czwartek, 5 marca 2020

„Babciu, pobaw się ze mną”

Kiedyś nie przyszłoby mi nawet do głowy, że bycie babcią przyniesie tak głębokie, dobre doświadczenia. Tak naprawdę w ogóle o tym nie myślałam. W czasie studiów usłyszane na wykładzie zdanie o tym, że wnuki są sukcesem genetycznym zabrzmiało dla mnie nie mniej egzotycznie niż wyprawa na wyspy Trobrianda. To wszystko było tak odległe.

Gdy przychodziły na świat moje dzieci to  dotychczas znany mi wszechświat poszerzał się o nowe planety. Poznawałam ich niezwykłość i odrębność w wirującym rytmie codziennych zmagań, zadań i zaskoczeń. W obrotach spraw niespodziewanych, w przyziemnych trudach i w przypływach radości.

Mijał mi czas, przybywało dobytku, doświadczeń, dolegliwości. I oto jestem babcią. Dopiero teraz rozumiem co to znaczy „pobaw SIĘ ze mną”. Zostaw wszystko, myślenie, obowiązki, oddaj się zabawie, znajdź w niej radość, znajdź w niej siebie, a wtedy się spotkamy i nasza radość będzie jeszcze większa.

Takiego „bawienia się” doświadczyłam dziergając kolejne pacynki - babcię i leśniczego. Na gwiazdkę zrobiłam Czerwonego Kapturka i wilka. To było jednak za mało do odtworzenia bajki.

Szczerze mówiąc  nie spieszyłam się z tymi następnymi pacynkami, gdyż nie miałam pomysłu jak ugryźć babcię, a o leśniczym wolałam nie myśleć. I dobrze, że nie chwyciłam od razu za druty, a gdy pomysł już dojrzał dziergałam z przyjemnością. Robiąc na drutach te pacynki myślałam sobie, że napiszę o interpretacjach bajek, zwłaszcza tej jednej, że odwołam się do lektury Bruno Bettelheima „Cudowne i pożyteczne”, trochę pospieram się z psychoanalitykami. Przytoczę też ostatnio przeczytaną interpretację przekazu bajki o kapturku, zupełnie pomijaną, a wielce prawdopodobną, czyli dosłowną przestrogą przed zagrożeniami jakie w tamtych czasach spotykały dzieci idące samopas. Daruję jednak sobie i Tobie takie analizy i rozprawy. Piszę wszak o doświadczeniu zabawy, a w nim ważna jest spontaniczność i  osobiste przeżycie, a nie teoria.

Z dzieciństwa pamiętam Bajkę o Czerwonym Kapturku z udziałem Ireny Kwiatkowskiej. W ubiegłym roku trafiłam na to nagranie i z ciekawości puściłam swojej wnuczce, a właściwie sobie … przy mojej wnuczce. Sądziłam, że może to być dla niej niezrozumiałe, jakieś zamknięcie na kozią nóżkę i na rygielek, zupełnie niedzisiejsze terminy i ogólne tra-la-la.
Ku mojemu zdziwieniu ta bajka nie tylko się spodobała, ale zagościła na stałe, tak że Kinga zna ją już chyba na pamięć. Stąd powstał pomysł, by wydziergać pacynki do tej bajki. Na gwiazdkę zrobiłam Czerwonego Kapturka i wilka, a teraz kolejne postaci. Babcia i leśniczy.

Na koniec zwrócę uwagę na kilka detali. Leśniczy ma kapelusz z piórkiem, zrobiony z ciepłej wełny, więc żeby nie grzało go zbyt mocno, może czasem go ściągnąć. Przymocowałam go na stałe sznureczkami, gdyż takie drobne elementy zabawek bardzo łatwo się gubią, za to trudno je potem sprzątać.

Chusta babci może być zdejmowana, ale utrzymuję ją paseczek z przodu. Okulary może mieć na oczach, albo zsunięte na czoło, wtedy wyglądają jak opaska. Szczególnie trudnym wyzwaniem była dla mnie fryzura babci, nie chciałam żadnych koronkowych czepeczków, tylko prawdziwą siwiznę. Myślę, że się udało.  

Oto babcia i leśniczy. Jak Wam się podobają?


























14 komentarzy:

  1. PACYNKI SĄ REWELACYJNE!Fryzura Babci - aż brak mi słów - chciałabym umieć uczesać takiego koka. Teraz jest komplet i można odegrać teatrzyk.
    Nie jestem jeszcze babcią i nie wiem, jak bardzo będę się angażować w zabawy z wnukami. Mam nadzieję, że będę taką babcią, jak moja Mama dla moich dzieci. Bajeczki, pioseneczki, zabawy klockami, w sklep, szkołę, pocztę itp. Zawsze na 100%. Obym dała radę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szalenie miły ten komentarz, dziękuję. Nie ukrywam, że z fryzury babci jestem dumna, a był to najtrudniejszy element projektu, włóczkę wplatałam w trakcie dziergania głowy, na linii karku, czoła i boków, nitki zaczynały przeszkadzać, a ja nawet nie wiedziałam jak to potem wyjdzie. Same włosy się nawet udały, a kolejnym wyzwaniem była fryzura. Trochę nad nią posiedziałam. Zważywszy, że sama nie mam zbyt bujnego owłosienia ani doświadczeń w upinaniu włosów to muszę przyznać że dałam radę. Na koniec wyczesałam parę nitek i zrobiłam babci zawadiacką grzywkę.
    Co do bycia babcią. Mając taki wzór jak Twoja mama na pewno dasz radę. Jeśli chodzi o mnie nie mam ambicji ani możliwości bycia jakąś babcią na sto procent. To może być kolejną pułapką wywiązywania się z jakiejś roli, wykazywania się. Poza tym różnie to bywa w życiu, są osoby które chciałyby bardzo realizować się w tej roli, a z różnych powodów nie mogą, albo zupełnie przeciwnie kobieta - babcia przejmuje wszystkie obowiązki matki, choć to jest ponad jej siły. Właśnie takie dwa skrajne przypadki znam z własnego otoczenia. Nie na wszystko mamy wpływ. I właśnie gdy się to poczuje wówczas radość w oczach dziecka pozwala zapomnieć o wszystkich katastrofach świata i po prostu oddać się zabawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co przyniesie przyszłość. Na razie jestem czynna zawodowo i emerytura leży daleko za horyzontem, nie widzę jej. Gdyby wnuki pojawiły się teraz, byłabym weekendową babcią. Zresztą, wydaje mi się, że taki układ by mi odpowiadał. Nie chodzi przecież o wymiar czasu spędzonego razem, tylko to, co się w tym czasie razem robiło. A już najwyraźniej pamięta się chwile naznaczone emocjonalnie - i oby to były tylko pozytywne emocje wywołane fajną zabawą.
      Ciekawa jestem, czy będę w stanie nauczyć potencjalne wnuczki dziergania. Moja młodsza córka (23lata) nigdy nie wykazała chęci nauczenia się tej umiejętności, zaś starszą (28lat) podstaw robienia na drutach nauczyłam w zeszłym roku🤭 Najciemniej podobno jest pod latarnią😀

      Usuń
    2. Zapomniałam dopisać, że nie zdawałam sobie sprawy, że wykonanie pacynek było takie pracochłonne - chociażby zaplanowanie i wykonanie fryzury. Podziwiam 😀

      Usuń
    3. Może nie jest to strasznie trudne i żmudne, ale jeśli ma się jakąś wizję to trzeba się przyłożyć, żeby ją wcielić w życie. Zdradzę jeszcze, że na przykład usta babci zmieniałam bo nie podobał mi się jej wyraz twarzy w pierwszej wiersji;-)

      Usuń
  3. piękny tekst i bardzo mi bliski. Wnuki mam "pożyczone" od brata i z bólem odczuwam upływający zbyt szybko czas. Dziewczynki z maluchów przemieniają się w panienki, zmieniają się ich zainteresowania, zapotrzebowanie na ciociobabcię zmniejsza się.

    Jeszcze niedawno młodszy maluch siedząc na kolanach zafascynowany wpatrywał się w ruch ołówka, gdy rysowałam jej kółeczka: malutkie, większe, największe...Starsza dziarsko operowała nożyczkami wycinając ornamenty.
    Wspolnie wyciągałyśmy z szafy najbardziej kolorowe ciuchy, bo Mati życzyła sobie coś bardzo szykownego. Rozmawiałyśmy poważnie lub śmiałyśmy się z pająka.Zawsze bawiłyśmy się wspólnie, czasem wtrącał się zdziwiony wujek, którego zaraziłam radością z obcowania z maluchami.
    "Pobaw się ze mną" to stan w którym ISTOTA kontaktuje się z ISTOTĄ .....
    Żal, że dzieci tak szybko dorastają...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ileż pięknych wspomnień i refleksji! Niemal poczułam tę fascynację ołówkami, tkaninami, pająkiem. Tak, najważniejsze jest takie prawdziwe spotkanie z drugim człowiekiem, rzecz wcale nieoczywista. Czas mija, dzieci szybko rosną, ale zostają takie cudne wspomnienia, w nas … i w tych dzieciach mam nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba mieć nie lada zdolności i wielką wyobraźnię aby wydziergać takie bajkowe postacie. Wystarczy na nie spojrzeć i już wiadomo z jakiej są bajki:) Zachwycona jestem precyzją wykonania i tymi wszystkimi detalami, które pieczołowicie wydziergałaś. Koczek babci jest fantastyczny! W takich chwilach żałuję, że nie mam wnucząt choć jakaś nadzieja jeszcze jest:)
    Cieplutko pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przemiły ten komentarz, dziękuję serdecznie. Te pacynki nie wymagały wielkiej precyzji, ale wyobraźnia owszem bardzo się przydała, to na czym mi najbardziej zależało to charakter tych postaci, a nie jakieś konkretne proporcje. Mój mąż widząc jak się w to angażuję zapytał czy zamierzam zrobić też jakieś lalki dla siebie, skoro to taka frajda;-) Tak że niekoniecznie trzeba czekać na pojawienie się wnuków;-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje pacynki są rewelacyjne! Bycie babcią daje czlowiekowi parę całkowicie nowych mocy, ale takiej mi akurat poskąpiło, czego bardzo żałuję, bo wyobrażam sobie ile radości nieść może taka twórczość, a potem wspólna zabawa z wnukiem:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za miłe słowa. Zaintrygowało mnie w Twoim komentarzu słowo moc, w pierwszym odruchu chciałam zaprzeczać, gdzie jaka moc, ale przypomniałam sobie tytuł książki "Siła czy moc", więc niekoniecznie chodzi o olimpijską formę, dyspozycyjność i takie tam. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Super pacynki , rewelacyjne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję pięknie i również pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń