Ten słoneczny epizod
przypomniał mi jednak o kilku czapkach wydzierganych na przestrzeni ostatnich
zimowych miesięcy. Czapki te fajne i zwyczajne jak dotąd nie znalazły się na
blogu, więc prezentuję je właśnie teraz, póki jeszcze zima i sezon czapkowy.
Pierwsza czapka to Beanie według instrukcji filmowej Joli
Mazurek. To sprawdzony patent, przede wszystkim prosty i niezawodny. Czapka z szarej wełny dostała do ozdoby dwa
metalowe guziki. Miała być czapką męską, okazało się jednak że jest czapką damską,
potrzebną Julii i pasującą jej do płaszcza.
Pasuje do niej również bordowy golf – otulacz na szyję.
Pasuje do niej również bordowy golf – otulacz na szyję.
Od dwóch lat soczysty zielony motek czekał aż zrobię z niego
czapkę, która miała być noszona do przejściowej granatowej kurtki. Jakże miłe
okazało się zaskoczenie, że czapka ta pasuje do kurtki zimowej i do mojej najstarszej
chusty. Zastosowany wzór inaczej sobie wyobrażałam, więc czapkę zamierzam
spruć, ale jeszcze nie w tym sezonie.
I na koniec męska czapka w szaro czarne paski. Spontaniczna, dziergana na oko i tak jak wszystkie poprzednie z domowych zapasów włóczkowych.
Wezbrane, skłębione fale dzianin 😀 - mam to samo w szafie, nie w szufladzie. A mimo to ciągle tych dzianin przybywa. Podobają mi się proste w formie, codzienne czapki - niebieska jest moją faworytką.
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) Szuflada w przedpokoju nie zmieściłaby całego dzianinowego żywiołu, tam mam tylko czapki, rękawiczki, chusty i szale, czyli ostatni element zimowego ubierania. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń