piątek, 21 lutego 2020

Czapki fajne, zwyczajne

Tuż przed wyjściem z domu otwieram szufladę i wyciągam z niej czapkę, rękawiczki, szal albo chustę, czasem szybko zmieniam zdanie, gdy zdaje mi się że wybrana rzecz za cienka, za ciepła albo za ciemna. Wkładam z powrotem i wybieram inną, w pośpiechu, bo czas umyka, a tu nagle okazuje się, że nie domyka się szuflada. Wezbrały skłębione fale dzianin, lecz nie mogę ich tak bezwzględnie ścisnąć i wepchnąć. Nie wypada. Zwłaszcza, że nie jestem sama. Jakimś cudem do przedpokoju dotarło słońce, tańczący promień oparł się na skraju szafy. Nie chcę go spłoszyć. Gdy tak oświetla moje dzianiny uświadamiam sobie, że już niedługo trzeba będzie zrobić z nimi porządek. Jak zawsze na zmianę pór roku mały remanent, duże pranie. Ale jeszcze nie teraz. Inne rzeczy absorbują, wymagają czasu i uwagi.
 Ten słoneczny epizod przypomniał mi jednak o kilku czapkach wydzierganych na przestrzeni ostatnich zimowych miesięcy. Czapki te fajne i zwyczajne jak dotąd nie znalazły się na blogu, więc prezentuję je właśnie teraz, póki jeszcze zima i sezon czapkowy.
Pierwsza czapka to Beanie według instrukcji filmowej Joli Mazurek. To sprawdzony patent, przede wszystkim prosty i niezawodny.  Czapka z szarej wełny dostała do ozdoby dwa metalowe guziki. Miała być czapką męską, okazało się jednak że jest czapką damską, potrzebną Julii i pasującą jej do płaszcza.


Pasuje do niej również bordowy golf – otulacz na szyję.



Od dwóch lat soczysty zielony motek czekał aż zrobię z niego czapkę, która miała być noszona do przejściowej granatowej kurtki. Jakże miłe okazało się zaskoczenie, że czapka ta pasuje do kurtki zimowej i do mojej najstarszej chusty. Zastosowany wzór inaczej sobie wyobrażałam, więc czapkę zamierzam spruć, ale jeszcze nie w tym sezonie.






Następna czapka to ponownie Beanie. Tym razem już męska. Wygodna, używana, lubiana.  


I na koniec męska czapka w szaro czarne paski. Spontaniczna, dziergana na oko i tak jak wszystkie poprzednie z domowych zapasów włóczkowych.









2 komentarze:

  1. Wezbrane, skłębione fale dzianin 😀 - mam to samo w szafie, nie w szufladzie. A mimo to ciągle tych dzianin przybywa. Podobają mi się proste w formie, codzienne czapki - niebieska jest moją faworytką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:-) Szuflada w przedpokoju nie zmieściłaby całego dzianinowego żywiołu, tam mam tylko czapki, rękawiczki, chusty i szale, czyli ostatni element zimowego ubierania. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń