Sztuka czerpania radości z dziergania polega na balansowaniu między ekscytującą niepewnością nowego projektu a kojącą powtarzalnością robionych na drutach sekwencji. Każda dziewiarka zna to uczucie przy zamykaniu ostatniego oczka, gdy widać już, że wyszło dobrze. Potem przychodzą pożytki z użytkowania dzianiny i ten szalenie istotny motyw również należy wcześniej brać pod uwagę. Radosna twórczość, spontaniczność, łączenie barw i zabawy formą – wszystko pięknie, ale bardzo ważne są konkretne kryteria, by czapka pasowała do głowy, skarpetka do stopy, by głowa przeszła przez otwór na szyję itp. itd. Nie wystarczy jednak by dzianina była dopasowana, dana rzecz musi się podobać użytkownikowi, ale i to jeszcze nie wszystko. Człowiek ma się sam sobie podobać w tej dzianinie. Można to dostrzec w błysku oka, w wyrazie twarzy, nawet w tonie głosu. Ach jak lubię ten moment! Wtedy wiem, że warto było. Dzierganie dla kogoś jest dużo trudniejsze niż dla siebie, do końca nie wiadomo czy spełni się czyjeś wyobrażenia. Wcześniej trzeba je ubrać w jakieś ramy, określić oczekiwania i swoje możliwości, dobrać odpowiednią włóczkę, przewidzieć jej zachowanie😉, przemyśleć detale.
„Ty się za bardzo przejmujesz”- powiedziała mi
Lucyna. Zgadzam się z nią i nie zgadzam, owszem przykładam się, by wykonać tę
dzianinę najlepiej jak potrafię, ale nie sądzę, że to jest „za bardzo”, po
pierwsze zawsze można bardziej, a po drugie obniżenie wskaźnika „przejmowalności
się” lepiej przenieść na inne obszary 😊
Lucynie marzył się moherowy sweterek
w kolorze soczystej, intensywnej zieleni. Miał być lekko dopasowany, elegancki,
zrobiony dość gęsto, bez żadnych wzorów i prześwitów. Znalazłam odpowiednią
włóczkę i zrobiłam zgodnie z życzeniem. Wybrałam prosty raglan, robiony od góry,
dzięki tej metodzie mogłam w trakcie pracy sprawdzać i ewentualnie korygować
rozmiar. Wystarczyły dwie przymiarki, jedna na etapie początkowym, druga już
pod koniec dla ostatecznego ustalenia długości tułowia i rękawów. Dekolt obrobiłam
szydełkiem, a dół swetra i mankiety zamknęłam igłą, moim ulubionym już sposobem, elastycznym i
eleganckim. Kolejny emocjonujący etap to
było zanurzenie w wodzie, odsączenie i pełne niepewności czekanie jak po próbie
wody zachowa się ta nieznana mi wcześniej włóczka Gazzal super kid mohair. Zachowała
się dobrze, nic jej się nie stało.
Sesja zdjęciowa została połączona
z naszym spacerem po lesie. Przewidując że ani ja, ani mąż ani syn nie wystąpimy
w roli filigranowej modelki zabrałam z domu wieszak i tak oto prezentuje się sweterek
zrobiony dla Lucyny, w kolorze żywej, nasyconej zieleni.
Zieleń to kolor nadziei, której
tak bardzo potrzebujemy. Mocną zieleń włóczki zestawiłam z jasnym, zielonym mchem,
z intensywną zielenią bluszczu i z pojedynczymi świeżymi źdźbłami, przebijającymi
się przez gęstwinę suchej trawy.
Ps. Na niektórych zdjęciach jest
też mój nowy alpakowy komin, ale ten komin i inne alpakowe rzeczy pojawią się
na blogu innym razem.
Świetny sweterek, miło będzie Lucynce czekać na wiosnę. I oglądać jego soczystą zieleń na Twoich zdjęciach to też przyjemność.
OdpowiedzUsuńOlu, pięknie dziękuję za miły komentarz. Serdecznie pozdrawiam:-)
UsuńŚliczny kolor swetra. Na pewno będzie się dobrze nosił. Prosty uniwersalny sweter, który pasuje do wielu ubrań i stylizacji. Na dodatek z dobrej jakościowo włóczki i jednocześnie jedyny i niepowtarzalny w swoim rodzaju. Takiego nie da się kupić w sklepie, trzeba go wydziergać :-)
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja:-) Dziękuję serdecznie. Co do koloru swetra, dla siebie nie kupiłabym takiej włóczki, więc tym przyjemniejsze było poszerzanie doznań kolorystycznych podczas dziergania.
UsuńLucyna ma bardzo jasną cerę i w tej nasyconej, żywej zieleni wygląda świetnie.
