sobota, 11 listopada 2017

O blasku szarości

Szary kolor, choć tak powszechny i lubiany nie budzi szczególnie dobrych skojarzeń. Określa to co, niepozorne, burą zwyczajność i brzydką pogodę. Często w pracy z programami komputerowymi wyszarzone pole oznacza niedostępność opcji, może nie upokarzającą, ale delikatnie sugerującą ograniczoność użytkownika, to coś teoretycznie jest możliwe, ale akurat nie dla ciebie.
Jest szara myszka, szarytka, szara rzeczywistość szaraczków. Smutno i biednie. Lecz w wyższych sferach też nieciekawie, szara eminencja nieszczera jakaś, a szefowa w szarej garsonce jest oschła, szorstka i bez fantazji.  
A jak się spojrzy szerzej i szarzej może się zrobić dużo ciekawiej. Weźmy siwiznę, można w niej dostrzec albo popiół, albo srebrzysty blask. Ważne kto patrzy i na kogo, co chce zobaczyć, a czego się boi. Ale wracając do szarości, różne są te prawdy o niej, jedna mówi, że  ponura i nudna, inna że wszechstronna i na każdą okazję. Z tym, że praktyczna każdy się zgodzi, nawet ktoś, kto koloru tego nie lubi. Bo szary pasuje do wszystkiego, wszystko przyjmie, a odpowiednio potraktowany pięknie się odwdzięczy.
Bardzo lubię połączenie szarości z różem, w  każdym odcieniu, i z mdłym mydlanym i z ciemnym, cierpkim. Szarość w różowych okularach jest ponad wszelkie stereotypy. A szarość z bielą jaka cudna, świeżość i światło i elegancja.

I oczywisty, klasyczny duet, szarość i czerń, jak od lat stu, może tysięcy, a kamizelka właśnie skończona zdaje się potwierdzać fakt, że dobrze im razem,  szarość ożywia czerń i rozświetla. Żeby ten efekt jeszcze podkreślić dałam guziki z masy perłowej. Nie wiem co to znaczy nudzić się, ale gdyby kiedyś mnie to spotkało mogłabym gapić się w taki guzik i znowu nudy żadnej nie będzie, można myśleć o tylu rzeczach, choćby o perłach. Dawniej w cesarskich komnatach było tak, że do pereł dostęp miały tylko wybrane służące, które biżuterię zakładały i odkładały. Nie dla każdego to zajęcie. Ruch nieostrożny i sznur pereł pęka, czystym dźwiękiem uderza o podłogę, toczą się kule na wszystkie strony, wpadają w szpary i w zapomnienie. Jedna z nich wpada do mojej głowy, lecz to nie perła, a myśl po prostu. Nie mam pałacu, komnat, służby, ale reguły dotyczące dbania o to, co drogocenne mogę zastosować w swoim życiu. Moje skarby nie iskrzą jak diamenty ani nie mają poświaty pereł tylko niepozorną i skromną nazwę - szare komórki. One  zadbane odpowiednio mogą ozdobić błyskiem w oku, perlistym śmiechem, myślą jasną…

Post scriptum

Tekst z wydzierganą kamizelką spinają guziki z masy perłowej. O gdyby jeszcze była ona zrobiona perełką, to by dopiero było spójnie. Ale zrobiłam ją innym wzorem. Do prostej formy tego projektu pasował mi jakiś  delikatny strukturalny ścieg, porozglądałam się tu i tam i wzrok mój przykuł właśnie ten wzór, spodobała mi się też jego nazwa „andalusian stich”. O Andaluzji wiem bardzo niewiele, nie byłam, nawet nie czytałam, czemu więc tak swojsko mi zabrzmiała, tak pewnie, no i tak dobrze się zgrała z moim projektem. Odpowiedź przyszła do mnie gdy kamizelka zeszła z drutów i susząc się  czekała na przyszycie guzików. Przecież to „Chopin w Andaluzji” Marii Pomianowskiej! Minęło już dobrych parę lat od wydania płyty, a ja jeszcze do niej nie dotarłam, utwór znam tylko tyle co z radia, wystarczająco jednak by porwał mnie, zachwycił. Potem o nim zapomniałam, a teraz znów mnie cieszy. No i kto by pomyślał, że takie towarzystwo dochodzi do głosu przy decyzji jaki wybrać wzorek na prostą, ciemnoszarą kamizelkę? Zbyt wzniośle, zalatuje snobizmem? Ok. Spuszczam z tonu. Ale nawet jeśli zredukujemy te myśli do poziomu jakichś mikro impulsów między neuronami to i tak nie mniej mnie to fascynuje. A może nawet bardziej. 








2 komentarze:

  1. Według mnie nie zalatuje ani snobizmem, ani niczym równie nieprzyjemnym. Ot, sprawnie napisany tekst prosto z serca. Czytałam z przyjemnością. Kamizelka bardzo fajna. Ładna i praktyczna. Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń