W roztargnieniu, w zmęczeniu
gubię rękawiczkę. Trudno. Mam lekcję, że trzeba uważać, przecież wystarczy
jedna myśl albo zaledwie rzut oka na rękawiczki zdjęte z dłoni. Bardzo
proste. Tymczasem przychodzi kolejny
zabiegany tydzień, udaje mi się załatwić parę ważnych spraw, jednak w kwestii
ulubionych rękawiczek nie mogę doliczyć do dwóch. No nie!
Szczęśliwie po zwariowanym
tygodniu zapowiada się nieoczekiwanie spokojna niedziela. Dobry czas by zmienić
pościel i niektóre swoje przekonania. Na przykład to, że ręcznie robione
rękawiczki służą wyłącznie do podziwiania czyjejś pracy albo do wydawania westchnień głębokich „gdybym
miała więcej czasu! ” i cichych „może kiedyś…”. A dlaczego nie miałabym sama zrobić
rękawiczek, skoro ich potrzebuję? Wyciągam więc komplet drutów pończoszniczych,
wybieram odpowiednią wełenkę, która wygląda jakby dostała rumieńców z radości i
próbuję sobie przypomnieć jak to się zaczynało. Skarpet i rękawiczek uczyłam
się robić w dzieciństwie, lecz nie rozwijałam tych umiejętności, gdyż uważałam, że to coś żmudnego i
czasochłonnego. Jednak teraz trzymając w dłoniach jednocześnie kilka drutów
zachłysnęłam się tą pracą, wymaganą precyzją, której być może nie podołam i na
moment znów poczułam się jak mała dziewczynka. Zdecydowałam się na włóczkę w
kolorze intensywnej, ciemnej czerwieni i gęsty warkoczowy wzór, gdyż wiadomo że
zimą nawet od patrzenia na tego typu ściegi robi się cieplej. Pierwszej rękawiczki
powoli przybywało, spokojnej niedzieli ubywało, a na jej horyzoncie zaczęły się
wyłaniać kontury trudnych zadań nadchodzącego tygodnia. To już nie pora na
sentymenty, trzeba myśleć raczej o teraźniejszości. Zamieniam komplet drucików
na druty z żyłką, wierząc że „magic loopem” będzie się robiło znacznie szybciej.
Jeszcze dwa dni i obydwie rękawiczki gotowe. Patrzę, patrzę i zdaje mi się, że
gdzieś coś takiego już widziałam. Już wiem. Sweter dla Zosi. Wypisz, wymaluj,
wydziergaj. Bardzo podobny odcień, prawie taki sam motyw. Nie powinno mnie
dziwić to podobieństwo, przecież podoba mi się ten kolor i lubię tego typu
wzory. Ciekawi mnie jednak, jak to się dzieje, że wracamy do niektórych
motywów, świadomie lub bezwiednie powtarzamy jakieś schematy i nie mam tylko na
myśli dziergania. To, na co zwracamy uwagę na pewno będzie do nas wracać, choć
może w innej formie.
Oto moje pierwsze w dorosłym życiu własnoręcznie zrobione rękawiczki dziwnie przypominające ubiegłoroczny sweter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz