Z nauki pisania zapamiętałam sobie, że litera f nie była trudna do opanowania, ale przez swą zamaszystość wymagała skupienia, by nie rozpędzić się zanadto ani nie pochylić. Mała kreseczka dodawana na końcu miała jakby przytrzymać linię w miejscu i pohamować jej zapędy do rozrastania się niczym fasolowa łodyga.
W moim dziewiarskim abecadle F przewinęło się już przez fraktalowe
esy floresy, pokazując że w dzierganiu splata się fantazja z fachowością. To
jednak nie były wszystkie skojarzenia dzianinowe na F, więc postanowiłam
przygotować osobny odcinek poświęcony F. Pisząc tekst przekonałam się, że pod
tą literą ukrywa się niejeden fenomen pasji dziergania. Okazało się jednak, że
w ferworze spraw różnych, niekoniecznie fajnych nie zapisałam tamtego dokumentu.
A był już prawie gotowy, pisany na fali, miał trochę fabuły, szczyptę filozofii,
ani funta fałszu. No i figa z makiem, trudno. Zabrakło jednej czynności, tak
małej jak kreseczka na środku litery f. W wirtualną nicość przepadła moja
opowieść o dzierganiu, o jego fazach, fascynacjach, fiksacjach, czasami
frustracjach, figlach, fantastycznych pomysłach, fantazyjnych splotach, a przede wszystkim o tym, że to po prostu wielka
frajda, czyli flow. Na szczęście o tym zjawisku pisałam już wcześniej, w poście
pt. „Kolorowy przepływ”.
Czy tamten utracony tekst do abecadła można nazwać fikcją? Raczej nie, on przecież
się wydarzył. I jednocześnie nie wydarzył. Takie figle.
Wróćmy jednak do fundamentalnych spraw związanych z robieniem
na drutach😊 W tworzeniu dzianin niezwykle ważne
są forma i fason. To obszary, które wciąż odkrywam i z każdą nowa rzeczą wrzuconą na druty czegoś
się uczę, i to zarówno w trakcie pracy jak i potem w użytkowaniu. Przekonuję
się jak dzianina pracuje, jak układa się na sylwetce i po prostu jak się ją
nosi.
I wreszcie coś szalenie istotnego dla prezentowania i
utrwalania dzianin. Cóż to takiego? Fokus pokus – fotografia! Temat mocno
związany z prowadzeniem bloga, z umiejętnościami fotografa, ale też z czasem z
tłem, z sytuacją, z pogodą.
Tekstu nie zamierzałam łączyć z jakąś konkretną dzianiną,
uznałam, że na dobrą sprawę każda rzecz będzie pasowała. Miałam też pokusę
wybrać kilka prezentowanych już na blogu dzianin w różnych odcieniach fioletu,
ale uznałam że byłoby to nie fair wobec wielu innych, równie fajnych kolorów. Zakiełkował
mi jednak w głowie pomysł na zestawienie zdjęć różnych dzianin, całych prac,
albo tylko ich fragmentów – i właśnie forma „fusion” dopasowała mi się dobrze
do tego wpisu. Trzy różne rzeczy, różne wielkości, każda rzecz dla innej osoby,
na inną porę roku. Te trzy dzianiny to płaszczyk z fantazyjnej bąbelkowej wełny
wykończony plisą ściegu francuskiego, skarpety z włóczki Fabel i letnia bluzka,
wykończona francuskim ściągaczem.
Najpierw powstał dziecięcy płaszczyk dla mojej wnuczki,
pierwsze zdjęcia, jeszcze bez guziczków zrobione zostały zimą przy okazji
fotografowania spódnicy. Przez dłuższy czas nie było odpowiedniej sytuacji do zdjęć
z małą modelką, żeby nie zamrozić, ani nie ugotować dziecka. Jak tylko uda się zrobić
sesję pokażę płaszczyk w osobnym wpisie.
W międzyczasie wydziergałam skarpetki dla mojej mamy. Mama robi ciepłe, wełniane skarpety i obdarowuje
nimi całą rodzinę. Sama nigdy nie dostała ręcznie robionych skarpetek, więc
postanowiłam to zmienić, a żeby miała coś innego niż zwykle zrobiłam cienkie
skarpetki z ażurowym motywem, ze wzmocnioną piętą. Postanowiłam zrobić
skarpetki na cieńszych drutach, bo dziergam bardzo luźno. Kupiłam więc cieniuteńkie
jak igiełki carbonowe knit pro w rozmiarze 1,75. Skorzystałam z wzoru Cloud 9
Socks ze strony Biscotte Yarns.
Trzecia dzianina podobnie jak pierwsza też czeka na osobną
sesję zdjęciową, osobny wpis, a przede wszystkim na przymierzenie. Ten projekt
to efekt mojej fantazji i eksperymentowania z fasonem.
A oto i fotografie moich prac, skarpetki pokazane są w
całości, dwie pozostałe dzianiny tylko fragmentarycznie, to celowy zabieg, taka
fanaberia😉
Bardzo lubię Twój styl pisania. Fantastycznie się czyta takie fantazyjne snucie fabuły. Te fantazmaty stacjące się formą noszalną fascynujące ;) czekam na więcej fotografii i faktów z nimi i fanaberiami dziewiarskim i związanych ;)
OdpowiedzUsuńOdchodząc od f ;) Skarpetki świetne, niebieski płaszczyk uroczy, a ten ostatni sweterek też się ciekawie zapowiada ;)
Pozdrawiam
Świetnie pociągnęłaś językową zabawę! Twój komentarz bardzo mi się podoba, poza tym wzbudza falę dobrych wrażeń. Serdecznie pozdrawiam:-)
UsuńF jak fajnie, że twój blog nie tylko dziewiarstwem stoi. Choć nie powiem, że to druty i historie z nimi i z wełną związane poznały nas.
OdpowiedzUsuńJa ciągle nie mogę wsiąknąć w skarpetki. Zrobiłam dwie pary i już. Może dlatego, że mam problem z weną, a przede wszystkim z ładnym i elastycznym zakończeniem ściągacza, bo robię od palców.
Bardzo ładne są skarpetki, ten ażur jest bardzo wdzięczny, a druty, to jakieś igiełki. Szacunek wielki za pracę nimi.
Bardzo jestem ciekawa trzeciej dzianiny, zjawia jest niezwykle interesująca:))))
Dziękuję pięknie:-) W temat, czy może nawet fenomen skarpetkowy też nie wsiąknęłam za bardzo. Robię je właściwie incydentalnie, nie wiem z czego to wynika. Chętnie nosiłabym różnokolorowe i różnowzorowe skarpety, ale gdy palce czują głód drutowania nie sięgam po skarpety. Mam trochę wełenek skarpetkowych, niejeden wzór, ale żeby zrobić skarpety musi przyjść specjalnie natchnienie czy potrzeba. Pomysł na skarpety dla mamy bardzo mi się spodobał i dla niej z przyjemnością dziubałam tymi igiełkami, ale nie wiem kiedy kolejny raz sięgnę po te druty.
UsuńCo do elastycznego zakończenia ściągacza może spróbuj sposób podany przez Ewę na jej blogu http://nordstjernowe.blogspot.com/ Sama tej metody nie sprawdzałam, ale wygląda pięknie.