Szary kolor, choć tak powszechny
i lubiany nie budzi szczególnie dobrych skojarzeń. Określa to co, niepozorne,
burą zwyczajność i brzydką pogodę. Często w pracy z programami komputerowymi wyszarzone
pole oznacza niedostępność opcji, może nie upokarzającą, ale delikatnie
sugerującą ograniczoność użytkownika, to coś teoretycznie jest możliwe, ale
akurat nie dla ciebie.
Jest szara myszka, szarytka,
szara rzeczywistość szaraczków. Smutno i biednie. Lecz w wyższych sferach też
nieciekawie, szara eminencja nieszczera jakaś, a szefowa w szarej garsonce jest
oschła, szorstka i bez fantazji.
A jak się spojrzy szerzej i
szarzej może się zrobić dużo ciekawiej. Weźmy siwiznę, można w niej dostrzec
albo popiół, albo srebrzysty blask. Ważne kto patrzy i na kogo, co chce
zobaczyć, a czego się boi. Ale wracając do szarości, różne są te prawdy o niej,
jedna mówi, że ponura i nudna, inna że
wszechstronna i na każdą okazję. Z tym, że praktyczna każdy się zgodzi, nawet
ktoś, kto koloru tego nie lubi. Bo szary pasuje do wszystkiego, wszystko
przyjmie, a odpowiednio potraktowany pięknie się odwdzięczy.
Bardzo lubię połączenie szarości
z różem, w każdym odcieniu, i z mdłym
mydlanym i z ciemnym, cierpkim. Szarość w różowych okularach jest ponad
wszelkie stereotypy. A szarość z bielą jaka cudna, świeżość i światło i
elegancja.
I oczywisty, klasyczny duet, szarość
i czerń, jak od lat stu, może tysięcy, a kamizelka właśnie skończona zdaje się
potwierdzać fakt, że dobrze im razem,
szarość ożywia czerń i rozświetla. Żeby ten efekt jeszcze podkreślić dałam
guziki z masy perłowej. Nie wiem co to znaczy nudzić się, ale gdyby kiedyś mnie
to spotkało mogłabym gapić się w taki guzik i znowu nudy żadnej nie będzie,
można myśleć o tylu rzeczach, choćby o perłach. Dawniej w cesarskich komnatach
było tak, że do pereł dostęp miały tylko wybrane służące, które biżuterię
zakładały i odkładały. Nie dla każdego to zajęcie. Ruch nieostrożny i sznur
pereł pęka, czystym dźwiękiem uderza o podłogę, toczą się kule na wszystkie
strony, wpadają w szpary i w zapomnienie. Jedna z nich wpada do mojej głowy,
lecz to nie perła, a myśl po prostu. Nie mam pałacu, komnat, służby, ale reguły
dotyczące dbania o to, co drogocenne mogę zastosować w swoim życiu. Moje skarby
nie iskrzą jak diamenty ani nie mają poświaty pereł tylko niepozorną i skromną
nazwę - szare komórki. One zadbane
odpowiednio mogą ozdobić błyskiem w oku, perlistym śmiechem, myślą jasną…
Post scriptum
Tekst
z wydzierganą kamizelką spinają guziki z masy perłowej. O gdyby jeszcze była
ona zrobiona perełką, to by dopiero było spójnie. Ale zrobiłam ją innym wzorem.
Do prostej formy tego projektu pasował mi jakiś delikatny strukturalny ścieg, porozglądałam
się tu i tam i wzrok mój przykuł właśnie ten wzór, spodobała mi się też jego
nazwa „andalusian stich”. O Andaluzji wiem bardzo niewiele, nie byłam, nawet
nie czytałam, czemu więc tak swojsko mi zabrzmiała, tak pewnie, no i tak dobrze
się zgrała z moim projektem. Odpowiedź przyszła do mnie gdy kamizelka zeszła z
drutów i susząc się czekała na
przyszycie guzików. Przecież to „Chopin w Andaluzji” Marii Pomianowskiej! Minęło
już dobrych parę lat od wydania płyty, a ja jeszcze do niej nie dotarłam, utwór
znam tylko tyle co z radia, wystarczająco jednak by porwał mnie, zachwycił.
Potem o nim zapomniałam, a teraz znów mnie cieszy. No i kto by pomyślał, że
takie towarzystwo dochodzi do głosu przy decyzji jaki wybrać wzorek na prostą,
ciemnoszarą kamizelkę? Zbyt wzniośle, zalatuje snobizmem? Ok. Spuszczam z tonu.
Ale nawet jeśli zredukujemy te myśli do poziomu jakichś mikro impulsów między
neuronami to i tak nie mniej mnie to fascynuje. A może nawet bardziej.
Według mnie nie zalatuje ani snobizmem, ani niczym równie nieprzyjemnym. Ot, sprawnie napisany tekst prosto z serca. Czytałam z przyjemnością. Kamizelka bardzo fajna. Ładna i praktyczna. Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję:-)
OdpowiedzUsuń