piątek, 31 stycznia 2025

Błyskiem:-)

W moich dziewiarskich planach lubię zostawiać trochę luzu i przestrzeni na projekty niespodziewane, czyjeś prośby albo moje własne spontaniczne pomysły domagające się natychmiastowej realizacji. Właśnie na moich drutach dzieje się taka niecierpiąca zwłoki, choć nieplanowana dzianina. Pomysł na nią pojawił się nagle jak błyskawica i jak iskra rozpalił moje zaangażowanie. Niepewność, ciekawość jak wyjdzie i ekscytacja działają bardzo motywująco.  Pracuję więc z żarem i z zapałem, mimo iż kolory włóczki są zdecydowanie chłodne. Jak na razie😉 A skoro mowa o kolorach to tak się posplatało, że z powodu kwestii kolorystycznej zamówiona większa dzianina, którą zgodnie z planem miałam robić w tym czasie, została przesunięta na kolejny miesiąc, co dało mi więcej czasu i luzu na nagły, nowy pomysł. I robię to sobie na drutach bez pośpiechu, choć energicznie i dość emocjonalnie, bo nie wiem jak wyjdzie, zobaczymy, czas pokaże, i ja też to pokażę bez względu na stopień zadowolenia z efektu. Skoro się powiedziało „a” wypada wrócić do tematu, na razie pokażę to co mam, czyli wybrane kolory i pracę w trakcie.

W dzisiejszym wpisie głównym dzianinowym tematem jest szalik, który zrobiłam niedawno dla Kasi, wplatając w niego cieniowaną włóczkę z przyjemnym połyskiem. Czy ten szal zrobiłam błyskiem to już trudno jednoznacznie określić. Od momentu wyrażenia przez Kasię potrzeby szalika do owinięcia go na szyi minęło dwa tygodnie. Chodziło o średnią grubość, a przede wszystkim wybór takiej tonacji, która zgrałaby się z jej czapką, kurtką i rękawiczkami.  Lubię zabawy w dobieranie kolorów i ucieszyła mnie ta wizja, choć padał na nią pewien cień, otóż wiedziałam, że mam ograniczenia czasowe. Poszukiwanie idealnych włóczek w różnych sklepach internetowych nie wchodziło w grę, bo samo w sobie wymagałoby trochę czasu, ponadto czekanie na przesyłkę też by trochę wszystko wydłużyło. Zdecydowałam więc przeszukać własne zapasy, a w razie gdyby niczego pasującego nie było zaproponować … zrobienie szalika na bardzo późną wiosnę, albo na następną zimę. Okazało się jednak, że miałam odpowiednie włóczki i jeszcze tego samego dnia zrobiłam próbkę wzoru. Zrobiłam fragment szalika, nie za duży i po tygodniu pokazałam Kasi, chciałam mieć pewność czy jej się spodoba, czy kontynuować pracę czy szukać dalej. Spodobało się, zgrało z pozostałymi ubraniami idealnie. Co ciekawe, dwie wykorzystane włóczki były przeznaczane już wiele razy na różne dzianiny, każda osobno i połączone i za każdym razem z powrotem wracały do swojego pudła, czasem po pruciu kawałka dzianiny, czasem po próbce, albo tylko po przeglądzie. Znów potwierdziła się prawdziwość dziewiarskiej legendy mówiącej, że każdy motek ma swoje przeznaczenie. Najwyraźniej i bordowa włóczka bez banderolki i cieniowany motek Scheepjes Stardust musiały czekać na ten właśnie szalik robiony dwustronnym wzorem z kombinacji oczek prawych i lewych.

Już miałam kończyć tekst i zapraszać do obejrzenia zdjęć, gdy uświadomiłam sobie, że jest coś co łączy i ten już skończony i zadowoleniem noszony szal oraz dwie, wspomniane przy okazji, drugoplanowe dzianiny, jedna z nich dopiero powstaje, a o drugiej wiem jeszcze bardzo niewiele. Otóż te trzy dzianiny są lub będą zrobione dla osób mających zamiłowanie do… najogólniej mówiąc artykułów papierniczych. Każda z nas zapewne nieco inne rzeczy wybiera, może trochę  inaczej je wykorzystuje, ale doskonale rozumiemy się,  gdy opowiadamy o wizytach w sklepach papierniczych. Można nawet umówić się na spotkanie w kawiarni, ale wcześniej odwiedzić jeszcze takie miejsce… Bez obaw, nie będę opisywać poszczególnych notesów, zeszytów i innych materiałów piśmienniczych. Za to dla odmiany opiszę odmienne od mojego podejście do tego tematu. Scenka ta miała miejsce jakiś czas temu, na poczcie, gdy wysyłam przesyłkę z zamówionym szalem. Moją uwagę przykuł jeden z rodzajów sprzedawanych długopisów, zapytałam więc, czy można zobaczyć jak pisze. W odpowiedzi usłyszałam – no jak ma pisać, normalnie jak długopis. Odparłam, że różnie różne długopisy piszą i ponowiłam prośbę. Przyznam że ta pewność i jednoznaczność pani z poczty była dla mnie bardzo zaskakująca, ale też otwierająca oczy, jak bardzo się między sobą różnimy, natomiast gdy już znajdziemy jakąś nić porozumienia to jest dopiero radość!

 












A poniżej mój nowy projekt w trakcie pracy. Zdjęcie to zrobiłam w samochodzie, gdy nagle zauważyłam, jak idealnie dopasowany jest kolor robótki do mojego ubrania, choć wcześniej w ogóle o tym nie myślałam. Zastanawiam się jaki obszar mózgu odpowiada za takie nieświadome dobieranie kolorów? 




niedziela, 19 stycznia 2025

Plany, zmiany i inne żywioły

W tworzeniu dzianin planowanie wydaje się czymś absolutnie koniecznym, dotyczącym i materii i okoliczności. Trzeba zadać sobie niejedno pytanie. Co? Jak? Z czego i dlaczego akurat z tego? Dla kogo? Na kiedy? Czy zdążę? Czy muszę, czy naprawdę chcę? Mniej lub bardziej precyzyjne odpowiedzi na te pytania pojawiają się, może z wyjątkiem dokładnego określenia czasu, ja sama zawsze wolę mieć trochę większy margines luzu, bo nie lubię presji i niewygodnie mi, gdy za bardzo ciśnie. Zatem i moje plany dziewiarskie, choć konkretne i traktowane poważnie są elastyczne i w swej naturze podobne do dzianiny. Dzięki temu zawsze jest jakiś zapas luzu, w którym może się zmieścić coś spoza planu. Oczywiście mam listę rzeczy do zrobienia, uwzględniam kolejność obietnic i terminy, a od pewnego czasu muszę to też mieć na piśmie, bo dzianinowe plany lubią się rozrastać. Na szczęście nie stanowi to problemu, bo lubię robić notatki. Ostatnio w moim notesie dziewiarskim na osobnej stronie zaczęłam zapisywać skończone rzeczy. Lista ta pojawiła się trochę pod wpływem wielu innych dziewiarek, które podsumowywały swój dorobek 2024 roku. Podziwiając ich prace zebrane razem uświadamiałam sobie, że choć wszystkie moje prace dokumentuję to nie mam pojęcia ile w ubiegłym roku zrobiłam swetrów, ile chust czy czapek. Na pewno mogłabym to policzyć, ale zamiast spoglądać wstecz wolę ten czas poświęcić na aktualne albo planowane dzianiny. Skoro jednak pojawiła się we mnie taka ciekawość  to dzięki tej skrótowej liście za rok będę mogła błyskawicznie określić bilans zamknięcia roku dziewiarskiego.

Rok 2025 dziewiarsko zaczął się dość interesująco, bowiem wpadły mi niespodziewane, nieplanowane i dość ciekawe rzeczy. Najpierw czapka, właściwie to nie było zamówienie, a raczej dziecięce życzenie, np. żeby mieć czapkę z pomponem, taką jaką zrobiłam kiedyś dla Kingi. Znalazłam fajny pompon i wybrałam włóczki z moich zapasów, był tam szalony, fosforyzujący  żółty, kolor który nagle pięknie połączył się z bardzo ciemnym granatem, zielenią i turkusem. Poczułam tę  znaną i  jednak zawsze nową radość, jaką daje łączenie kolorów. Dla wzmocnienia tego energetycznego zestawienia wplatałam kolory w nieregularne pasma. Kolorystykę i styl czapki dobierałam do temperamentu chłopca, żywiołowego acz wrażliwego, a ja sama w trakcie pracy nad realizowaniem tego pomysłu czułam niepohamowaną dziecięcą radość.

Z mieszanki rozpędu twórczego, otwartych pudeł z włóczkami i niepewności, czy ta, którą zrobiłam będzie dobra powstała kolejna czapka z pomponem.  Tym razem bardziej stonowana, z dużo grubszej włóczki, na grubaśnych drutach numer siedem, a więc i szybciej wykonana. Połączenie granatu z turkusem dało intensywny, nasycony melanż, który przełamałam stonowanymi paskami nawiązującymi kolorystycznie do szaroniebieskiego pompona. Będzie do wyboru, bardziej lub mniej kolorowa, linie pionowe lub poprzeczne, a na czubku każdej z czapek pompon.

Zrobiłam zdjęcia czapkom, na płasko i nie tylko, udało mi się nawet namówić Karola na krótkie pozowanie. Dość szybko czapki trafiły do nowego właściciela,  wziął obydwie😊. I  w tym miejscu mogłabym już zakończyć  dzisiejszy wpis, bowiem dzianinowo dotyczy on tych dwóch czapek.  To jednak jeszcze nie wszystko, jak wspomniałam wcześniej, w tym nowym roku dziewiarskim pojawiły się nowe rzeczy… 

Pomysł i wykonywanie czapki z żółtym pomponem było prawdziwą radosną twórczością, lecz już zabawa ze zdjęciami doprowadziła mnie do frustracji. Położyłam na płasko, no niby ok, chciałam jednak  pokazać to bardziej trójwymiarowo, włożyłam do środka balonik, lecz ta balonowa głowa ani ludzkiej nie chciała imitować ani usiedzieć na miejscu. Gdy ja się oddalałam by zdjęcie zrobić ona się osuwała, a jeśli nawet nie to wyglądała śmiesznie i dziwnie. Nie będziemy się tak bawić. Usiadłam przed komputerem i zamówiłam manekina, głowę z tułowiem. To była błyskawiczna decyzja i bardzo udany zakup. W przyszłości bardzo ułatwi mi fotografowanie dzianin. Ależ to będzie łatwe, wystarczy narzucić sweterek, czapkę czy komin i po prostu zrobić zdjęcie.



















A poniżej moja nowa modelka, ubrana w rzeczy, które często noszę, więc były pod ręką i linki do miejsc na blogu gdzie te dzianiny pokazywałam:











 

 

 

wtorek, 7 stycznia 2025

Czapki trzy

 


Płynie sobie czas ubierając różne szaty - przedświąteczne, świąteczne, sylwestrowe, noworoczne, a wczoraj to nawet korony wielokolorowe nie tylko na głowach królów i nie tylko trzech.

Widzimy w tym wszystkim powtarzalność i stałość, ale nie niezmienność, bo chcąc nie chcąc zauważamy jak czas się zmienia w międzyczasie. I oto jesteśmy już w nowym roku i w nowym, codziennym rytmie. Zestawiając te kwestie z robieniem na drutach, po raz kolejny uświadamiam sobie jak bardzo uniwersalną metaforą jest ta moja pasja. Zrobienie czegoś na drutach zajmuje trochę czasu, niekiedy płynie szybko, innym razem wolniej, towarzyszą temu różne okoliczności, przestrzenie i nastroje, ale oczko po oczku przybywa dzianiny, a efekt zawsze w jakiś sposób zaskakuje, nawet jeśli jest idealnie taki jak w zamierzeniu, może nawet wtedy cieszy najbardziej. Jest w procesie tworzenia dzianiny czas przygotowań, czas celebracji i po prostu praca, wszystko to przeplata się w dziewiarstwie płynnie, choć czasem bardzo dynamicznie. A obok całej tej pasjonującej dynamiki jest konkret, rzecz którą będzie się nosić i na co dzień i od święta.

Konkretem dziewiarskim zgodnie z tytułem są dzisiaj trzy czapki. Pomysł na ten post przyszedł mi do głowy wczoraj, gdy widząc ciekawe tło postanowiłam zrobić zdjęcie czapki, którą akurat miałam na głowie. Dotarło też do mnie, że to trzeci dzień z rzędu, gdy powstaje nieplanowane zdjęcie czapki, tak przy okazji, bo przecież telefon mam przy sobie.

Te trzy czapki łączy coś jeszcze, nie są one nowymi projektami, jedna jest odnowiona za pomocą pompona, drugą zrobiłam z nowej włóczki, ale wg wzoru, który już wykonywałam, podobnie jak trzecia, którą wykonałam z włóczki nowej, bardzo wysokiego gatunku, lecz bez banderoli.

Granatowa czapka z cudownego kaszmiru, najcieplejsza i najmilsza moja czapka (pokazywałam ją tutaj)  wydawała mi się trochę mała, nie w sensie wygody, tylko wizualnie, poszukując pompona do dziecięcej czapki olśniło mnie, że mogę nadać inną formę mojej czapce. Ta metamorfoza dzianiny trwała zaledwie moment a efekt bardzo mnie zadowolił.

Czapkę żółtą, dla Wojtka, zrobiłam według rewelacyjnego projektu When knits meet purls Reni Witkowskiej, to już moja kolejna czapka wg tego projektu, tak uniwersalnego, że na pewno nie ostatnia. Zrobiłam ją z włóczki Nepal w kolorze żółtym.

I wreszcie turkusowy Rambler wg wzoru Iriny Dimitievej.  Pierwsza czapka, którą zrobiłam wg tego wzoru z Malabrigo rios (pokazywałam ją tutaj) była moją ulubioną przez kilka lat, noszoną najczęściej, od śniegu i deszczu lekko się sfilcowała, ale nie to było problemem tylko dziwna plama niewiadomego pochodzenia. Sprułam ją więc i może zafarbuję.

A oto te trzy czapki: