Domyślić się nietrudno, że skoro D, to dzierganie. Dobrodziejstwa dziergania. Dużo dobrodziejstw dziergania. Gdy sięgam po druty dzieją się dobre rzeczy, dosłownie i w przenośni. Powstają przedmioty i budują te specyficzne nastroje, z radości tworzenia i transowego działania, z połączenia relaksu i pobudzenia. Oczywiście nie zawsze i nie wszystko jest takie piękne, bywa że coś, co miało być dobrą dzianiną okazuje się dziwolągiem, daremną dłubaniną, a kojącą czynność dziergania z niewiadomych, dziwnych przyczyn zadaje dziewiarskiej duszy rany prute i szarpane. Dojmujący ból, dosięganie dna, depresja? Nieee, no skądże. Dramaturgia dramaturgią, ale dalej dziergamy, dajcie druty! Owszem wpada się czasem w dołki, a niekiedy w doły, ale jednak w tej pasji dominują dobre doświadczenia. Porażki dają jakieś lekcje, a jeśli nawet nie, to zawsze można sięgnąć po jakieś pocieszenie, miły moteczek, szybki projekt, nową inspirację.. Dobrze działa też tak zwane bezrefleksyjne dzierganie, stan, który daje umysłowi chwilę wytchnienia, wygasza te wszystkie świecące w głowie diody, a wzburzone myśli wprowadza w spokojny, płynny rytm, zgodny z melodią ściegu i cichym stukotem drutów.
Dobrodziejstwom dziergania
poświęcony jest w zasadzie każdy post na tym blogu. Piszę o tym, jakim ta pasja
jest dla mnie darem, ale i o wielu dziewiarskich dylematach. Dylematy dotyczyć
mogą niemal każdego etapu tworzenia, decyzji co i jak robić, doboru włóczki,
koloru, dopasowania rozmiaru, niekiedy też deliberowania czy tę dzianinę dokańczać
czy może lepiej darować sobie, przeznaczyć do sprucia a włóczce dać drugie życie.
Dość dużo mam dzianinowych
skojarzeń, bo i dziergam dużo, bez wstydu i winy przyznaję, że jestem doświadczoną
dziewiarką, a zarazem amatorką, w obydwu znaczeniach tego słowa, bardzo lubię
robić na drutach i ciągle mam wiele do opanowania. Są też rejony, które wydają
mi się niemożliwe do osiągnięcia. Różne rzeczy dziergam, zarówno drobiazgi jak
i duże projekty, dzianiny dla dorosłych i dla dzieci, dziergam na dziko, z
głowy, tworząc projekt w trakcie pracy, ale doceniam też możliwość korzystania
z gotowych wzorów, przy których dokładnie podążam za opisem, mam plany dalekosiężne
i doraźne, z doskoku. Doprawdy dużo tego.
Dotarło właśnie do mnie na czym
polega dziwność mojego dziergania. Z jednej strony cenię sobie dzikość, żywioł
i własne patrzenie, a z drugiej chętnie uczę się od wielu innych, doskonalę
warsztat, opanowuję detale. Jedno z drugim się nie kłóci. Są też w moim
podejściu do spraw drutowych dwie z pozoru sprzeczne postawy. To dowolność i
dyscyplina. Robię to, do czego mam przekonanie, nie lubię ślepego
naśladownictwa, nie lubię presji, a jednocześnie dbam o dyscyplinę, jeśli coś obiecuję,
czy to komuś czy sobie samej to dotrzymuję słowa. Ten luz i reżim w moich
działaniach to trochę jak jakiś filmowy duet różnych osobowości, którym właśnie
dzięki tym różnicom udaje się doprowadzić sprawę do końca, a przy okazji jest
ciekawie, gdyż dynamika między nimi nie pozwala się nudzić.
Na nudę nigdy nie narzekałam, to w moim
osobistym słowniku bardzo abstrakcyjne pojęcie. Raczej muszę sobie dawkować dzianinowe idee. Czasem przyłapuję się na tym, że traktuję siebie jak
drukarkę 3 D. Coś zobaczę, coś wymyślę i już mam plan żeby zamienić pomysł na
dzianinę, bo przecież potrafię, wiem jak. A to nie wystarczy. Może gdyby
jeszcze dłużył się czas, ale wiadomo że on raczej przyśpiesza, trzeba zatem
uczyć się dbać o siebie i o ten czas, który mamy.
Doświadczam wielu dobrodziejstw w
dziedzinie dziergania. Dobrostan dziewiarki to nie tylko wszelkie zasoby i
możliwości, ale też dzielenie się swoją pasją z innymi. Wprawdzie nigdy nie
brałam udziału w robótkowych spotkaniach dziewiarek, nie dotarłam na żadne
zloty, kursy ani targi, mimo to dzięki Internetowi poznałam kilka niezwykłych
osób, poszerzyłam krąg serdecznych znajomych.
Do tych dziewiarskich dywagacji na
D, dodałabym jeszcze dystans, ten który już mam za sobą, jak długość wydzierganej
wełny, ale i dystans do siebie, do swojego ego, który przydaje się w prowadzeniu
bloga.
Dobrze, dalej już nie będę drążyć,
czas na dzisiejsze dzianiny. To ażurowa chusta dla Izy i dziwny sweterek dla
mnie. Obydwie rzeczy doskonale nadają się do literki D, chusta, jak można się
domyślić z powodu ażurowych dziurek. Chustę zrobiłam z kilku motków mojej
ulubionej już dropsowej mieszanki alpaki
i jedwabiu morwowego Baby AlpacaSilk.
Sweterek zaś powstał z jednego motka cudnej wełny Schoppel Lace Ball w kolorze Villa Rosa, którą upatrzyłam sobie już bardzo dawno temu, gdyż urzekły mnie jej kolory. Kupiłam ją niedawno, jako dokładkę😉 Bywam powściągliwa w zakupach, ale pozwalam sobie czasem na dokładki, zamawiam coś na konkretny projekt, najczęściej dla kogoś, ale przy okazji coś jeszcze dokładam. W trakcie dziergania tego swetra spotkała mnie pewna przygoda, z której wyciągnęłam wniosek, że ludzie są dobrzy, ale o tym i o samym swetrze opowiem następnym razem. Na dzisiaj dość już pisania. Teraz zdjęcia.
Za wiele to nie pokazałaś swetra, a szkoda, bo to co widać, prezentuje się bardzo ładnie. Chusta bardzo ładna, w naturalnych, przygaszonych kolorach. Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńIle dziewiarek, tyle dylematów. Każda z nas ma swoje, głębokie przemyślenia, dotyczące sensu, jakości, ilości dziergania. I jest to bardzo interesujące, że możemy czerpać z innych doświadczeń, pomysłów. Dlatego, bardzo lubię czytać blogi, bo bardzo mnie inspirują:))))
Sweterek pokażę już niedługo, miałam z nim przygód kilka i uznałam, że poświęcę mu osobny wpis. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twój styl pisania i snucia opowieści, doskonale się to czyta. Podzielam wiele z Twoich refleksji na temat dobroczynnego działania dziergania jak i dylematów dotyczących dzianin. Dziękuję że dzielisz myślami i doświadczeniami dziewiarskimi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZwrotna informacja o tym, że to co piszę do kogoś trafia jest dla mnie bardzo cenna. Dziękuję:-) Doceniam również każde D w komentarzu, dobre słowa, to wszystko daje dziecięcą radość:-) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńŚliczna ta chusta i bardzo do Ciebie pasuje🤗
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie! W tej sytuacji powinnam zrobić też taką chustę dla siebie, bo nie ukrywam, podoba mi się ona:-)
Usuń