Przypomniałam sobie o niej
zapytania w żartach, czy da się obiad z wełny ugotować. Właściwie to całkiem
niegłupi pomysł na wykorzystanie zapasów i resztek! Kto wie czy organiczna
bawełna nie jest lżej strawna od podeszwy, którą pamiętam ze stołówki. Zjadając tasiemkę starą mówiła, że to
makaron… Mimo wszystko nie będę tej kaczki naśladować we wszystkim, za
słaba jest moja wiara w moc takiej przemiany, która w finale wywoła spektakularne
zdębienie innych. Poprzestanę na pieszych wycieczkach zamiast trzymania się
rzeczki z jej obowiązującymi nurtami.
Dziwne jest życie dziewiarki.
Nie, żeby mnie bolało zamienne używanie słów dziewiarka i dziwaczka, całe to
niezrozumienie i dziwne żarty. Nie boli, ale dziwi. Zwłaszcza gdy ten, który zna
mnie bardzo dobrze daje do zrozumienia, że jako dziewiarka to myślę tylko o
jednym. A przecież wie, że moje życie to coś więcej niż kombinacje oczek lewych
i prawych, wie o moich różnych sprawach, wie czego szukam, słucham, czytam, wie
co mnie boli i co kupuję. Wie też, że ostrożnie zostawiam ślady, że fejsbuka
używam przede wszystkim, jeśli nie jedynie, do spraw dziewiarskich. To nie jest
jakiś obcy człowiek, jakiś zdziwiony współpasażer,
lecz ten kto o mnie wie więcej niż mi się wydaje. Więc nawet on potrafi czasem wyskoczyć
z takim numerem, że mogłabym się obrazić. Na przykład w bocznym oknie podsuwa na
deser mufiny z różowego moheru! Tak bez pytania. A w ogóle to chyba zapomniał
że postanowiłam ograniczać cukier. Niech spada! I ciekawe jak się teraz czuje,
gdy czyta moje słowa! Ha, tylko jego przewaga polega na tym, że on nic nie
czuje, bo to tylko lub aż algorytm.
Internet nie czuje, ale rejestruje. Wszystko. Bezwzględnie. Bez
zniecierpliwienia. Bez zdziwienia. Na pewno ma lepszą ode mnie pamięć i jeszcze
wiele innych parametrów. Jednak mimo tych dysproporcji są takie obszary, w
których mam przewagę, choćby wrażliwość, zmienność, niepewność i wciąż jeszcze zdolność
do zdziwienia. Wspomniałam zmienność? Tak, więc dla potwierdzenia czas zmienić
temat.
Ze strefy niepojętych relacji
człowieka z Internetem przechodzę do mojego małego ogródka, gdzie zakwitły dwa
drobiazgi dla mojej wnuczki. Wianek i poduszka.
Wianek początkowo zamierzałam
kupić. Na straganie w dzień targowy bujność kwiecia zachwycała z daleka, ale z
bliska okazała się czymś zupełnie nienadającym się na dziecięcą głowę. Dalsze
poszukiwania zaprowadziły mnie nawet do galerii handlowej, gdzie piękne wianki
owszem były, ale się skończyły. Skoro nie znalazłam wtedy kwiatków ani ładnych
ani żadnych, to pomyślałam, że sama mogę zrobić wianek na drutach. I zrobiłam.
Z bawełnianej włóczki w różnych odcieniach różu.
Kolejny dziergany drobiazg to poduszka
z włóczki bawełnianej. Połączyłam dwie nitki, śnieżnobiałą, połyskliwą i śmietankowo
kremową - matową. Efekt tak bardzo przypominał mi płatki kwiatów, że dodałam
jeszcze żółte pręciki. Na myśl przychodziły mi kwiaty jaśminu. Gdyby jednak te
pręciki miały drażnić czy to skórę fakturą czy nos wyobrażonym, upojnym zapachem
to zawsze można odwrócić poduszkę na drugą stronę, która z kolei przypomina
stokrotkę.
Takie to kwiatki w moim ogródecku:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz