Pomysł na ten kocyk
opracowywałyśmy wspólnie z Edytką, ona kupowała wełnę, decydowała o kolorach,
proporcjach, ja podpowiadałam jaki rodzaj włóczki będzie odpowiedni,
proponowałam ewentualne wzory, rozkład kolorów i wreszcie dziergałam. Zdawać by się mogło, że taki kocyk to banał
albo nuda, a tymczasem już sam etap przygotowań był dla nas obu ekscytującą
przygodą. Jeśli nie odtwarza się konkretnego projektu to nie wiadomo co
wyjdzie, a efekt końcowy nie zawsze musi pokrywać się z wcześniejszymi
wyobrażeniami. Mało tego, wyobrażenie jednej osoby zawsze będzie różniło się
od wizji innej osoby. Ileż to razy
opowiadałam o czymś rodzonej siostrze, opisywałam kolor, kształt a gdy
przychodziło co do czego, okazywało się, że każda z nas inaczej to widziała.
Nie każdy blady róż jest taki sam, czy antyczny czy pudrowy, a i nawet w jednej
kategorii może być wiele podgatunków zupełnie do siebie niepodobnych. No
dobrze, tu można zwalić na niedoskonałość języka, ale bywa też tak, że mówimy o
tym samym przedmiocie, a myślimy o różnych rzeczach, mamy inne skojarzenia i
oczekiwania. Bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co jest w czyjejś głowie. Mamy
jakieś wyobrażenia o innych ludziach i przekonanie, że to prawda, nawet jeśli
nie cała, to na pewno słuszna, każdy przecież zna rozwiązania na cudze problemy
i doskonale wie, czego nie powinni byli robić, aby uniknąć kłopotów które sami
sobie zgotowali. Bo u innych wszystko wydaje się takie czytelne i proste. Ale
to nie u innych - tych żywych i
rzeczywistych ludzi, tylko w ich
odpowiednikach zamieszkujących nasz umysł. Chociaż wiem o tym, to nie zawsze pamiętam,
na co dzień wygodniejsze są sprawdzone schematy oraz etykiety zgodne z
zawartością … własnej głowy. Zdarzają mi się jednak stany zamyślenia, gdy
uświadamiam sobie jak niewiele wiem i nie zmieniają tego ani lata doświadczeń
ani ilość przeczytanych książek. A gdy dowiaduję się, że przychodzi na świat
dziecko tym bardziej dociera do mnie, że przecież każdy człowiek jest inny, pod
wieloma względami niepodobny do nikogo, niepowtarzalny. Ta myśl robi to na mnie
tak mocne wrażenie, że nawet nie umiem opisać.
Łatwiej już poopowiadać o kocyku. Wreszcie
pojawiła się okazja zastosować jeden z ciekawych wzorów z mojej stale rosnącej
kolekcji. Zanim dotarła przesyłka z włóczką przećwiczyłam kilka interesujących
ściegów kocykowych, od gęsich łapek po ziarna kukurydzy, niestety były one tak
obfite, że nadawały się raczej na pierzynki. Znów okazało się, że najprostsze
kombinacje oczek prawych i lewych są niezawodne, uniwersalne i po prostu ładne.
A tak wygląda kocyk wykonany na drutach, wykończony
szydełkiem.
Wykorzystałam trzy kolory włóczki cotton merino – błękitny stalowy, granatowy i pudrowy róż.
Piękny w swojej prostocie..ściegi i kolory bardzo wysmakowane, gratuluję...Zdrowia maluchowi i mamie..
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za dobre słowa do mnie, do maleństwa i jego mamy. Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuń