Moja tegoroczna wiosna dziwna, chłodna, opóźniona. Najpierw uziemienie kwarantanną, potem zwykłym zimnem. Słowo kwarantanna brzmi jak fontanna, jest melodyjne, zamaszyste, ma w sobie coś karnawałowego, falbaniastego, tanecznego. Jakże niedopasowane te skojarzenia do kwarantannowych reguł! Na szczęście w kwestii skojarzeń nie obowiązuje żaden reżim. Wyobraźnia nie zna granic, fantazja pozwala wyjść poza ograniczenia i schematy. I wspaniale, tylko że jakoś przyziemne kwestie wyraźnie wpływają na polot i samopoczucie. Przypomina o tym pogoda, nadal chłodna i jakaś taka przykra w odbiorze. Trzeba pamiętać, by dobrze się ubrać i jeśli tylko to możliwe rozsądnie reagować bodźce płynące ze świata. Nie zawsze jednak samemu można sobie nastrój nastroić jak instrument, życie to też zestrajanie się z innymi ludźmi, z przyrodą.
Całkiem niedawno, tej wiosny ogarnął mnie smętny stan. Nie zalewałam się łzami, ale
ubolewałam nad brakiem choćby kawałeczka przestrzeni zalanej słońcem. Nie były
to jakieś dramatyczne, wielkie lamenty, bo wystarczyło, że zza chmur wyłonił
się promyk słońca, nastrój natychmiast mi się poprawiał. Gdy czasem udawało mi się
wyjść na spacer, zauważałam, że jednak przyroda zaczęła robić swoje, nadal jednak
było zimno, smutnawo. A czym przegonić wszystkie smutki? Wiadomo, jakimś nowym
projektem na drutach. Przy tej pogodzie najlepiej byłoby wejść pod koc. Toteż
zaczęłam dziergać duży, ciepły, kolorowy patchwork, tym razem postanowiłam
robić go od razu w całości. Duża rzecz, zdecydowanie za duża na robótkę
podręczną. Potrzebowałam mieć na drutach coś niewielkiego, mobilnego. Doświadczenie
nauczyło mnie, że w tej roli najlepiej sprawdzały się chusty. Kupiłam kiedyś
taki motek ręcznie farbowanej wełny Luna, w porównaniu do zdjęcia w sklepie
internetowym, rzeczywiste kolory różniły się nie o kilka, lecz o kilkanaście
tonów. Wybrałam blade, pastelowe pasma zieleni i błękitów, otrzymałam bure
ciemności. Co prawda mogłam go zwrócić, ale szkoda było mi czasu i pieniędzy na
przesyłkę. Potem, ilekroć przy zaglądaniu do moich włóczkowych zasobów wzrok mój padał
na ten motek, tylekroć w głowie wyświetlało mi się zdanie „to nie tak miało
wyglądać”. Tym razem znana mi reakcja pasowała nie tylko do tego motka Luny,
ale także do okoliczności przyrody. Postanowiłam więc właśnie z tej wełny
zrobić chustę, zdecydowałam się na entrelak
z wzorem ażurowym. Uznałam, że może on dodać lekkości ciemnym barwom.
Skorzystałam z wzoru na chustę w technice koszykowej z czasopisma „Wzory na druty
2/2020” Proponowana tam chusta miała
obrobiony brzeg, ja zrezygnowałam z tego wykończenia, zawsze bardziej podobały
mi się surowe brzegi entrelakowch kwadratów.
Wyobrażałam sobie, że ta chusta
pojawi się w abecadle jakoś zimą lub kolejnej wiosny, w każdym razie dużo
później, na przykład przy R jak romby, albo S jak smętne kolory lub samochodowe
dzierganie. Tymczasem chusta powstała szybciej niż się spodziewałam, może
dlatego, że wzór wciągający, a może z powodu myślenia magicznego. Pewnego
burego kwietniowego dnia, podczas śnieżycy, naszła mnie nagła myśl, absolutnie
nielogiczna, że jak skończę chustę z tego motka to pogoda się odmieni i wiosna
zajaśnieje. Zastanawiałam się jak to jest z tym myśleniem magicznym, czy jeśli
jest się go świadomym, to czy nadal jest ono magicznym myśleniem? Przypomniał mi
się też słynny paradoks kłamcy - czy jeśli kłamca mówi, że kłamie to jest
kłamcą? Nie skupiałam się jednak na rozstrzyganiu filozoficznych dylematów,
tylko na skończeniu chusty. Po prostu szłam przez kolejne kwadraty entrelaka,
stopy wprawdzie nie krwawiły, jedynie palce moich dłoni zabarwiały się na ciemno.
Po każdym odłożeniu robótki, nawet po kilku minutach, pracy musiałam umyć ręce.
To dało mi nadzieję, że po praniu, wełna rozjaśnieje, więc jeszcze szybciej
chciałam skończyć chustę, nie mogłam się doczekać końcowego efektu, a jeszcze
bardziej poprawy pogody😉. Zważywszy
na wszystkie inne okoliczności chusta powstała ekspresowo. I tak oto wpadł mi do abecadła entrelakowy
epizod. Kolory chusty po praniu wyraźnie się rozjaśniły, a pogoda … ciut, ciut.
