Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grzegorz Turnau. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grzegorz Turnau. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 września 2021

Krótki żakiet z długą historią

Dużo się dzieje i dziergam dużo. Kolejne dzianiny sukcesywnie publikuję na blogu i piszę nie tylko o dzierganiu, snuję refleksje, rzucam jakieś myśli. Pokazuję tu swetry przez siebie zrobione, w całej okazałości i niedoskonałości. Dzięki fotografiom dzianina jaka jest każdy widzi. Inaczej z myślą, mową i słowem zapisanym. Każdy inaczej może je odbierać, na różne momenty zwracać uwagę. To co przechodzi przez głowę przepływa przez gęstą sieć utkaną z wielu znaków, skojarzeń, wrażeń i doświadczeń. Dziś wyławiam z tych sieci prostą myśl o tym, jak cenna bywa cisza.

Od dawna wiem, jak dobrze działają chwile ciszy, przynoszą odpoczynek od zgiełku, ukojenie, czasem inspirują. Ostatnio odkryłam, że ożywcza moc ciszy działa nawet wtedy, gdy jej porcja jest maleńka. Trzeba tylko zauważać te momenty, a czasem się o nie postarać.

Inna sprawa, że w tej większej ciszy, którą chętnie chłonę na łonie natury słychać mnóstwo różnych dźwięków, ale są to doznania zupełnie innego rodzaju. Zatem cisza, którą chcę zareklamować nie oznacza zupełnego braku dźwięków, jakieś słuchowej pustki, tylko po prostu uwolnienie od nadmiaru decybeli, od niechcianego hałasu, od uciążliwego, męczącego szumu.

Warto choć przez chwilę usłyszeć ciszę, podziała jak oddech ulgi, jak łyk czystej wody. Doświadczyłam tego i szczerze polecam.

Kiedy zatrzymuję się nad słowem „cisza” z pamięci wydobywa się piosenka Grzegorza Turnaua „Między ciszą a ciszą” do słów Michała Zabłockiego. Ten utwór jest dla mnie jak mieszanka relaksująco energetyzująca, toteż zawsze słucham jej i nucę z przyjemnością. Połączenie refleksyjnych słów z wesołą melodią wprowadza w błogi nastrój i pobudza do konstruktywnego działania. Nie przeszkadza mi nawet, jak bardzo się różnimy. U poety „miedzy ciszą a ciszą sprawy się kołyszą” – a u mnie  inaczej,  „miedzy sprawą a sprawą pojawiają się przebłyski ciszy”. Kolejne wyznania też nie o mnie:  „a ja czekam i czekam i czekam” – a ja owszem, czasem czekam, ale raczej nie określa mnie stan czekania. A co do leżenia – jeszcze mniej.

Poeta ciszę wplatał we włosy i na palce nawlekał, a ja nawlekłam włóczkę na druty i wydziergałam sweterek. Zrobiłam go w czerwcu, ale dopiero teraz doczekał się zdjęć. Jak napisałam na początku, historia tego swetra jest długa, sięga czasów przedblogowych.

Czy robiłam go strasznie długo?  Wręcz przeciwnie, sweter powstawał szybko. Wybieraliśmy się na wesele, a ja pilnie potrzebowałam jakiejś „góry” pasującej do letnich sukienek. Mimo niechęci do dziergania pod presją czasu uznałam, że w tej sytuacji to dobre rozwiązanie, zwłaszcza, że miałam odpowiednią włóczę oraz opis wykonania swetra Women’s blazer – jacket zakupiony na etsy. Projekt był przeze mnie sprawdzony, nawet dwukrotnie, bo wcześniej wydziergałam już dwa takie swetry, duży i mały, jeden dla siostry, drugi dla siostrzenicy. Wtedy było to dla mnie nowe doświadczenie, odczytywanie instrukcji zakupionego projektu i praca z luksusową włóczką. W tamtym czasie jeśli już dziergałam, to korzytałam z resztek przywiezionych od mamy, prułam stare rzeczy i sporadycznie kupowałam niedrogie włóczki w pasmanterii. Przeznaczona na sweter dla Kasi włóczka Cool wool degrade to było coś tak niesamowitego, że zaczęłam śmielej myśleć o przyszłych dzianinach i o pokazywaniu ich w Internecie. Jeszcze nie przyszło mi do głowy by fotografować, to co wydziergałam, ale w jakimś przebłysku przeczucia powstało zdjęcie w trakcie dziergania. Zdjęcie to wciąż znajduje się na blogu, w samej górze strony głównej.

Moja wersja powstała  Women’s blazer – jacket z podwójnej nitki  dropsowego baby merino w kolorze orchidea. Jest to subtelny melanż jasnego fioletu z szarością. Szczerze mówiąc bardziej podobały mi się wcześniejsze wersje z cieniowanej, dużo cieńszej wełny, nie mogę ich pokazać dla porównania, ale były piękniejsze, uwierzcie na słowo. Od początku przykuwał moją uwagę oryginalny fason, zwłaszcza te zaokrąglone brzegi, lekko poszerzane rękawy i fajne taliowanie tyłu. Projekt nie jest jednak pozbawiony wad, podczas ulewnego deszczu nie sprawdza się w roli nieprzemakalnej kurtki, ale taki zarzut można też postawić innym dzianinom😉 Największy minus tego wzoru to zszywanie, zwłaszcza na ramionach. Im grubsza dzianina tym trudniej osiągnąć efekt niewidzialnego łączenia, ale kto powiedział że ma być niewidzialnie! Polubiłam ten sweterek mimo szwów, wyglądających jak blizny, dobrze się sprawdził i do zwiewnych letnich rzeczy i do ciepłej jesiennej sukienki.

Czas na zdjęcia!