Dawno, dawno temu, zanim jeszcze świat
oplótł Internet, czyli w gruncie rzeczy całkiem niedawno, popularne były papierowe katalogi różnych
produktów, książek, ubrań, kosmetyków. Nadal jeszcze taka forma istnieje i bywa
mile widziana, lecz z pewnością nie ma ambicji rywalizować z możliwościami Internetu.
Tego nawet nie da się porównać. Internet zdaje się pamiętać wszystkie pozostawione
przez nas ślady i na tej podstawie wciąż podsuwa różne oferty i okazje. Nieustannie
i natarczywie. Nie to, co papierowy katalog, wzbudzający (lub nie) pragnienie
zakupu w sposób bardziej subtelny. Ograniczony swoją formą pozwalał przejrzeć całą zawartość od
początku do końca, co w efekcie dawało miłe wrażenie zrealizowanego zadania i ogarnięcia
całości. Coś przykuwało uwagę jako przedmiot pożądania, coś powodowało lekkie uniesienie
brwi, albo tylko obojętne przerzucenie stronicy, były też kuriozalne
ciekawostki. W katalogach książkowych zawsze na deser zostawiałam sobie dział
poradników, czegóż tam nie było! Szybkie techniki bogacenia się, uwodzenia, rodzenia,
rozwodzenia, tresowania kotów, rozumienia rybek. Teraz wszelkie porady są w
Internecie, nawet na pierwszych stronach tuż obok wiadomości. Wołają do nas sensacyjne
informacje o tym, czego nie jeść, co w siebie wetrzeć, jak zagęścić łysinę, jak
znaleźć szczęście i jak zgubić fałdy, natychmiast i na zawsze. Nie mam zamiaru
rozstrzygać o wyższości tego, co było kiedyś
nad tym, co mamy dziś. Próbuję tylko jako tako zrozumieć ten świat,
który ciągle mi się wymyka i najzwyczajniej nie nadążam. Już mi się zdawało, że
rozumiem o co w tej wirtualnej rzeczywistości chodzi, że jak mówią znawcy
tematu – najważniejsze jest to, by przykuć uwagę. Tylko, że od uwagi bardzo
blisko do uważności, czyli świadomej koncentracji na rzeczywistości i uwolnieniu
od rozproszenia. Uwaga, która przykuwa smartfony do ludzkich rąk i oczu z
raczej niewiele ma wspólnego z koncentracją. Chodzi więc pewnie o taką uwagę,
która wzbudzi zainteresowanie na tyle skutecznie, by zrobić „klik”. To się robi
świadomie, ale czy uważnie? Najdziwniejsze jest, że to przyciąganie i skupianie
uwagi odbywa się w warunkach nieustannego dopływu nowych bodźców. Może i trudno
to pogodzić, ale są sposoby: głośność, nośność, powierzchowność. Patrzę na to z
zaciekawieniem podobnym do tego, którego doświadczałam dawniej przy
przeglądaniu papierowych katalogów. Widzę podobieństwa i oczywiste różnice.
Choćby takie, że podział na nadawców i odbiorców nie jest już oczywisty. Mogę
oceniać co dzieje się w sieci, ale przecież i ja jestem częścią tego Internetu,
wprawdzie bardzo znikomą, ale jednak. I cóż ja tu robię? Prezentując dzianinę próbuję
przyciągać uwagę, nie inaczej. Zatem przechodząc od rozważań ogólnych do
dziewiarskich konkretów przedstawiam krótką historię zielonego szala.
To było tak. Pewnego razu moją uwagę
przykuł fałdowany szal. Nie surfowałam wtedy po falach Internetu. Znalazłam go
w książce od Kasi. Wzór niby prosty, a niezwykły, dżersej z pofałdowaniami. Muszę
go zrobić, nieważne że mam swoje fałdy. Takich nie mam, a nawet nie wiem jak
się je robi. Tym bardziej chcę spróbować. Decyzja, by wreszcie wcielić plan w życie
zapada tuż przed jakimś nieplanowanym wyjazdem późną wiosną, a może na początku
lata. W końcu szal udało mi się wreszcie skończyć, motyw pofałdowań nie taki
znów trudny, ale raczej nie jest to wzór do dziergania w drodze i w przypadkowych
wolnych chwilach, gdyż wymaga on skupienia uwagi, trzeba pilnować rzędów,
oczek, połączeń. Z pewnością powtórzę
ten projekt z inną włóczką, może nawet dodam więcej pofałdowań.
Projekt Curly Confection: Puffy Pleats Scarf pochodzi
z książki "Knitting Pleats: Stunning Garments and Accessories," autorką jest Olga
Pobiedinskaya.
Oto on, szal który najpierw
przykuł moją uwagę, a przy pracy wymagał skupienia uwagi.
Szal piękny, kolor wspaniały, grtuluję.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuń