sobota, 14 listopada 2020

Nastroje i sploty listopadowe

Korony drzew jeszcze niedawno rozświetlone były płomiennymi kolorami, a dziś  już powoli tracą ostanie liście, żółte, czerwone, brązowe. Wiatr zaprasza je do tańca w zmieniającej się scenerii, to w smętnych deszczach, pod ołowianym niebem, to w przebłyskach słońca, ciepłych i krótkich.

Dni zbyt nagle zapadają w mrok, w chłodną wilgoć, czasem w słabość czy nawet bezradność. Oto listopad. Nie przypominam sobie nikogo, kto by powiedział, że to jego ulubiony miesiąc. Trudno się dziwić, bo ten czas rozdaje nielubiane karty, spadek nastroju, odporności, przeziębienia i inne takie. Zależy gdzie mamy przetarte swoje kapoty, tam będzie podwiewało, a czasem nawet może przetrzeć się mocniej albo i rozerwać. Trudno się dziwić o tej porze.

Ale listopad miewa też swoje jasne strony, piękne niebo, bajeczne obłoki, tajemnicze mgły nad polami, nieliczne jabłka na starych jabłonkach i czasem trudno odróżnić, czy patrzy się na prawdziwy pejzaż czy na jakiś olejny obraz z dawnej epoki.

Miłe chwile w listopadzie da się też sprowokować zapalając pachnące świece, piekąc placek z jabłkami lub choćby same jabłka. A jeśli czas pozwoli to można otulić się ciepłym kocem, zanurzyć w lekturze. Pomarzyć!  Przedmiot marzeń dowolny, na przykład czas wolny😊

….

Zbieram ostatnie dzikie owoce chcę jeszcze zdążyć przed zmrokiem, przed zimą. Uczę się oczywistych praw przyrody, jej kształtów, rytmów i tajemnic. Cieszę się, że mogę spojrzeć w niebo, w drzewa, w trawy. Podnoszę z ziemi orzech i zauważam, że zaczął kiełkować. Oto listopad. Dawniej powiedziałabym, że natura zamiera, teraz widzę to trochę inaczej, przyroda po prostu odpoczywa, bo to jest ważne dla życia.

Listopadowy spacer nie jest wcale oczywisty, tym bardziej cieszy mnie oglądanie ostatnich spadających liści, odsłoniętych konarów drzew, ciekawych kolorów zeschłych traw.

Wracam zmęczona i dla relaksu sięgam po druty. Robię gruby sweter, codziennie po kawałku. Praca to niepewna, bo projekt trochę szalony i może dlatego tak kuszący. Czy mogę pozwolić sobie na tak grube warkocze na całej powierzchni? Pozwalam sobie, a co tam! W razie czego mam sporo smukłych siostrzenic.

Łączę trzy różne włóczki w  intensywny ciemno turkusowy melanż, z lekkim szmaragdowym połyskiem. Ponieważ jednej z włóczek jest znacznie mniej, co kilka rzędów zmieniam jedną z nich, zdecydowanie nie uprzyjemnia to pracy, ale myślę że dla spójnego efektu kolorystycznego warto się potrudzić.

Te grubaśne skośne warkocze znalazłam w starym numerze Sandry, to znaczy znalazłam je w nowo kupionym numerze, zachwyciłam się i postanowiłam zrobić takie, ale zanim doszło do realizacji planu Sandra zestarzała się o parę lat, ja dokładnie o tyle samo. Oryginalny projekt był krótkim sweterkiem do pasa, ja zrobiłam wersję wydłużoną.

Taki oto sweter na grubaśnych drutach zrobiłam sobie na rozweselenie listopada. 























14 komentarzy:

  1. Pod Twoim piórem nawet szarobury listopad staje się poezją:) Uwielbiam. Twoje teksty, nie listopad. Choć nie żywię też w stosunku do tego miesiąca jakichś szczególnie negatywnych uczuć. Sweter bardzo wyrazisty, konkretny. To nie warkoczyki, lecz warkocze co się zowią, wiją się w górę, jak nie przymierzając fasola po tyczce;) Kolor wyszedł rewelacyjny i jeśli mnie wzrok nie myli to idealnie współgra z oprawkami okularów;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie mi miło, dziękuję. Napisałaś, że warkocze wiją się jak fasola po tyczce, nie przymierzając i bardzo mnie te słowa ubawiły, bo nie mam postury tyczki, a trakcie pracy, żeby się nie zniechęcić starałam się nie przymierzać swetra, tylko tak mniej więcej, naciągnęłam w okolicy bioder czy wejdzie. Dziergając dla siebie mogę pozwolić sobie nawet na ryzykanctwo;-) A okulary mają granatowe oprawki i faktycznie pasują. Pozdrawiam serdecznie:-)

      Usuń
  2. Sweter jest przepiękny, wypracowany, znać gust, cierpliwość i umiejętności Dziergającej :-) Listopad to ważny miesiąc dla wiosny, bo wtedy właśnie jarowizuje się ozime zboże, to od listopadowych humorów zależy letni plon. W listopadzie wyszłam szczęśliwie za mąż, dla mnie to radosny czas, dobre wspomnienia. Każdy dzień ma swoje troski, ale też każdy dzień ma swoje radości. Nawet w listopadzie. Serdecznie pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za dobre słowa o mojej pracy, o listopadzie i o przyrodzie. Refleksje cenne nie tylko przy dzierganiu:-) Pozdrawiam z okazji rocznicy ślubu:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, że przypominasz mi jak piękny i ciekawy jest listopad, czasem o tym zapominam i wkręcam się zbytnio w nostalgię. Dzisiaj np. świeci słońce, jest pięknie.
    Patrzę na Twoje zdjęcia i od razu jaśniej. Bardzo udany projekt, kolor nasycony odbija dobrą energię.
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie! Życzenie się spełniło, dzisiejszy dzień był piękny, słoneczny, pogodny pod każdym względem. Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  5. Ależ piękny ten melanż! Sweter udany, nie tylko wijące się warkocze, ale i szal wokół dekoltu tak przyjemnie otulają. No i ta długość! Wystarczająco długa, żeby było ciepło, a zarazem nie za długa, aby było wygodnie.
    Zdjęcie "siedzące" przepiękne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja pochwała koloru to jak prestiżowa nagroda! Dziękuję. Uroda "siedzącego" zdjęcia tkwi w kształcie tych suchych roślin, niesamowite są. A sweter rzeczywiście praktyczny, ten w Sandrze miał plisę blisko szyi, ja wolałam jednak luźniejsze wykończenie. Co do melanżu, jest tam też czarno zielona nitka z połyskiem, raczej brzydka sama w sobie, a w połączeniu z turkusowymi włóczkami dodała im głębi. Dobrze mieć w domu różne zapasy:-)

      Usuń
  6. Pięknie piszesz o listopadzie. Lubię ten miesiąc, do póki nie pada śnieg z deszczem i nie wieje zimny wiatr, to długie wieczory, bezlistne drzewa i poranne mgły mają swój urok.
    Sweter świetny, bardzo podobają mi się te warkocze i golf, szal, pod szyją, no i kolor. A sesja zdjęciowa klimatyczna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że spodobał się i sweter i listopadowe refleksje. Okazuje się, że jednak lubimy ten miesiąc, choć nie bywa łatwy, to tak jak piszesz ma on swój urok. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Sweter a właściwie to nawet tunika wyszedł rewelacyjnie! Połączenie kilku nitek dało niesamowity efekt a ciekawie uplecione warkocze dodatkowo wzmocniły ten przekaz. Prezentacja i zdjęcia w naturze są cudne. No sam literacki opis to prawdziwa wisienka na torcie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie dziękuję za tak miłe słowa. Te warkocze są rzeczywiście uplecione w nietypowy sposób, idą sobie skośnie w górę. Serdecznie pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepiękny Twój listopadowy sweter! I listopadowy nastrój Twojego wpisu:-)
    Ja lubię koniec roku - wszystko wtedy zwalnia i człowiek ma czas, żeby trochę odpocząć. Listopad i grudzień to dla mnie właśnie czas takiego odpoczynku, wolny (w każdym znaczeniu) czas, który bez żadnych wyrzutów sumienia można spędzać na kanapie z robótką i serialem. Pod warunkiem rzecz jasna, że nie biorę sobie wtedy na głowę żadnych zobowiązań. Listopadowo-grudniowe zobowiązania wymagają ode mnie dużo więcej wysiłku, niż w jakiejkolwiek innej porze roku...

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję pięknie:-) Myślę, że listopadowo grudniowe spowolnienie dobrze służyłoby wszystkim, ale niestety nie zawsze jest to możliwe. Bez względu jednak na wszystko o tej porze roku robótki na drutach smakują najlepiej;-)

    OdpowiedzUsuń