sobota, 18 listopada 2017

Od czapy do czapy czyli w poszukiwaniu miary umiaru

Ileż można? Na przykład ile czapek można mieć, kupić, zrobić czy wreszcie zgubić. Pytanie ani oczywiste ani od czapy. Naturalnie z tych rozważań wyłączamy te wyjątkowe osoby, które żadnych nakryć głowy nie potrzebują oraz tych nielicznych szczęśliwców, którzy mają tylko jedną czapkę tak idealną, że zrasta się z głową i z włosami. Dla pozostałych, czyli dla tych, którym czapka potrzebna nie ma wyznaczonej normy. Nie ma reguł określających ile to ma być, najlepiej żeby było tak w sam raz. Ale ile to może być? Jest w Krakowie ulica Miarowa, ale nie sądzę by ustalano tam miary umiaru, nawet szacowna instytucja w Sèvres nie ustala takich wzorców. Na szczęście. W pewnym sensie już w pytaniu „ile to może być” zawarta jest podpowiedź, nie chodzi bowiem o to, ile to dokładnie jest, ani ile być powinno. Podoba mi się tak sformułowane pytanie, bowiem możliwość oznacza wolność wyboru, wprawdzie ograniczoną przez prawa fizyki a jeszcze dotkliwiej ekonomii, ale jednak wolność.
Mogłabym zakończyć cały temat wnioskiem, że wszystko zależy i że to indywidualnie, ale myślę że warto pociągnąć jeszcze za tę nitkę. Niedobory i nadmiary. Łatwo zauważyć, gdy czegoś brakuje i  można to poczuć jak bolesną tęsknotę. Nadmiar zaś przytłacza, jeśli nie posiadacza to jego otoczenie i ciężko nie odnotować, że to już za wiele. A pomiędzy jednym a drugim stanem jest to wspaniałe „w sam raz”, dla każdego na jego miarę. No więc ile tych czapek, zapytam i na tych drobnych formach dziś poprzestanę, na bardziej ambitne, egzystencjalne kwestie typu „ile włóczki” nie śmiem się porywać.
Sama ilość o niczym nie świadczy, można mieć czapek zbyt wiele, bowiem wciąż poszukuje się ideału, który ani nie gryzie ani nie spada na oczy, jest miły i nie krępuje myśli w głowie, ani nie radełkuje skóry na czole, ideału, który ładny jest sam w sobie a właściciel ładnie wygląda w nim. Znaleźć dobrą czapkę to duże wyzwanie, z każdym kolejnym egzemplarzem pokłada się nowe nadzieje. Ale może też być tak, że ktoś ma dużo czapek i w każdej dobrze się czuje i świetnie wygląda a różnorodność bierze się z potrzeby zmiany fasonu, koloru czy grubości. To z punktu widzenia najważniejszej osoby, czyli kogoś kto czapkę nosi na swojej szanownej głowie. Inaczej rzecz się ma dla kogoś kto tę czapkę robi, oczywiście na wszystkich wyżej wymienionych warunkach ideału bardzo mu zależy, ale jeszcze dochodzą tu do głosu inne kryteria, jakiś własny pomysł albo chęć zmierzenia się z czyimś projektem, ciekawość przędzy, wzoru, techniki. Jesień już na całego a z nią czas czapkowy, z drzew spadają liście, a z drutów nakrycia głowy.
Ilustracją do tego tekstu będą oczywiście czapki, a każda z inną historyjką.

Pierwsza to czapka męska z ubiegłego roku nie wyróżniająca się niczym szczególnym, jednak przedstawiam ją, gdyż zasłynęła jako czapka najszybciej zgubiona, może kilka razy była ubrana, a potem ślad po niej zaginął. Mogłabym napisać ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, ale to już nikogo nie interesuje, przeminęło z ubiegłorocznym śniegiem.




Czapka z bawełny. Na pytanie siostry czy mogłabym zrobić taką bardzo prostą czapkę dla jej przyjaciółki odpowiedziałam, że nie ma problemu. Bo w moim wyobrażeniu o prostej czapce wówczas go nie było, pojawił się dopiero gdy zobaczyłam że mam ją zrobić z bawełny. Dotychczas uważałam, że z takiej przędzy to robi się kapelusiki dla malutkich dziewczynek. Jak tu zrobić nakrycie głowy dla dużej dziewczyny, jak osiągnąć elastyczność wykończenia z włóczki ani trochę nie elastycznej, i nic tu nie pomoże jej nazwa „sonatka”. Ale udało mi się. Oto ona w towarzystwie sklepowej czapki która służyła za wzór co do kształtu i wielkości.



Czapka na odreagowanie.  Po dniu pełnym niezbyt wdzięcznej bieganiny potrzebowałam szybkiego sukcesu. Mała rzecz a cieszy, raz że ubyło z zapasów, a dwa wyszła czapka całkiem udana. Z takiego grubasa dzianina szybko powstaje, a frędzle na czubku podkreślają urodę wełny grubej jak sznur. Czapka powędrowała do Magdy, dla której kiedyś z tej pięknej włóczki zrobiłam narzutkę, była w jej kolorze, a ponadto obecność przezroczystej lśniącej nitki dopasowała się do blasku, którym emanuje Magda. Czy w tym świetle ma jakieś znaczenie, czy czapka będzie noszona?



Jak wiadomo szarość jest piękna, czasem jednak człowiek potrzebuje intensywnej i głębokiej czerwieni. Jeśli dodatkowo przypomni mu się wzorek popularny w minionej epoce, a dłonie przyzwyczajone do dziergania zabierają na wyjazd do Muszyny jeden motek wełny wówczas powstaje taka czapa.


I na koniec coś zupełnie nowego. Będzie to lekki beret. Robiłam już beret ażurowy, delikatny i piękny wyszedł, ale funkcjonalność pozostawała daleko w tyle za urodą, z powodu tego  rozkroku potknęłam się jakoś na styku czapki z ludzkim czołem. Postanowiłam tym razem od innej strony i zamiast od nieszczęsnego ściągacza iść w górę tym razem zaczynam od czubka. Jeszcze jestem na takim etapie, że mam pewność, że się uda i dziwię się, że wcześniej na to nie wpadłam. Wszystko się okaże. Niebawem. 


5 komentarzy:

  1. Różowa najpiękniejsza! I jak udało ci się okiełznać bawełnę i jej brak rozciągliwości? Oglądam to zdjęcie i rozkminiam ten ściągacz ale nadal go chyba nie rozumiem (a może po prostu nie znam sie na czapkach) a efekt bardzo mi się podoba! Pozdrawiam, Ala

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:-)W tym patencie na brzeg czapki wykorzystałam technikę, która jest stosowana do wykończeń dekoltu. Nabiera się potrzebną ilość oczek, potem w pierwszym rzędzie po każdym oczku dodaje się narzut, w kolejnych rzędach narzutów nie przerabia się tylko przekłada na prawy drut, w ten sposób powstaje podwójna dzianina. Po osiągnięciu odpowiedniej wysokości każde oczko przerabia się razem z narzutem i tym sposobem wraca się do pierwotnej liczby oczek, rzędem oczek lewych podkreśliłam tylko przejście od ściągacza do reszty czapki. Mam nadzieję, że jasno to opisałam. Ja pokochałam ten patent, bo brzeg czapki jest elastyczny i jednocześnie dobrze się trzyma. Wykorzystałam go też w innej czapce pokazanej przy wpisie Coś z głowy i na głowę. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie dziękuję i również pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń