sobota, 3 lutego 2018

Liczenie do dwóch

W roztargnieniu, w zmęczeniu gubię rękawiczkę. Trudno. Mam lekcję, że trzeba uważać, przecież wystarczy jedna myśl albo zaledwie rzut oka na rękawiczki zdjęte z dłoni. Bardzo proste.  Tymczasem przychodzi kolejny zabiegany tydzień, udaje mi się załatwić parę ważnych spraw, jednak w kwestii ulubionych rękawiczek nie mogę doliczyć do dwóch. No nie!

Szczęśliwie po zwariowanym tygodniu zapowiada się nieoczekiwanie spokojna niedziela. Dobry czas by zmienić pościel i niektóre swoje przekonania. Na przykład to, że ręcznie robione rękawiczki służą wyłącznie do podziwiania czyjejś pracy albo  do wydawania westchnień głębokich „gdybym miała więcej czasu! ” i cichych „może kiedyś…”. A dlaczego nie miałabym sama zrobić rękawiczek, skoro ich potrzebuję? Wyciągam więc komplet drutów pończoszniczych, wybieram odpowiednią wełenkę, która wygląda jakby dostała rumieńców z radości i próbuję sobie przypomnieć jak to się zaczynało. Skarpet i rękawiczek uczyłam się robić w dzieciństwie, lecz nie rozwijałam tych umiejętności, gdyż  uważałam, że to coś żmudnego i czasochłonnego. Jednak teraz trzymając w dłoniach jednocześnie kilka drutów zachłysnęłam się tą pracą, wymaganą precyzją, której być może nie podołam i na moment znów poczułam się jak mała dziewczynka. Zdecydowałam się na włóczkę w kolorze intensywnej, ciemnej czerwieni i gęsty warkoczowy wzór, gdyż wiadomo że zimą nawet od patrzenia na tego typu ściegi robi się cieplej. Pierwszej rękawiczki powoli przybywało, spokojnej niedzieli ubywało, a na jej horyzoncie zaczęły się wyłaniać kontury trudnych zadań nadchodzącego tygodnia. To już nie pora na sentymenty, trzeba myśleć raczej o teraźniejszości. Zamieniam komplet drucików na druty z żyłką, wierząc że „magic loopem” będzie się robiło znacznie szybciej. Jeszcze dwa dni i obydwie rękawiczki gotowe. Patrzę, patrzę i zdaje mi się, że gdzieś coś takiego już widziałam. Już wiem. Sweter dla Zosi. Wypisz, wymaluj, wydziergaj. Bardzo podobny odcień, prawie taki sam motyw. Nie powinno mnie dziwić to podobieństwo, przecież podoba mi się ten kolor i lubię tego typu wzory. Ciekawi mnie jednak, jak to się dzieje, że wracamy do niektórych motywów, świadomie lub bezwiednie powtarzamy jakieś schematy i nie mam tylko na myśli dziergania. To, na co zwracamy uwagę na pewno będzie do nas wracać, choć może w innej formie.

Oto moje pierwsze w dorosłym życiu własnoręcznie zrobione rękawiczki dziwnie przypominające ubiegłoroczny sweter. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz