Coś? O co chodzi? Czyżbym nie znalazła niczego na literę „c”? Znalazłam, nawet całkiem celne określenia związane z moim dzierganiem, ale co z tego, gdy coś mi mówiło, że do kolejnego odcinka powinnam wybrać właśnie krótkie, małe „coś”.
Przy tym maleństwie nagle zbladły
duże cele, cykle zdawały się naciągnięte jak merino tuż po wyjęciu z pierwszego
prania, a ciągłość dziergania nazbyt oczywista, albo nudna jak ciągnące się flaki
z olejem. Zarazem ożywiła się ciekawość, związana nie tylko z dzierganiem, ale
też z pisaniem i wyrażaniem myśli. Czy dam radę? Co innego poruszać tematy
konkretne, jednoznaczne jak grubość wełny i rozmiar drutów, a co innego snuć wątki abstrakcyjne
i dotykać cienkiej granicy między abstrakcją a konkretem i jeszcze mieszać
jedno z drugim. To żadne cuda, na co dzień chyba każdy to robi - każdy zadaje
filozoficzne pytania, choćby o upływ czasu. Ach ten czas! Ciągle ucieka, ciągle
go mało. Często o tym myślę. Choć to coś oczywistego, to jednak trochę niełatwo
o tym pisać. Ciężki kaliber, wysokie C, czy raczej codzienność? Mimo tych obaw
pozwalałam już sobie pisać czasie i dzierganiu min. w tym tekście.
Wśród słów na „c” dotyczących dziergania
ważna jest też cierpliwość, związana z uczeniem nowych rzeczy i z samym procesem,
nierzadko długotrwałym. I czekanie, na wolną chwilę, na efekt, na kuriera. Są
też hasła ściślej z tą materią powiązane, choćby chusty, czapki, czy inne dzianiny
ciepłe albo cienizny, włóczki cudne lub cudaczne. I oczywiście cukiereczki, nie
chodzi o cukierkowe kolory, ale o cudne motki stanowiące zawartość przesyłki –
takie cukiereczki!
U mnie dziś są ciasteczka. Zrobione
na drutach. Ciekawa odmiana od znanych form. Ciasteczka dla wnuczki do zabawy,
ale ja też się dobrze przy ich dzierganiu bawiłam, kolorami, kształtami,
technikami dodawania i ujmowania oczek. Robiłam z głowy, na oko, wiedząc
jedynie jakie ciastko ma przypominać dana dzianinka. Teoretycznie najtrudniejsza
była oponka – donut, ale wiedziałam jak się zabrać, bo miałam już doświadczenie
z taką formą. Kiedyś do celów naukowych zrobiłam
na drutach torus, w dość apetycznych
kolorach, można go zobaczyć tutaj, wersja próbna która została u mnie służy do
zabawy i to ona właśnie była inspiracją, by zrobić większą kolekcję łakoci.
A że nie jest to coś, co
robiłabym często na drutach do wpisu z kolekcją ciasteczek wybrałam hasło „coś”.
Czym jest dla mnie takie coś? A raczej czym może być? Może być pytaniem i odpowiedzią, może być pragnieniem
i obietnicą. Kusi mnie jakiś projekt, czasem zwyczajny, nawet banalny, ale ma w
sobie to coś, jakiś szczegół w konstrukcji, jakiś detal w wykończeniu,
niewielki, subtelny a na tyle atrakcyjny, że zapada w pamięć a czasem wpada na
druty.
Krótkie „coś” może wyrazić bardzo
wiele, nawet emocjonalnie, nie ograniczając się do jednej tylko wizji. Coś
takiego! to może być coś strasznego, ale i coś wspaniałego, coś pięknego lub
coś okropnego. A gdy coś nam wypadnie, coś innego nas ominie. Coś jest na
rzeczy!
Coś bym zrobiła na drutach, a może
coś bym zjadła.
Może ciasteczko? Jest w czym
wybierać. Smacznego!
Ciasteczka wyszły absolutnie czadowo! Szacunek! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wiele bliskich mi kobiet piecze absolutnie fantastyczne ciasta, ja takich nie potrafię, no ale na drutach umiem coś zrobić;-)
UsuńCoś mi podpowiada, że cykl Twój pisarski cwano wpada w moje myśli. Zawsze coś przemyca, myśl jakąś pozytywną w serce wlewa.
OdpowiedzUsuńCudne prace Twoje, to rzecz oczywista.