Bardzo lubię chusty robione tym sposobem. Twoja wersja jest ciekawsza bo w każdym kwadraciku ma ążurek. Dodaje on lekkości i delikatności. Kolory może i są mniej energetyczne ale takie stonowane łatwiej skompletować z podstawowym ubraniem. I tu miałaś rację co do poprawy nastroju. Już sam fakt wydziergania chusty w tak ekspresowym tempie od razu poprawia humor a słoneczko też od czasu do czasu zaczyna się uśmiechać:)
OdpowiedzUsuńTeż przeszłam takie załamanie nastroju ale radość z tworzenia każdej nawet najmniejszej rzeczy daje siłę i energię do życia. I tego życzę Ci z całego serca:)
Pięknie dziękuję za wszystkie ciepłe słowa. Cieszę się, że o załamaniu nastroju piszesz w czasie przeszłym:-)Stonowane kolory chusty rzeczywiście pasują do wielu ubrań, ale okazuje się, że nie mam żadnej pasującej do tej chusty czapki i znów się potwierdza to co tak często mówię, czapek nigdy za wiele. Na szczęście dziś było cieplej niż się spodziewałam i w czasie robienia zdjęć nie urwało mi głowy. A co do chusty, jeśli nikomu nie zaświecą się do niej oczy to dorobię do niej czapkę, pomysły już przychodzą mi do głowy, ale muszą poczekać do następnego sezonu. Pozdrawiam najserdeczniej:-)
OdpowiedzUsuńPatrzę w ekran i podziwiam Twój entrelak. Prezentuje się zacnie.
OdpowiedzUsuńEch...wzdycham do nikłych promieni słonecznych i czekam na lepsze jutro nabierajæc energii jeszcze pod kocykiem popijając energetyczne ziółka. Melisę z energetykiem na przemiennie w komplecie z mocą e-booków. Świat jest piękny!
Pozdrawiam:))
Dziękuję pięknie:-) Ziołowe napitki i lektury - wiesz co dobre! Możesz zdradzić, z jakich energetycznych ziół korzystasz? Na dobrą sprawę melisa, która powszechnie znana jest z działania uspokajającego też dobrze wpływa na poziom energii, chociażby przez swoje przeciwirusowe własciwości. Serdeczności:-)
UsuńWiedziałam, że mnie zapytasz o te energetyki :D
UsuńTak na prawdę szukałam słowa na E ale prawda leży w każdej ziołowej mieszance. Wierzę, że wszystkie zioła dodają siły. I na duchu i na ciele:D
Połknęłam ziołowy haczyk;-) Zaczęłam nawet dopasowywać różne rośliny do tej kategorii, nie licząc kawy, z którą też jestem mocno zaprzyjaźniona;-) doszłam do wniosku, że te zioła polne, leśnie i nie tylko mają ogromną moc, nie działają jak substancje psychoaktywne, nie podkręcają ale tak jak napisałaś - dodają siły na ciele i na duchu. Poza tym, że są piękne są też smaczne i pachnące:-)
UsuńW przeszłości zrobiłam jeden entrelac i ta technika do mnie wówczas nie przemówiła. Potem zobaczyłam kilka chust w przepięknych kolorach i natychmiast zmieniłam moje pierwsze, dość kategoryczne zdanie. Nie wiem, czy wrócę kiedyś do entrelaca. Nie wiem. Wiem jednak, że twoja chusta bardzo mi się podoba, zwłaszcza jej kolory. Czytając pierwsze zdania i wyobrażałam sobie burość inaczej, a dostałam bardzo ładne, stonowane kolory. I bardzo podobało mi się, że pojawiła się również potrzeba posiadania czapki. Nigdy ich za dużo, nigdy:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i komplementy:-) Entrelak jest specyficzny, nie jest to wzór, za którym tęskniłyby moje dłonie, ale gdy już pojawia się na drutach kusi by zrobić jeszcze jeden kwadrat, a potem kolejny i jeszcze następny, aż powstaje chusta. Nie jest to jednak dzierganie najbliższe memu sercu, nie wiem dlaczego. Nieprzypadkowo więc w moim abecadle pojawił się ten entrelak jako epizod. A co do czapek, jasna sprawa - nigdy ich za wiele, nigdy. Pozdrawiam serdecznie:-)
UsuńLubię kolory, które tak pięknie wpisują się w naturalny krajobraz. Twoja chusta idealnie wpasowuje się w przedwiosenne tło. Ażur nadaje jej lekkości. Czapka przyda się, będzie dopełnieniem całości. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKiedyś dawno temu zapadło mi w głowę takie zdanie, że dzianina lubi biżuterię, zwłaszcza kamienie. Mogłabym dodać za Tobą, że dzianina lubi krajobraz. Właśnie oglądam katalog Dropsa, który otrzymałam wraz z zamówioną włóczką i zachwycam się zdjęciami, nie wiem co bardziej mi się podoba swetry i chusty, czy tło - trawy, zboża, kwiaty, strumienie. To znaczy wiem - jedno i drugie tworzące całość:-)
OdpowiedzUsuńWzór chusty piękny, ale kolory pogodowe, czyli bardziej patrzą na zachmurzone niebo niż na te promyki słońca... Na szczęście ta wiosna w tym roku powoli idzie I w końcu dojdzie 😅😄😄😄
OdpowiedzUsuńDochodzi, dochodzi, ale ciii, żeby się nie spłoszyła.
OdpowiedzUsuńJak już wspomniano chusta pięknie wpisuje się w krajobraz. I miałaś rację dodając ażur, nie dość że nadał lekkości to też w jakiś sposób ożywił te poszarzałe kolory, i pewnie dzierganie też przyspieszył. Reasumując elegancki epizod entrelakowy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Że też nie pomyślałam o elegancji! Chociaż gdy zastanawiałam się co ubrać do zdjęcia okazało się, że ta chusta pasowałaby do dwóch moich sukienek, jednak nie było sytuacji sukienkowej, zresztą wolałam spacer po krzakach i kamieniołomach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:-)