Pod wpływem mieszanki wolnego przedpołudnia, deszczu stukającego o parapet i chłodu zabrałam się za tematy mało letnie😉 Tej zimy zrobiłam kilka par skarpet według własnego pomysłu, bawiąc się w projektowanie eksperymentowałam z wzorami i formami nie zapominając o funkcjonalności i estetyce. Efekty mojej pracy zamierzałam pokazać w jakimś odcinku Abecadła przy literze S, powiedzmy w Specjalnej sesji skarpetkowej, ale postanowiłam nie czekać na to S, tak jak czeka się na deszcz, albo na słońce. Pokażę dziś trzy pary skarpet, jedne cienkie robione wzorem warkoczowo ażurowym oraz dwie pary z włóczki grubej z motywami przypominającymi motyle, trzy różne rodzaje kształtowania pięty. Nie pytam czy to dużo czy nie, raczej zastanawiam się, co takiego jest w tym skarpetkowaniu? I mam na ten temat kilka refleksji.
Niewielka dziania, zaledwie
epizod w życiu dziewiarki, który najpierw wzbudza ciekawość i chęć sprawdzenia
swoich możliwości, a potem nie wiadomo właściwie kiedy zaczyna się rozwijać i
rozkręcać. Mała rzecz – skarpety. Za fenomenem ich dziergania kryje się wiele pozytywnych
czynników, takich jak zadowolenie z wykonanej dzianiny, przyjemność noszenia
oraz radość z obdarowywania innych. Nie bez znaczenia są też aspekty praktyczne
takie jak względnie szybki czas realizacji oraz ilość potrzebnej włóczki, można
wykorzystać coś z zapasów, nawet resztki, które dają duże pole wykazania się
kreatywnością, jeśli zaś potrzebna jest nowa włóczka, to kupno jednego motka
czy dwóch nie boli😉 Przyjemne jest także poszukiwanie materiału
na skarpety, a jest z czego wybierać!
Zastanawiałam się ostatnio czym
różnią się skarpety od innych niewielkich dzianin, które również spełniają
wyżej wymienione kryteria. Dlaczego to nie szaliki, opaski, osłonki czy
powiedzmy podkładki? Piszę o sobie, o swojej fascynacji tą formą, lecz wiem, że
w dziewiarskim świecie nie jestem wyjątkiem. Jak już kogoś wciągnie to na
dobre, mówi się na to skarpetkoza, nieuleczalna – i całe szczęście.
Satysfakcja rośnie w miarę
dziergania, gdy widać jak układa się wzór, gdy forma wychodzi taka jak być
powinna, gdy mierząc w trakcie pracy łatwo wyobrazić sobie całość. Przełomowym
momentem jest pięta. Kiedyś jeden post skarpetkowy zatytułowałam „Dorastanie dopięt”. Wciąż dorastam.
Tajemnica satysfakcji z dziergania
skarpet to radość z odtworzenia naturalnego skomplikowanego kształt stopy, która
jest formą trójwymiarową, dynamiczną, ruchomą. To jest naprawdę ambitne zadanie!
Szyję można owinąć szalem, czy omotać chustą, będzie jej dobrze, no ale noga
woli mieć dopasowaną skarpetę, nawet dawno temu, gdy skarpet nie miała, jeno
onuce to musiały być one owijane starannie.
Od kilku lat lubię robić skarpetki, z powodu wszystkich wyżej wymienionych powodów. Zdjęcia skarpet też lubię, i na płasko i w blokerach i na stopach.
Cienkie ażurowe zrobiłam z włóczki
Austermann Step Classic 1009, jednobarwne z Novita 7 Brothers w kolorze lód, błękitne
w kolorowe plamki są wykonane także z Novity 7 Brothers, w tweedowej serii Nummi,
w kolorze o pięknej nazwie Błękitne skrzydła.