Czy nie za wcześnie na czereśnie?
Takie pytanie chodzi mi po głowie i nie dotyczy wcale owoców, tylko bluzy w
kolorze czereśniowym, którą zrobiłam dla mojej siostrzenicy. Waham się, czy
pokazywać ten sweter. Jest skończony, przymierzony, ubrany i nawet
sfotografowany. Wątpliwości biorą się stąd, że z jednej strony w moim mniemaniu
rzecz nie jest jeszcze gotowa, chciałabym coś poprawić, a z drugiej trudno
powiedzieć kiedy sweterek znów trafi w moje ręce do korekty. Helenka nie chce z
niego wyjść i nie przeszkadzają jej
rażące mankamenty, sprytnym sposobem zamienia je w mankiety. Decyduję jednak
pokazać tę bluzę zanim uda mi się skrócić rękawy. Po pierwsze nie wiem, kiedy
to zrobię, po drugie trudno powiedzieć
czy będzie wtedy możliwość zrobienia zdjęć. Odpowiednie warunki, pogoda,
światło, wolny czas, fotograf i model wszystko w jednym czasie i miejscu. To
wcale nie jest łatwe zadanie. Nasze doświadczenia związane z fotografowaniem
dzianin pokazały, że czasem potrzeba stanowczości i szybkości. Jeśli nie dziś
to nie wiadomo kiedy. Wtedy zachowujemy się jak szpaki rzucające się na
pierwsze owoce.
Plan by wydziergać mały bordowy
sweterek ucieszył mnie wizją miłej odmiany. Oto coś pomiędzy drobną galanterią
a dużą formą swetrową. Dziecięce rozmiary to czysta przyjemność. Cóż to dla
mnie, pomyślałam. Kiedy jednak Helenka opisała, czego oczekuje i narysowała
projekt okazało się że to wcale nie jest dla mnie takie proste. Po pierwsze
nigdy nie robiłam kapturów, po drugie nie miałam pojęcia jak poradzić sobie z
wykończeniem łuków dołu i po trzecie obawiałam się czy kieszeń na przodzie nie
zdeformuje dzianiny. Z każdym z tych wyzwań udało mi się uporać idąc na żywioł
i dziergając na oko. Oto efekt mojej pracy, czereśniowa bluza z kapturem i
sznurem. Zrobiona z włóczki malabrigo arroyo w kolorze cereza ulubionym przeze
mnie ściegiem andaluzyjskim.
i jeszcze zbliżenia na detale
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz