niedziela, 13 października 2024

Moje dziewiarskie abecadło. U jak uczenie.

Moja dziewiarska pasja wiąże się z ustawicznym uczeniem się. Zauważam to w trzech różnych, lecz powiązanych z sobą obszarach. Pierwszy to uczenie się rzemiosła, drugi uczenie się siebie, a trzeci uczenie się świata.

Opanowanie umiejętności, poznawanie materiałów, narzędzi, czyli takie dosłowne uczenie się czegoś nowego stanowi poziom podstawowy. Nie mam tu na myśli stopnia trudności, bowiem udoskonalanie warsztatu czy podejmowanie najbardziej zaawansowanych rękodzielniczych wyzwań także mieści się w tym obszarze. To strefa konkretów, w której łatwo ustalić – umiem czy nie umiem, używam, czy nie używam, albo czy udało mi się uzyskać upragniony efekt.

Drugim rodzajem uczenia się przez pasję jest poznawanie siebie, swoich możliwości oraz upodobań. To, że coś mogę, potrafię wcale nie znaczy, że tego chcę, że będę to wybierać. Ucząc się jak wykonać jakieś ubrania uczę się też, jak sprawdzają się one w użyciu, jak się w nich czuję. Bardzo lubię wełnę, lecz nie każdą mogę nosić blisko ciała, bo mnie gryzie, choć nie mam uczulenia. Zmieniają się pory roku, okoliczności i zmieniam się ja sama. Na niektóre projekty, które kiedyś wydawały się marzeniem  patrzę dziś z lekkim zdziwieniem i zastanawiam się co mnie w nich zachwycało, czy nieosiągalny wtedy dla mnie poziom trudności czy może uroda zdjęcia w magazynie. Mam jednak do nich sentyment i w jakimś stopniu te wcześniejsze marzenia spełniam, czy to samym kolorem czy elementem wzoru. Przytoczone przykłady, choć dotyczą konkretów wiążą się z podejmowanymi decyzjami i z wybieraniem tego co chcę, co lubię, co uznaję warte zaangażowania energii, czasu, kasy. Umiejętnością, którą wciąż opanowuję jest wplatanie pasji w dynamiczną, codzienną rzeczywistość, w obowiązki i wszystkie życiowe sprawy. Gdy priorytety są całkiem inne, gdy czasu na druty pozostaje niewiele wówczas smakuje ono jeszcze bardziej niż zwykle, wystarczy zrobić choćby kilka rządków by poczuć jakie to kojące nawet w mikro dawkach. Tylko trzeba mieć pod ręką odpowiednią robótkę. Pogodzenie hobby z obowiązkami jest możliwe, ale nie wiem czy zgodnie z ideą „wilk syty i owca cała”, bo po prostu nie wiem kto jest kim w tym układzie, jeśli moja pasja jest wilkiem to bez obaw, nie pożre ona owcy, najwyżej ją ostrzyże. A jeśli ta pasja jest owcą, to też dobrze, z czasem odrośnie jej wełna.

I wreszcie trzeci, fascynujący rodzaj uczenia się przez pasję, który nazwałam poznawaniem świata. Przez te dzianinowe oczka, czy to prawe, czy lewe czy przekręcone można zobaczyć to co wciąż się zmienia i to co niezmienne, różne postaci, historie, sprawy. Uczę patrzeć na świat, na ludzi z taką ciekawością i świeżością, z jaką podchodzę do nowych pomysłów dziewiarskich. Jeśli dostrzegam jakieś mechanizmy, gry albo nawet zagrania nie sprowadzam ich do czarno białych schematów, rozpoznaję pewne wzory i mam świadomość, że za każdym razem dzianina będzie inna. Na tę dzianinę – rzeczywistość wpływa wiele różnych czynników, każdy w jakimś stopniu ją tworzy. A jak to wyjdzie, cóż, czas pokaże.

