czwartek, 11 lutego 2021

Moje dziewiarskie abecadło. B jak bałagan.

Jak się powiedziało a, trzeba powiedzieć b. To powiedzenie stosowane raczej w sytuacjach, gdy chciałoby się z czegoś wycofać, ale wcześniejsze zapowiedzi czy podjęte działania wymagają kontynuacji. Z moim dziewiarskim abecadłem jest nieco inaczej, mam jak dotąd niemało pomysłów, tyle że już przy drugiej literce zaczynają żyć swoim życiem. Zastanawiając się jakie hasło na literę b wybrać do kolejnego odcinka wiedziałam, że jest w czym wybierać, bogactwo możliwości, pomysłów, inspiracji, toż to podstawa pasjonującego dziergania. W tej różnorodności trzeba jednak zachować balans, nie wszystkie przykuwające uwagę projekty warto realizować, bo życia by zabrakło.

Robię na drutach rzeczy mniej lub bardziej praktyczne i mogę się przy tym dobrze bawić. To też kluczowy składnik każdej pasji, nie tylko dziergania. Jak wiadomo już z tytułu tematem dzisiejszego wpisu jest bałagan. Dlaczego bałagan, a nie na przykład babcia? Ja jako babcia i moje dla wnuków dzierganie albo po prostu babcia jako stereotypowy wizerunek osoby dziergającej. Zostawiam jednak babcie w spokoju, kiedyś już ten temat poruszałam (klik), a ten bałagan jakoś tak dopomina się by poświęcić mu trochę uwagi.

Różne są oblicza i warianty bałaganu, różnorakie do tego tematu podejścia. Nie dzielę ludzi na  bałaganiarzy i pedantów, nie lubię uproszczeń. Sama lubię ład i porządek, lecz nie jestem pedantyczna. Niemal każde działanie związane jest obecnością materii, z dynamiką i zmianami w otoczeniu i czy by się tego chciało czy nie prowadzi do jakiegoś bałaganu.  Podoba mi się takie zdanie - albo masz warsztat albo wystawę. Oczywiście to też nie jest takie proste, żeby dobrze się pracowało warsztat trzeba na bieżąco porządkować, a żeby zrobić wystawę trzeba ją najpierw przygotować, a potem usunąć lub zmienić i bez bałaganu się nie obędzie. Nie wszystko jednak da się wytłumaczyć prawami fizyki, są też zjawiska samoistne, nie wiadomo jak i kiedy namnażające się, kłębiące, gęstniejące byty nieporządku. Na szczęście mój dziewiarski bałagan ma inną, nie tak mroczną naturę, owszem bywa czasem męczący, a chwilami nieznośny, nigdy jednak krnąbrny. Muszę przyznać, że w gruncie rzeczy go lubię. Rośnie zwykle na początku projektu i nasila się przy wykańczaniu dzianiny. Właściwie stale jest obecny, regularnie go ujarzmiam, lecz nie zamierzam unicestwiać. Czas spędzony razem owocuje pomysłem na wykorzystanie jakiejś przędzy czy połączenie kolorów, bywa, że przynosi ulgę lub uporządkowanie myśli. Niemal przy każdym przeglądzie posiadanych włóczek mieszają się moje wcześniejsze plany z nowymi pomysłami, a motki przy tym kłębią się i plączą. Potem w wolnej chwili je układam i znów pojawiają się jakieś podpowiedzi, czasem zaskakujące. Gdy dzianina jest skończona i wszystkie nitki poukrywane ze spokojem porządkuję to, co pozostało po pracy, odkładam resztki wełny - im mniej tym lepiej, jedną banderolkę chowam ku pamięci, a akcesoria i druty daję na swoje miejsca. Ten etap ma coś z odkrywania posiadanych skarbów, przypominania sobie o pracach wcześniejszych i snucia planów na kolejne. Przez chwilę mam swobodę wyboru, wolne ręce i druty. Teraz wreszcie mogę to, nawet tamto.. Bujność pomysłów i zamiarów zaczyna przerastać moje możliwości, jednak rzeczywistość poza dziewiarska nie pozwala mi trwać w tym stanie zbyt długo.

Jaki związek z bałaganem ma pokazywana dziś spódnica? Ano taki, że pomysł na nią zrodził się przy okazji porządkowania włóczkowego bałaganu.

 Od pewnego czasu zamierzam ogarnąć resztki i zamienić je w patchworkową narzutę. Dopiero się przygotowuję, przymierzam. Co jakiś czas zmieniam koncepcje kolorystyczne, jednak bazą pozostaje szarość, dobrze pasująca do kilku tonacji. Jednak w tym dziewiarskim bałaganie nic nie jest zabetonowane na stałe i tweedowa szarość opuszcza ekipę włóczek czekających na kocyk i staje się spódnicą. Nie kupuję specjalnej włóczki, nie wiedząc czy ten projekt się uda,  a raczej czy się nada, na moje biodra, na uda, nie wiem czy będę w tym chodzić. Okazuje się, że chodzę, jest mi w niej ciepło i wygodnie, nie doskwiera żaden guzik ani suwak. U góry jest ściągacz, teoretycznie na gumę, ale nie ma takiej potrzeby. To prosta spódnica Lanesplitter według wzoru Tiny Whitmore, od dawna podziwiam ją w oryginale i w wielu wykonaniach, z wełenek cieniowanych, dwubarwnych, ja zrobiłam z jednej szarej włóczki z odzysku, oto moja wersja.










