Między dzianiny planowane, długo oczekujące na swój czas wpadają nierzadko pomysły nagłe, spontaniczne i na dany moment po prostu konieczne.
Tak też zdarzyło się ostatnio.
Gdy pewnego razu po wizycie dzieci zaczęło się ubieranie do wyjścia
uświadomiłam sobie, że powinnam im zrobić otulacze na szyję, czyli coś, co
wkładałoby się szybko, nie wymagało owijania, podwijania, okręcania.
Natychmiast przeskanowałam w pamięci zasoby włóczkowe, kierując się kryterium miękkości, delikatności, ciepła i
oczywiście koloru, tak aby w tonacji zgrywały się z kurteczkami. Dzieci jeszcze
było słychać za drzwiami, a ja już dałam nura do wełenek. Spodziewałam się
długiego włóczkowego buszowania, jakichś dylematów i wahań decyzji, lecz ku
mojemu zdziwieniu szybko wybrałam po jednym motku. Jeszcze raz omiotłam
wzrokiem całą resztę różów, szarości i błękitów, ale to tylko potwierdziło
słuszność wcześniejszego wyboru. Dla wnuczki zgaszony róż z błękitem z włóczki
w samo powstające wzory YarnArt crazy color
126, a dla wnuczka stalowa szarość mojej ulubionej mieszanki alpaki z jedwabiem
Drops BabyAlpaca Silk.
W szarym golfiku wykorzystałam
wzór patentowy, który pamiętam jeszcze z dzieciństwa, przed „opatentowaniem” nazywany
był perełką. Ten ścieg zawsze mi się podobał, zwłaszcza na męskich dzianinach.
Takie otulacze robiłam już
wcześniej, można je zobaczyć tutaj i tutaj. Poprzednie miały wydłużone przody, tym
razem po części golfowej zrobiłam prosty raglan.
Z różowego motka postanowiłam
zrobić jeszcze czapkę - kapturek, chyba jeszcze nigdy nie dziergałam takiej
formy, od brzegu w tył, z wiązanymi troczkami i niewielkim pomponikiem na
końcu. Czapka jest bardzo miękka i ciepła, bo dorobiłam do niej drugą
wewnętrzną warstwę z tej przemiłej włóczki Drops BabyAlpaca Silk w pasującym do
całości niebieskim kolorze.
Zarówno otulacze jak i czapkę
robiłam na oko, bez schematów. A skoro o tym mowa, to aby nie popadać zbytnio w
rutynę, tym razem wpis ma najpierw dziewiarskie konkrety, a dopiero na koniec moje
refleksje niedziewiarskie.
Gdy przy tym ubieraniu dzieci
olśniło mnie, że muszę im wydziergać kominki, poczułam instynkt babci, odruch
serdeczny, spontaniczny. Może odziedziczony po przodkiniach, może nabyty wraz z
wnukami. Ciekawy to temat i nieoczywisty. Gdy stałam się babcią pojawiły się
nowe odruchy, niczego mi nie ubyło, a na pewno przybyło miłości.
Zastanawia mnie też stereotyp
babci, chyba wciąż jeszcze żywy, w chuścinie, okularach, może jeszcze na
bujanym fotelu. No więc teoretycznie to ja do niego pasuję, mam wnuki, okulary,
kocham chusty i szale, poza tym robię na drutach. Jednak w takim schematycznym
portrecie nie czuję się sobą, odnajduję pewne rysy wspólne z tym stereotypem,
ale niewiele to mówi o mnie. Nie żebym się odżegnywała od bycia babcią i od
skojarzeń z dojrzałym wiekiem. Ba, są nawet pewne babcine atrybuty, których mi
brakuje. Nie mam fotela do dziergania, ale to nic, mebel zawsze można kupić.
W moim wyobrażeniu babci było
przede wszystkim dużo wolnego czasu. Teraz przez ciągły pośpiech połacie
wolnego czasu są dawno już wymiecione z naszej codzienności, którą wciąż na
nowo wypełniają kolejne pomysły, zadania i obowiązki. A doba ma ciągle tyle samo godzin co przed
wiekami.
Tak naprawdę nie mam pojęcia jaka
jest teraz typowa babcia. Pewnie każda inna, bo każdy człowiek jest osobny,
wyjątkowy. Myślę też, że niewiele wiemy jakie były tamte dawne babcie, prababcie,
praprababcie. W czym znajdywały głęboką radość, z czym się zmagały, o czym
milczały, jak bardzo kochały, jak przeżywały mijający czas? Wiemy tylko, że
niektóre robiły na drutach, może nawet te same wzory, a jednak każda inaczej.
Rzeczy robione spontanicznie są najfajniejsze czego przykładem są Toje wyroby. Różowa czapeczka jest super i sprytnie rozwiązałaś problem końskiego ogonka:) Do tego widzę, że jest dwustronna. Modelka pięknie prezentuje cały komplecik. Szary otulacz również jest uroczy i na pewno bardzo dobrze spełnia swoje grzewcze zadanie. Taka Babcia, to prawdziwy skarb!