Z podziwem i wzruszeniem poznaję historię dziewiarstwa. To także uczenie się świata, tego jak było kiedyś, jak się zmieniało, co pozostało, odkrywanie nici wiążących nas z przeszłością i rosnący zachwyt nad tym dziedzictwem. Do tego tematu będę jeszcze wracać i na pewno napiszę osobny post związany z projektem „Polskie wzory regionalne w dzianinie. Ujęcie współczesne(link)

Dziś pokażę jeden, za to wielobarwny dzianinowy akcent, inspirowane łowickimi pończochami kolorowe podkolanówki. Zrobiłam je w ramach KAL-a „łowickie dzianie”. Tak się złożyło, że jeszcze w ubiegłym sezonie, już pod koniec zimy wnuczka poprosiła mnie, żeby zrobiła jej skarpety, ale takie wysokie i żeby miały bardzo dużo kolorowych paseczków i że mogą być dopiero na następną zimę. Dokładnie pamiętam ten moment, jej zdecydowanie i moją niepewność, żeby nie powiedzieć niechęć. Podkolanówki? Wielobarwne? Może wolisz getry? Nie wolała. Na szczęście zbliżała się wiosna i pomysł mógł się na razie oddalić. Minęła, wiosna, potem lato i nagle ta akcja łowicka. Zapaliłam się, z wielką przyjemnością dobierałam kolory, a gdy jakoś w połowie skarpety pokazałam je Kindze usłyszałam – „dokładnie takie chciałam!”.

Czego nauczyły mnie te łowiczanki? W obszarze konkretów nauczyłam się robić dopasowaną podkolanówkę, jak idealnie łączyć nitki, choć to akurat już po fakcie😉i co zrobić żeby podkolanówka nie opadała (wciągnąć delikatną rozciągliwą tasiemkę).

W obszarze uczenia się siebie po raz kolejny dowiedziałam się jak bardzo kocham kolory i jak wiele radości daje łączenie różnych barw. I jeszcze pewnej elastyczności względem swoich planów, bo coś, co wydawało mi się za trudne po kilku miesiącach jakoś tak naturalnie się zadziało.

Co do uczenia się o rzeczywistości to ten projekt przybliżył mi motywy łowickie, zachwycił przepięknymi, mistrzowsko wykonanymi pończochami sprzed 1920 roku, które można zobaczyć w Muzeum Etnograficznym w Krakowie (klik). W ramach łowickiego KAL-a powstało wiele pięknych skarpet i pończoch, były zarówno wierne kopie jak i swobodne interpretacje, wszystkie oryginalne, piękne, ciekawe, był wersje intensywne, były też stonowane. W tej zabawie brały udział osoby o różnym poziomie zaawansowania, również takie,  które dopiero uczyły się robić skarpety. Zwrócenie uwagi na ludowe motywy pokazało jakie bogactwo tkwi w naszej kulturze i że możemy ją promować korzystając z tego co już robimy, co lubimy, co umiemy.

Jeśli zaś chodzi o refleksję o świecie to kolorowe paseczki są cudownym symbolem tego, że można łączyć to co się bardzo różni, lecz żeby paski do siebie pasowały nie wystarczy ani podobieństwo, ani kontrast, trzeba jeszcze trochę wyczucia, trochę fantazji i wtedy powstanie harmonijny pasiak. Mnie spasowały te paseczki, a Kinga tak zadowolona, że gdy tylko przymierzyła gotowe ubrała na spacer nie czekając na zimę ani mój czas na sesję zdjęciową.














 




3 komentarze:

  1. Cuuuudowne🤩
    Pięknie zestawiłaś kolory. Nie dziwię się, że wnuczka nie chciała czekać z założeniem ich aż zrobi się zimno.
    Nie mogę się napatrzeć🤣

    A propos refleksji na temat pasji i uczenia się/siebie/innych -
    to mogę podsumować dwoma słowami: kształcenie ustawiczne 🤣

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba czułaś, że będzie ten KAL, skoro odkładałaś prośbę wnuczki. Wspaniałe podkolanówki , nie dziwi mnie fakt, że w czasie dziergania doznałaś moc dodatnich emocji. Tak barwny i pozytywny obraz bardzo potrzebny na jesień, kiedy zazwyczaj otulamy się przygaszonymi kolorami. Uważam , że każdego dnia mimowolnie czegoś się uczymy, a czy to będzie nam pożyteczne, to zależy już od naszego wyboru. Bardzo pożyteczny tekst, zresztą, jak zawsze u Ciebie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba być otwartym, żeby pozwolić sobie na uczenie się z każdego źródła. Dla mnie tworzenie nowych połączeń neuronowych jest bezcenne, bo to skarb. Potem można tylko odcinać kupony, nie zapominając żeby systematycznie robić to wciąż, uczenie się to rozwój... A mała wygląda genialnie, jest świetną muzą dla Twoich projektów uważam.

    OdpowiedzUsuń