Pozdrawiam:)
Cenny ten komentarz:-) Dziękuję pięknie. Taki odbiór tekstu cieszy mnie ogromnie. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńUdział proCentowy "C" w tekśCie godny podziwu, a do tego tekst nie jest o niCzym, leCz o Czymś. Uwielbiam Cię CzytaĆ:-) WłóCzkowe słodkośCi są arCyCudowne, wszystkie do sChrupania, na pierwszy rzut wybieram Wuzetkę - Ciastko mojego dzieCiństwa dotępne tylko od wielkiego święta Cudowne zabawki do kreatywnych zabaw. Jteś mega- Czekam na D jak
OdpowiedzUsuńAle usadziłam byków, ale piszę z miejsCa, gdzzie jawa przeChodzi w sen - Cudown uCzucie....Jesteś maagaaa, pisz cały alfabet
UsuńPrzemiłe słowa, dziękuję najserdeczniej:-) To bardzo cieszy, że coś co zrobiłam do zabawy dla wnuczki było dobrą zabawą też dla mnie a potem okazuje się, że bawi też innych. i to nie tylko zabawki włóczkowe, ale i zabawy słowem. Jakie byki? To nawet nie byCzki, literóweCzki zaledwie. Zadałaś sobie trud, by wyróżnić literę C - doCeniam bardzo. Tuż przed publikacją wytłuściłam w tekście C, ale cofnęłam ten ruch, uznałam, że jak ktoś będzie miał to C zauważyć to zauważy. Tak, pamiętam że dawniej wuzetka to było coś!
UsuńCoś cudnego! Można się pomylić i pożreć, bo normalnie ślinka leci 😉 Kapitalny "wypiek" 👍👌
OdpowiedzUsuńDziękuję! To może jeszcze kawałeczek do kawy? Sama miałam niezłą zabawę z tymi ciasteczkami, przypomniałam sobie jakie znam ciastka i jak zrobić je z włóczki, w czasie pracy nie otwierałam żadnych zdjęć kulinarnych, nawet nie wchodziłam do cukierni żeby się nie sugerować. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńCałkiem cudne ciasteczka nam zaserwowałaś przy pomocy cosiów, tłumacząc jednocześnie coś oczywistego, jeżeli oczywiście nad problematyką cosiową pochylić się z zainteresowaniem by ktoś raczył ;0)...
OdpowiedzUsuńAż mi się "czegoś" słodkiego zachciało ;0)
Pozdrawiam serdecznie :0)
Dziękuję:-) Dziergane ciasteczka lepiej serwować przy pomocy cosiów niż ciosów;-) Serdecznie pozdrawiam
UsuńTeraz możesz otwierać włóczkową cukierenkę. Imponujące i apetyczne wypieki. Poproszę wuzetkę i ślimaczka:) Apetyt rośnie w miarę jedzenia więc mam nadzieję, że poszerzysz swój asortyment.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wuzetka po raz drugi! Ten ślimaczek to makowiec ze skórką pomarańczową. Masz rację, apetyt rośnie w miarę jedzenia i w miarę dziergania. O tym czy będzie ciąg dalszy zadecyduje moja wnuczka, może okazać się, że jakiegoś ciastka owsianego albo herbatnika nie zrobiłam i wtedy nie będę miała wyjścia. Serdecznie pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńCudne, czadowe, czarujące:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję:-)))
UsuńTakich smakołyków jeszcze nie spotkałam ! Poproszę jagodową babeczkę do kawy. Ale dopiero po Wielkim Poście, bo jak rozumiem, to w celach umartwieniowych te zdjęcia piękne i apetyczne???
OdpowiedzUsuńZdemaskowałaś mnie! Mówię, że to takie bezkarne słodycze i całkiem pozbawione kalorii, a prawda jest taka, że na wyobraźnię jednak działają. Gdy dziergałam te ciasteczka nie chadzałam po cukierniach, pączków też nie smażyłam ani placków nie piekłam, a jakoś tak wyszło, że w tłusty czwartek pączki smakowały mi bardziej niż zwykle. Potem musiałam sprawdzić, czy to tylko w ten dzień tak to działa, sprawdziłam, pączki były świetne, te same, z naszej ulubionej cukierni. Jak wreszcie uda nam się spotkać, to sama się o tym przekonasz. A na razie pozostaje nam kawa na odległość i włóczkowe ciasteczka, dla Ciebie babeczka z jagodami, dla mnie ze śmietaną i owocami leśnymi:-)
OdpowiedzUsuń