Płynie sobie czas ubierając różne szaty - przedświąteczne, świąteczne, sylwestrowe, noworoczne, a wczoraj to nawet korony wielokolorowe nie tylko na głowach królów i nie tylko trzech.
Widzimy w tym wszystkim powtarzalność i stałość, ale nie
niezmienność, bo chcąc nie chcąc zauważamy jak czas się zmienia w międzyczasie.
I oto jesteśmy już w nowym roku i w nowym, codziennym rytmie. Zestawiając te
kwestie z robieniem na drutach, po raz kolejny uświadamiam sobie jak bardzo uniwersalną
metaforą jest ta moja pasja. Zrobienie czegoś na drutach zajmuje trochę czasu, niekiedy
płynie szybko, innym razem wolniej, towarzyszą temu różne okoliczności, przestrzenie
i nastroje, ale oczko po oczku przybywa dzianiny, a efekt zawsze w jakiś sposób
zaskakuje, nawet jeśli jest idealnie taki jak w zamierzeniu, może nawet wtedy cieszy
najbardziej. Jest w procesie tworzenia dzianiny czas przygotowań, czas
celebracji i po prostu praca, wszystko to przeplata się w dziewiarstwie płynnie,
choć czasem bardzo dynamicznie. A obok całej tej pasjonującej dynamiki jest
konkret, rzecz którą będzie się nosić i na co dzień i od święta.
Konkretem dziewiarskim zgodnie z tytułem są dzisiaj trzy czapki.
Pomysł na ten post przyszedł mi do głowy wczoraj, gdy widząc ciekawe tło postanowiłam
zrobić zdjęcie czapki, którą akurat miałam na głowie. Dotarło też do mnie, że
to trzeci dzień z rzędu, gdy powstaje nieplanowane zdjęcie czapki, tak przy
okazji, bo przecież telefon mam przy sobie.
Te trzy czapki łączy coś jeszcze, nie są one nowymi projektami,
jedna jest odnowiona za pomocą pompona, drugą zrobiłam z nowej włóczki, ale wg
wzoru, który już wykonywałam, podobnie jak trzecia, którą wykonałam z włóczki nowej,
bardzo wysokiego gatunku, lecz bez banderoli.
Granatowa czapka z cudownego kaszmiru, najcieplejsza i
najmilsza moja czapka (pokazywałam ją tutaj) wydawała mi się trochę mała, nie w sensie
wygody, tylko wizualnie, poszukując pompona do dziecięcej czapki olśniło mnie, że
mogę nadać inną formę mojej czapce. Ta metamorfoza dzianiny trwała zaledwie
moment a efekt bardzo mnie zadowolił.
Czapkę żółtą, dla Wojtka, zrobiłam według rewelacyjnego
projektu When knits meet purls Reni Witkowskiej, to już moja kolejna czapka wg
tego projektu, tak uniwersalnego, że na pewno nie ostatnia. Zrobiłam ją z włóczki
Nepal w kolorze żółtym.
I wreszcie turkusowy Rambler wg wzoru Iriny Dimitievej. Pierwsza
czapka, którą zrobiłam wg tego wzoru z Malabrigo rios (pokazywałam ją tutaj) była
moją ulubioną przez kilka lat, noszoną najczęściej, od śniegu i deszczu lekko
się sfilcowała, ale nie to było problemem tylko dziwna plama niewiadomego pochodzenia.
Sprułam ją więc i może zafarbuję.
A oto te trzy czapki:
Pięknie wykonane! Wełniane czapki są czymś, bez czego nie wyobrażam sobie zimy. Są nie tylko ciepłe, ale również idealnie uzupełniają moje zimowe stylizacje :)
OdpowiedzUsuń