolegliwości. Wiadomo, nastały czasy pompowania konsumpcji, producenci prześcigają się w coraz skuteczniejszych sposobach docierania do portfeli odbiorców w taki sposób, aby stale podsycane pragnienie kupowania stało się niekwestionowaną koniecznością. Kojarzące się z materializmem hasła jeszcze więcej, jeszcze lepiej, jeszcze bardziej zagościły również w sferach mentalnych, duchowych i bujnie rozkwitły wraz z modą na samorozwój. Wystarczy się przyłożyć i możesz jeszcze więcej, jeszcze lepiej, jeszcze bardziej. Ruchy, ruchy, wyłazimy ze strefy komfortu i hop do przodu! Nie podoba się komuś? Że to niby presja? No wstyd, wśród tylu rozwojowych ofert na pewno znalazłoby się też coś dla opornych osłów. Tyle możliwości, każdy może osiągnąć najwyższy stopień oświecenia i prawie jak w sporcie im młodszy, tym szybciej, czyż to nie robi wrażenia?
Na mnie parę lat temu wrażenie zrobiły słowa Janusza Kapusty, że aby się rozwijać, trzeba się najpierw zwinąć. Taki żart z modnych trendów, mocno dający do myślenia. Czy to przypadek że nasz najbardziej rozwinięty i zarazem najmniej poznany organ składa się ze zwojów? Dziewiarce zwoje będą kojarzyły się również z wełną, i nie tylko teoretycznie, ona będzie chciała zwinąć się z bezsensownej imprezy i nie przeoczy pasmanterii, która nawinie się na trasie wycieczki.
Czekałam kiedyś w kolejce na szpitalnym korytarzu z rękami zajętymi koralowym swetrem i to moje robienie na drutach nie dawało spokoju jednemu panu. Głową to kręcił to kiwał i wzdychając głęboko szczerze się dziwił: - naprawdę chce pani sama zrobić sweter? – odpowiedziałam, że nie tylko chcę ale już robię, oczywiście sama, nie mam pomocników. - No ale to strasznie dużo roboty. - Nie przeczę, ale sam pan widzi ile już przybyło. - Przecież można kupić gotowy, niedrogo, nawet za parę złotych. -Wiem, ale wolę sama. O tym, że zdarzało mi się kupić gotowy sweter tylko po to, żeby spruć już mu nie powiedziałam, co go będę narażać na przeżycie szoku, wprawdzie byliśmy w szpitalu i mógł liczyć na szybką pomoc. Ten sympatyczny starszy pan miał wiele racji, robienie na drutach to zajęcie pracochłonne, czasochłonne, ale przecież nie chodzi o samo posiadanie swetra a już na pewno nie o szybki efekt. Przecież w wartość rękodzieła wpisany jest też poświęcony czas. Nie wszystko musi być na już, natychmiast i na wczoraj, czasem warto działać powoli. Pośpiech kojarzy się z poganianiem i z presją, a powolność nomen omen z wolnością. Wiele lat temu Ryszard Kapuściński odniósł się krytycznie do kursów szybkiego czytania, tłumacząc że napisanie jednej strony jest owocem lektury wielu książek. A każdy wydziergany sweterek ma w sobie ślad wcześniejszych doświadczeń, i mozolną naukę podstaw i zdobywanie kolejnych umiejętności, a nawet zapowiedź przyszłych projektów.
Takie to myśli przyszły mi do głowy, gdy znalazłam w szafie pewien nieudany sweter zrobiony w bawełny w kolorze dojrzałego zboża albo jesiennych traw. Prosty fason z prostokątów i kwadratów. Najpierw zadałam sobie pytanie, czy jest sens pokazywania w Internecie czegoś, co okazało się pudłem dosłownie i w przenośni. Uznałam, że jednak warto choćby dla samego zdefiniowania pewnych trudności, w tym przypadku dwóch. Pierwsza to kwestia dopasowania fasonu do własnej sylwetki. Teraz już wiem, że kwadraty nie są dla mnie dobrym rozwiązaniem. Kwadratowe pudło zarzuciłam więc na smukłą dziewczynę. Wolno mi;-)
Druga trudność jest natury technicznej, choć zachwycają mnie ażury to nadal nie potrafię wyplatać ich w bardziej skomplikowanych formach. Daję radę z chustą czy z panelem ażurowym w swetrze, ale chciałabym pójść po całości z elegancko wymodelowaną linią ramion. To może jednak będę się rozwijać?
Lubię czytać Twoje posty, tak mądrze piszesz o życiu. Sweterek nie jest taki zły, tylko rzeczywiście taki kwadratowy fason nie na każdej sylwetce dobrze wygląda. Coś o tym wiem, bo właśnie męczę "kwadraciak" i ciągle coś zmieniam, poprawiam , aby jakoś w nim wyglądać.
OdpowiedzUsuńteż mam tak, ze wolę sama.... masz fantastyczną sylwetkę i pięknie pewnie byś wyglądała we wszystkich dopasowanych sweterkach :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post w dzisiejszym hyper świecie. Stawiam na ewolucję a nie rewolucję, w każdej strefie.
OdpowiedzUsuńNo i jak dla mnie ten sweterek jest bombastyczny, chciałabym taki.
Dziękuję Wam serdecznie:-) Okazuje się, że nie mam opcji odpowiadania na poszczególne komentarze, więc będzie jedna odpowiedź. Fason prosty, fajnie się robi, ale przy pewnego typu sylwetce gorzej się wygląda, mnie jakoś tak poszerza i skraca. W tym egzemplarzu wyszły mi za szerokie rękawy, zbyt wąskie z kolei nie byłyby wygodne przy zszywanym swetrze, wiem bo takie też zaliczyłam. Sylwetkę mam jaką mam, powiedziałabym bardziej bombastyczną;-) a na tych zdjęciach jest moja szczuplutka siostrzenica, na niej z kolei rękawy są ogromniaste. Ewolucja a nie rewolucja, bardzo mi się podoba! Niby tylko jedna literka je różni. Dziękuję raz jeszcze.
OdpowiedzUsuńChyba nadal jest to parcie zewsząd, żeby wyścigu ze "strefy komfortu", określenie to od początku doprowadziło mnie do białej gorączki, nawet nie wiem dlaczego, że to taka typowo nowomowa, zargon coach'ingowy? Może... Jest to parcie, że musisz, że jak nie, ale przecież rozwój, szybko, do przodu, bo trzeba do oświecenia, do duchowości i to już. Sorry, ale to strasznie pieprzenie glupot w sumie, ale wszyscy, no oprawie w to wchodzą. I to jest nie do wiary... Pozdrawiam. A sweter mi się bardzo podoba, kolor też :) S xx
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) Myślę, że to określenie drażni jak sobie człowiek zada sobie pytanie czym jest dla niego strefa komfortu i jak często czuje się naprawdę dobrze i być może rozwój to raczej poszukiwanie takiej strefy. Ale to wymaga też zatrzymania się a nie gonitwy, wyścigu, do którego w sumie jesteśmy przyzwyczajani i z rozpędu nomen omen wchodzi się też w różne takie trendy.
OdpowiedzUsuńwykończenie rękawa : SZTOS! moja szefowa w pracy mawiała: "pośpiech wskazany przy łapaniu pcheł" szkoda żeby leżał w pudle! ładny jest :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Pozdrawiam ciepło:-)
Usuń