Gęsty, bez prześwitów, ażurów, prosty i ponadczasowo elegancki :0) i dobrze, że się "za bardzo starałaś";0) teraz razem z Lucyną możecie być ze sweterka zadowolone :0)
OdpowiedzUsuńJest śliczny :0)
Pozdrawiam serdecznie :0)
Poziom zadowolenia jeszcze się podnosi od pochwały znakomitej dziewiarki:-) Dziękuję Moniko:-)
UsuńDoskonale rozumiem Twoje rozterki bo gdy dziergam dla kogoś innego też miotają mną takie wątpliwości. Czy będzie pasować, czy się spodoba a im bliżej końca to poziom stresu rośnie. A jak ktoś powie "nie przejmuj się tak" to mój poziom stresu jeszcze bardziej rośnie i jest odwrotnie proporcjonalny do obaw przyszłego właściciela:) Przecież nie można zawieść oczekiwań bliskiej osoby.
OdpowiedzUsuńMario, egzamin zdałaś na szóstkę z plusem! Delikatny, zwiewny a zarazem cieplutki i milusi sweterek wydziergałaś. Rewelacyjny kolor, piękne wykonanie no i super zdjęcia to prawdziwa wisienka na torcie😄
Amuszko, nie przejmuj się tak:-) Żartuję. Cieszę się bardzo z szóstki od Ciebie, do tego z plusem, tym bardziej, że w szkole mogłam dostać najwyżej piątkę, wtedy była inna skala. Dzierganie dla kogoś to oczywiście pewna dawka stresu, ale wszystko zależy od podejścia, ten stres może być też pozytywny, motywujący. W przypadku tego swetra najtrudniejszym emocjonalnie momentem było upranie go i obawy czy nie rozciągnie się albo nie skurczy. Nie wiem co bym wtedy zrobiła, ale podobno z każdej sytuacji są przynajmniej dwa wyjścia i w każdym z nich też przynajmniej dwa kolejne:-) Grunt to optymizm:-)
UsuńDziękuję Marysiu😘🙂🙃
OdpowiedzUsuńProszę bardzo:-))) Starałam się o jak najlepsze zdjęcia, ale i tak na Tobie wygląda on najlepiej:-)
UsuńMój ulubiony ostatnio kolor 💚
OdpowiedzUsuńTrudno robić dla siebie, a co dopiero dla innych. To prawda.
Dlatego moje prace są bardzo przemyślane,przede wszystkim w doborze koloru. Drugie pytanie czy ja będę w tym chodzić,zwyczajnie czy jest mi to potrzebne. Wszystkie te dylematy są ciężkie, bo głowa ułańska galopem w kolory gna. Wzory jak chmury w wietrznym dniu płyną w naszych dziewiarskich wizjach.
Nie przejmuj się tak mocno, na szczęście nie musimy na siłę uszczęśliwiać innych.Róbmy swoje,przy okazji ktoś pochwali.Będzie miło xD
Twój zielony sweter jest piękny 💚💚💚
Uszczęśliwiać kogokolwiek na siłę? Nieee. Skąd brać na to siły, skąd czas? Zgadzam się z Tobą, że trzeba dokonywać przemyślanych wyborów. Robienie na drutach, wiadomo jest czasochłonne, pracochłonne więc żeby miało sens i dawało radość to nie może być praca w kieracie tylko jazda rydwanem:-) Tak mi się skojarzyło z przytoczonymi przez Ciebie obrazami, z tym galopem i pędzącymi chmurami. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa:-)
UsuńPiękny soczysty zielony i komin pasuje jak znalazł...
OdpowiedzUsuńTak, nadzieja..
Lubię połączenie zieleni z granatem, jednak ten konkretny zestaw wystąpił razem tylko na zdjęciach:-) Chyba, że zrobię dla siebie coś w takiej soczystej zieleni. Serdecznie pozdrawiam:-)
UsuńPraca z moherem - niełatwa to sprawa,
OdpowiedzUsuńprzyda się tutaj dziewiarska wprawa.
Której oczywiście Ci nie brakuje i wyszedł sweter jak marzenie!
Znaleźć balans między motywującym przejmowaniem się, a stresem odbierającym radość z roboty - to kolejna ważna umiejętność i kwestia do przemyślenia... :-)
Pozdrawiam!!!
Miło czytać taki komentarz, a forma rymowana i nastrój poprawia i lekkości do życia dodaje:-) Dziękuję pięknie. Co do umiejętności wszelakich one przychodzą wraz z działaniem, ja sama wolę za druty chwycić i spróbować czy da się, czy umiem. Ale takie eksperymenty to na dzianinach robionych dla siebie i dla najbliższych, bo jak dla kogoś to chcę wiedzieć, że dam radę, choć przyznam że i wtedy lubię odrobinę ryzyka:-)
UsuńOstatnio bardzo lubię taką zieleń :D To połączenie zieleni tego sweterka z tym niebieskim kominem też jest bardzo ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńTak, to połączenie zieleni z ciemnym niebieskim jakby wyostrza obydwa kolory, wydobywa z nich to co najlepsze:-) Dziękuję za odwiedziny i serdecznie pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuń