Dużo się dzieje i dziergam dużo. Kolejne dzianiny sukcesywnie publikuję na blogu i piszę nie tylko o dzierganiu, snuję refleksje, rzucam jakieś myśli. Pokazuję tu swetry przez siebie zrobione, w całej okazałości i niedoskonałości. Dzięki fotografiom dzianina jaka jest każdy widzi. Inaczej z myślą, mową i słowem zapisanym. Każdy inaczej może je odbierać, na różne momenty zwracać uwagę. To co przechodzi przez głowę przepływa przez gęstą sieć utkaną z wielu znaków, skojarzeń, wrażeń i doświadczeń. Dziś wyławiam z tych sieci prostą myśl o tym, jak cenna bywa cisza.
Od dawna wiem, jak dobrze
działają chwile ciszy, przynoszą odpoczynek od zgiełku, ukojenie, czasem
inspirują. Ostatnio odkryłam, że ożywcza moc ciszy działa nawet wtedy, gdy jej porcja
jest maleńka. Trzeba tylko zauważać te momenty, a czasem się o nie postarać.
Inna sprawa, że w tej większej
ciszy, którą chętnie chłonę na łonie natury słychać mnóstwo różnych
dźwięków, ale są to doznania zupełnie innego rodzaju. Zatem cisza, którą chcę
zareklamować nie oznacza zupełnego braku dźwięków, jakieś słuchowej pustki, tylko
po prostu uwolnienie od nadmiaru decybeli, od niechcianego hałasu, od
uciążliwego, męczącego szumu.
Warto choć przez chwilę usłyszeć
ciszę, podziała jak oddech ulgi, jak łyk czystej wody. Doświadczyłam tego i
szczerze polecam.
Kiedy zatrzymuję się nad słowem
„cisza” z pamięci wydobywa się piosenka Grzegorza Turnaua „Między ciszą a
ciszą” do słów Michała Zabłockiego. Ten utwór jest dla mnie jak mieszanka
relaksująco energetyzująca, toteż zawsze słucham jej i nucę z przyjemnością. Połączenie
refleksyjnych słów z wesołą melodią wprowadza w błogi nastrój i pobudza do
konstruktywnego działania. Nie przeszkadza mi nawet, jak bardzo się różnimy. U poety
„miedzy ciszą a ciszą sprawy się kołyszą” – a u mnie inaczej, „miedzy sprawą a sprawą pojawiają się
przebłyski ciszy”. Kolejne wyznania też nie o mnie: „a ja czekam i czekam i czekam” – a ja owszem,
czasem czekam, ale raczej nie określa mnie stan czekania. A co do leżenia – jeszcze
mniej.
Poeta ciszę wplatał we włosy i na
palce nawlekał, a ja nawlekłam włóczkę na druty i wydziergałam sweterek.
Zrobiłam go w czerwcu, ale dopiero teraz doczekał się zdjęć. Jak napisałam na
początku, historia tego swetra jest długa, sięga czasów przedblogowych.
Czy robiłam go strasznie
długo? Wręcz przeciwnie, sweter
powstawał szybko. Wybieraliśmy się na wesele, a ja pilnie potrzebowałam jakiejś
„góry” pasującej do letnich sukienek. Mimo niechęci do dziergania pod presją
czasu uznałam, że w tej sytuacji to dobre rozwiązanie, zwłaszcza, że miałam
odpowiednią włóczę oraz opis wykonania swetra Women’s blazer – jacket zakupiony
na etsy. Projekt był przeze mnie sprawdzony, nawet dwukrotnie, bo wcześniej wydziergałam
już dwa takie swetry, duży i mały, jeden dla siostry, drugi dla siostrzenicy. Wtedy
było to dla mnie nowe doświadczenie, odczytywanie instrukcji zakupionego
projektu i praca z luksusową włóczką. W tamtym czasie jeśli już dziergałam, to
korzytałam z resztek przywiezionych od mamy, prułam stare rzeczy i sporadycznie
kupowałam niedrogie włóczki w pasmanterii. Przeznaczona na sweter dla Kasi
włóczka Cool wool degrade to było coś tak niesamowitego, że zaczęłam śmielej
myśleć o przyszłych dzianinach i o pokazywaniu ich w Internecie. Jeszcze nie
przyszło mi do głowy by fotografować, to co wydziergałam, ale w jakimś
przebłysku przeczucia powstało zdjęcie w trakcie dziergania. Zdjęcie to wciąż
znajduje się na blogu, w samej górze strony głównej.
Moja wersja powstała Women’s blazer – jacket z podwójnej nitki dropsowego baby merino w kolorze orchidea. Jest
to subtelny melanż jasnego fioletu z szarością. Szczerze mówiąc bardziej
podobały mi się wcześniejsze wersje z cieniowanej, dużo cieńszej wełny, nie
mogę ich pokazać dla porównania, ale były piękniejsze, uwierzcie na słowo. Od
początku przykuwał moją uwagę oryginalny fason, zwłaszcza te zaokrąglone brzegi,
lekko poszerzane rękawy i fajne taliowanie tyłu. Projekt nie jest jednak
pozbawiony wad, podczas ulewnego deszczu nie sprawdza się w roli
nieprzemakalnej kurtki, ale taki zarzut można też postawić innym dzianinom😉
Największy minus tego wzoru to zszywanie, zwłaszcza na ramionach. Im grubsza
dzianina tym trudniej osiągnąć efekt niewidzialnego łączenia, ale kto
powiedział że ma być niewidzialnie! Polubiłam ten sweterek mimo szwów, wyglądających
jak blizny, dobrze się sprawdził i do zwiewnych letnich rzeczy i do ciepłej
jesiennej sukienki.
Czas na zdjęcia!