Gdy przychodziły na świat moje
dzieci to dotychczas znany mi
wszechświat poszerzał się o nowe planety. Poznawałam ich niezwykłość i
odrębność w wirującym rytmie codziennych zmagań, zadań i zaskoczeń. W obrotach
spraw niespodziewanych, w przyziemnych trudach i w przypływach radości.
Mijał mi czas, przybywało dobytku,
doświadczeń, dolegliwości. I oto jestem babcią. Dopiero teraz rozumiem co to
znaczy „pobaw SIĘ ze mną”. Zostaw wszystko, myślenie, obowiązki, oddaj się
zabawie, znajdź w niej radość, znajdź w niej siebie, a wtedy się spotkamy i
nasza radość będzie jeszcze większa.
Takiego „bawienia się”
doświadczyłam dziergając kolejne pacynki - babcię i leśniczego. Na gwiazdkę zrobiłam
Czerwonego Kapturka i wilka. To było jednak za mało do odtworzenia bajki.
Szczerze mówiąc nie spieszyłam się z tymi następnymi pacynkami,
gdyż nie miałam pomysłu jak ugryźć babcię, a o leśniczym wolałam nie myśleć. I
dobrze, że nie chwyciłam od razu za druty, a gdy pomysł już dojrzał dziergałam
z przyjemnością. Robiąc na drutach te pacynki myślałam sobie, że napiszę o
interpretacjach bajek, zwłaszcza tej jednej, że odwołam się do lektury Bruno
Bettelheima „Cudowne i pożyteczne”, trochę pospieram się z psychoanalitykami.
Przytoczę też ostatnio przeczytaną interpretację przekazu bajki o kapturku,
zupełnie pomijaną, a wielce prawdopodobną, czyli dosłowną przestrogą przed
zagrożeniami jakie w tamtych czasach spotykały dzieci idące samopas. Daruję
jednak sobie i Tobie takie analizy i rozprawy. Piszę wszak o doświadczeniu
zabawy, a w nim ważna jest spontaniczność i
osobiste przeżycie, a nie teoria.
Z dzieciństwa pamiętam Bajkę o
Czerwonym Kapturku z udziałem Ireny Kwiatkowskiej. W ubiegłym roku trafiłam na
to nagranie i z ciekawości puściłam swojej wnuczce, a właściwie sobie … przy
mojej wnuczce. Sądziłam, że może to być dla niej niezrozumiałe, jakieś zamknięcie
na kozią nóżkę i na rygielek, zupełnie niedzisiejsze terminy i ogólne tra-la-la.
Ku mojemu zdziwieniu ta bajka nie tylko się spodobała, ale zagościła na stałe,
tak że Kinga zna ją już chyba na pamięć. Stąd powstał pomysł, by wydziergać
pacynki do tej bajki. Na gwiazdkę zrobiłam Czerwonego Kapturka i wilka, a teraz
kolejne postaci. Babcia i leśniczy.
Na koniec zwrócę uwagę na kilka
detali. Leśniczy ma kapelusz z piórkiem, zrobiony z ciepłej wełny, więc żeby
nie grzało go zbyt mocno, może czasem go ściągnąć. Przymocowałam go na stałe
sznureczkami, gdyż takie drobne elementy zabawek bardzo łatwo się gubią, za to
trudno je potem sprzątać.
Chusta babci może być zdejmowana,
ale utrzymuję ją paseczek z przodu. Okulary może mieć na oczach, albo zsunięte
na czoło, wtedy wyglądają jak opaska. Szczególnie trudnym wyzwaniem była dla
mnie fryzura babci, nie chciałam żadnych koronkowych czepeczków, tylko prawdziwą
siwiznę. Myślę, że się udało.