OdpowiedzUsuńTakie spontaniczne pomysły mają też to do siebie, że zaczyna się natychmiast, trochę wariacko, z góry akceptując ewentualne błędy i niepowodzenia, a potem okazuje się że idzie gładko:-)
OdpowiedzUsuńNie czuję się specjalnie "skarbową" babcią, jednak bardzo doceniam że zostałam babcią, myślę często o moich babciach i żałuję że tak niewiele wiem o moich prababciach i praprababciach. Dziękuję i pozdrawiam ciepło.
Takie golfiki to naprawdę świetna sprawa, są bardzo praktyczne. W ubiegłym roku zrobiłam taki jeden dla Wnusia i w tym zrobię jeszcze więcej:-)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że babcia to wszystko to, co widzą w nas wnuki, całe ciepło, wyrozumiałość i uważność. Bez wnuków (choćby przyszywanych) nie ma babci, co najwyżej pani w dojrzałym wieku;-). Babcia to wyjątkowa wdzięczna rola i powiem szczerze, że bardziej wolę być babcią, niż mamą.
To prawda, bycie babcią w porównaniu do bycia mamą jest bardziej przywilejem niż obowiązkiem, i nie chodzi tylko o odpowiedzialność i wszystkie rodzicielskie obciążenia, ale także fakt że jest się już na innym etapie życia, z inną perspektywą, a wnuczek czy wnuczka po prostu ją wypełniają i rozjaśniają. A wynalazek pod tytułem sam golfik rzeczywiście jest świetny.
OdpowiedzUsuńŚwietny patent na czapkę dla dziewczynki żeby kitki nie chować i mała modelka urocza. A taki golf pod plaszcz mam w planach od kilku lat i zawsze się na kolejnym swetrze kończy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ten patent na czapkę dobry jest dla kitki, ma też inne plusy, bo nie zsuwa się na czoło i dobrze chroni uszka.
OdpowiedzUsuńW sumie lepiej gdy z planowanego golfiku wychodzi sweter niż odwrotnie;-) Serdecznie pozdrawiam
Do Twojego opisu babci dodałabym ciepłe i mięciutkie dłonie o zapachu wanilii, fartuszek kuchenny i koczek siwych włosów ;0)
OdpowiedzUsuńCzapeczka bardzo praktyczna, dwuwarstwowa, cieplutka i golfik :0) oba golfiki super :0)
Zawsze lubiłam moim dzieciom zakładać golfiki zamiast szalików, przynajmniej wiedziałam, że jak się będą sami ubierali, to szyja będzie zasłonięta ;0)
Pozdrawiam serdecznie :0)
Im bardziej szczegółowy opis tej babuleńki tym mniej realny, a bardziej bajkowy. Co do siwizny to teraz wiele kobiet rezygnuje z farbowania i pięknie wygląda, sama czekam aż przybędzie mi więcej siwych włosów i ciekawa jestem jaki efekt będzie u mnie.
OdpowiedzUsuńGdy dziecko w przedszkolu samo się ubiera taki golfik wygrywa ze zwykłym szalikiem, ja nawet specjalnie nie robiłam wydłużonego przodu, żeby było prościej. Pozdrawiam ciepło:-)
Opis naszych Babć i teraźniejszy zupełnie do siebie nie pasują. Obecne czasy są jakby łaskawsze dla nas, bo i mamy dostęp do różnych technicznych "pomagaczy", możliwość rozwijania się i nauki- tego wcześniej nie było. Jedynie druty i rękodzieło łączą pokolenia i oby tak pozostało, bo to piękna dziedzina:) Piękne udziergi, czapeczka bardzo oryginalna i muszę przyznać, że nigdy takiej formy nie dziergałam:) a golfiki to najlepsze rozwiązanie dla dzieciaków. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie. Można by powiedzieć o tej czapeczce - mała rzecz, a dziwi, bo sama zdziwiłam się, że nigdy nie dziergałam takiej dziecięcej formy. Co do kobiet dawniej i dziś, no tak żyjemy w zupełnie innych realiach, lecz nadal sporo nas łączy. Gdy zostałam mamą i gdy musiałam wstawać w nocy do mojego syna, (zresztą taty tej uroczej modelki) myślałam wtedy o mojej mamie, na przykład o tym, że ona musiała rozpalić w piecu, by podgrzać coś dziecku, ja naciskałam tylko włącznik. Ale nie o warunkach wtedy myślałam, tylko o tej ciągłości, o tym że to ja kiedyś byłam takim dzieckiem, a ona była w podobnym życiowym życiowym momencie co ja. Tak mnie filozoficznie naszło:-) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń