środa, 18 maja 2022

Co się odwlecze… czyli „O” w dziewiarskim abecadle

Kilka miesięcy temu zrobiłam dla Kingi dzianinową sukienkę, bardzo kolorową, trochę karnawałową. Sama włóczka, choć ozdobiona mnóstwem barwnych bąbelków, wydawała mi się nieco za ciemna dla dziecka, więc postanowiłam ją czymś rozweselić. Z intensywnie różowej włóczki zrobiłam przypominający kołnierz Pierrota okrągły karczek i mankiety przy rękawach. Skończona sukienka już następnego dnia „poszła”  do przedszkola, a co do zdjęć trzeba było poczekać na odpowiednie okoliczności. Co się odwlecze to nie uciecze, jednak w przypadku dzianin może się zdarzyć, że choć nie uciecze, to na przykład się rozwlecze albo drastycznie skurczy przez przypadkowe lądowanie w wysokich temperaturach pralki.

Na szczęście w tej opowieści ani Kinga ani sukienka nie zmieniają tak szybko rozmiarów, choć w międzyczasie mija jesień, zima, wiosna, ospa. Wreszcie korzystając ze sprzyjających okoliczności mamy okazję do  wspólnej zabawy i zdjęć.

Odkąd prowadzę bloga to w miarę możliwości na bieżąco prezentuję nowo powstałe dzianiny. Oczywiście zdarzają się opóźnienia, ale to nie jest jakiś dramat, olaboga. Czasami nawet wychodzi to na dobre, tak jak w tym przypadku, bo przecież w karnawale nawet nie pomyślałabym o plenerowej sesji z dzieckiem. Oto więc doczekawszy się obfotografowania sukienki razem z modelką  mogę opublikować nowy post, oprócz pokazania zdjęć mogę też opowiedzieć o tym projekcie i opisać obrazy pojawiające się w mojej wyobraźni. Ograniczę się jednak do kilku skojarzeń związanych z moją pasją, które zaczynają się na literę O. O co chodzi z tą pasją? Ogólnie mogłabym określić to jako stan, który mnie ogarnia, a zarazem obszar który ogarniam ja sama. W objęciach pasji trudno odróżnić czy to jest odpoczynek czy może obowiązek. To opanowywanie nowych umiejętności, poznawanie wspaniałych osób, często na odległość, otaczanie się określonymi obiektami, odkrywanie nowych lądów, obalanie mitów, że robótki ręczne są nudne i żmudne. Odlotowe projekty i odjazdowe włóczki. Obok ogromnej obfitości dobrodziejstw, wśród tych wszystkich ochów i achów bywają też obawy, choćby taka czy aby włóczki nie zabraknie, albo czy dzianina się uda. U mnie sprawdza się opcja oddawania dzianin komuś, komu lepiej pasują, albo komu zaświecą się oczy😉 Na pewnym etapie dziewiarskiego dobrobytu w grę wchodzi także odchudzanie. Nie jest to proste zadanie, bowiem łatwo pomylić uszczuplanie zapasów z odchudzaniem portfela. Czasem robienie z resztek wymaga dokupienia brakującego motka, w oko wpada jakaś kusząca oferta, której trudno się oprzeć, więc wykorzystuje się tę okazję zakupu nowych włóczek, oczywiście w obniżonych cenach. Można ćwiczyć się w ograniczaniu, w odmawianiu sobie przyjemności, w ostudzaniu żądz, ale jeśli kocha się swoją pasję nie ma mowy o oziębłości. Nawet bez kupowania kolejnych włóczek można stworzyć coś nowego. Karnawałowa sukienka dla Kingi powstała z włóczek, które leżały u mnie dość długo, ciemna fantazyjna włóczka to Patons Bomboli  mieszanka akrylu, bawełny i poliamidu, a róż to najprawdopodobniej Yarn Art Jeans. Ze dwa lub trzy razy zaczynałam różne rzeczy z tych uroczych pędraczków Bomboli, lecz wcześniej żaden pomysł nie wydawał mi się odpowiedni. 

A oto ta sukienka.