12 komentarzy:

  1. Ja bym jeszcze dodała na "b" błogostan, jaki towarzyszy podczas pracy dziergalniczej 😉 A spódniczka super! Układa się na figurze idealnie. Kiedyś miałam fazę spódnicową, chociaż częściej robiłam szydełkiem. Wersja bez gumki kusi. Bo nie cierpię jej wszywać. No i ta szarość... 🖤

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację! Przyznaję się bez bicia do błędu - w tym bałaganie umknął mi błogostan;-) A ja kocham ten stan! Ta betonowa szarość ma coś w sobie, jest niepozorna, trochę w kolorze dawnych ścierek, ozdobiona tweedowymi białymi ciapkami, jakby ze spranej flaneli, a pasuje do wielu rzeczy, do wygodnej, luźnej góry, do grzecznego sweterka, do białej koszuli i do wora pokutnego. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Też zacznę od "b", bardzo ładna spódniczka:) Szczególnie zachwycił mnie jej szary kolor, który dodaje jej elegancji i szyku.
    Przyznaję, że bałagan w dziewiarskim warsztacie potrafi być niezwykle twórczy. Czasami ciekawe rozwiązania same do nas przychodzą:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bbbardzo dziękuję:-) To prawda, pewne rzeczy przychodzą same. Po opublikowaniu tego wpisu miałam zamiar skupić się na przyjemnym porządkowaniu dziewiarskiego poletka, włóczkowych zasobów, wzorów, plików, ale okazało się, że czekają mnie większe przyjemności, poproszona zostałam o wydzierganie czegoś. Serdecznie pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To,co możemy odnaleźć w bałaganie czasem poplątanych wełenk to nasze twórcze bogactwo, bez którego pewno nasze codzienne życie byłoby uboższe.
    Świetna spódnica. W swojej prostocie bardzo, bardzo gustowna jak i cała Twoja stylizacja.
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Mario, ależ mi ulżyło, kiedy przeczytałam, że nie tylko ja dziergając generuję bałagan. Straszny. Wszystko na wierzchu: motki czekające na swoją kolej, druty grubsze i cieńsze, markery, nożyczki... Dziergam zawsze jedną rzecz naraz, gdybym miała więcej zaczętych robótek i musiałabym pomnożyć ten bałagan wokół mnie razy dwa, albo trzy, to niechybnie pochłonąłby mnie totalny chaos. Nieporządek znika po skończeniu projektu, ale tylko na króciutką chwilę - do momentu zabrania się za coś nowego.
    Miałam kiedyś podobną spódniczkę - lata temu, kiedy byłam młodsza i szczuplejsza:) Też lubiłam ją nosić.
    Czekam na literę "C" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jesteś sama:-) Druty i to różne, markery, nożyczki, jakiś notes, coś do pisania, bo czasem muszę coś jeszcze wyliczyć, miarka, igła, sporo tego. Większa ilość robótek równoczesnych wcale nie generuje większego bałaganu, raczej wymusza lepszą organizację, żeby się w tym odnaleźć. Ja robię jedną główną rzecz, ale mam zaczęte też inne rzeczy. Bardzo pomocne są pojemniki na robótki, do których wrzucam wszystko co do bieżącej pracy jest potrzebne, mam kilka takich sprawdzonych, używam w zależności od rozmiaru projektu. Bałaganem można też nazwać samą robótkę w trakcie pracy;-) "C" oczywiście też się pojawi, ale właśnie zauważyłam błąd w skarpecie i muszę spruć niemało, błąd, ból prucia, jakaś blokada... najwyraźniej utknęłam przy "B";-) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. A nie mówiłam!:-D Dzianinowe spódnice są ekstra:-) Pięknie na Tobie leży, bardzo mi się podoba jak ją zestawiłaś z innymi ubraniami. B jak bosko:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naoglądałam się tylu pięknych dzierganych spódnic, że nie miałam wątpliwości, że są ekstra, tylko myślałam że na kimś, nie na mnie;-)Teraz już wiem, że chcę przynajmniej dwie następne, jedna trochę dłuższa druga dużo dłuższa, i nie chodzi tylko o to, jak człowiek w tym wygląda, tylko jak się czuje. Tak więc mam już plany na następny sezon. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za spódnicowe inspiracje:-)

      Usuń
  9. Bardzo ładna spódnica i świetnie leży, w tym kolorze pasuje do wszystkiego ale z tym czerwonym wyjątkowo dobrze się prezentuje.
    A co do bałaganu to ja się zdecydowanie lepiej odnajduje w chaosie gdy wszystko jest pod ręką, bo gdy już poukładam i pochowam do pudełek czy szuflad to nagle nic nie mogę znaleźć gdy akurat jest potrzebne ;) lubię bogactwo pomysłów i beztroskę bałaganu i bezmiar błogości towarzyszący procesowi dziergania ;)
    Pozdrawiam czekając na c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie:-) Myślałam, że tylko ja dobrze się bawię z tym abecadłem, ale najwyraźniej to się udziela. Podobają mi się te zwroty - bogactwo pomysłów, beztroska bałaganu i bezmiar błogości:-) Pozdrawiam serdecznie

      Usuń