U schyłku lata słońce cieszy w
wyjątkowy sposób, jeszcze nasyca radością, ale coraz wyraźniej daje do
zrozumienia, że to już długo nie potrwa. Chłodne poranki budzą z beztroskiego
snu, a zimniejsze wieczory przypominają, że trzeba już zamykać okna, drzwi i zabezpieczać
się przed chłodem, na szczęście jeszcze powoli, jeszcze niekoniecznie,
właściwie tylko w nocy, rano i wieczorem. Dni nadal ciepłe, a słońce wciąż rozpieszcza.
Jednak gdy w taki gorący dzień wyciąga się z szafy zwiewną sukienkę trudno
odgonić myśl o przemijaniu lata. Lada dzień przyjdzie jesień i całe naręcza
letnich sukienek trzeba będzie przerzucić na jakieś zastronie z boku szafy,
gdzieś wyżej, niżej lub w innym pokoju. Ale na pewno nie teraz, jeszcze nie dziś,
nawet nie w przyszłym tygodniu. Póki lato warto chłonąć jego dobrodziejstwa. Całe
to bogactwo owoców, warzyw, kwiatów, ciepło, słońce, blask wody. Do tych
wszystkich uroków lata dziewiarki dodają jeszcze nieśpieszne dzierganie, na
balkonie, na trawie, na tarasie albo w trasie.
Ostatnią letnią rzeczą przeze mnie
wydzierganą jest biało-szara torba. Moja majowa siatka tak się spodobała, że
przyszło mi ją powtórzyć. Zamierzałam zmienić kształt dna na prostokątny, w
pierwowzorze było to koło. Może nawet bym odtworzyła identyczną torbę, tyle że ta
moja pierwsza siatka powstała z resztek, o pochodzeniu których sama nic już nie
pamiętam. Przejrzałam zapasy raz jeszcze i choć nie znalazłam tam białej
bawełny to moje oko zaświeciło się na widok szarej wełny z cekinami. Z
założeniu miał powstać z tego jakiś ciepły szal rozświetlający zimowy mrok, jednak
minęła kolejna zima a ja nadal nic z tego nie zrobiłam. Może obawiałam się że
cekiny będą mnie gryzły, a może czekałam
na właściwy projekt. Zaskoczył mnie jednak pomysł wykorzystania wełny do letniej
siatki. Rozsądek podpowiadał, żeby dać spokój, że wełna nie na tę porę roku, a już
na pewno nie na torbę. Ale wiedziałam też, że inna wersja nie wchodzi w grę, bo włóczka
patrzyła na mnie tak natarczywie, że naprawdę niewiele miałam do powiedzenia.
No niech będzie, postanowiłam potraktować to jako inspirację, znaleźć bawełnę
albo jakąś mieszankę z cekinami. Tymczasem lato się kończy, więc na zakup
internetowy czasu nie ma. Przeczesawszy trzy pasmanterie do których udało mi
się dotrzeć wróciłam z dwoma rodzajami białej włóczki, jedna z nich do bawełny
miała wplecioną połyskliwą nitkę. Nadal nie dawało to zadowalającego efektu,
spodobało mi się dopiero połączenie z prawdziwą wełną z cekinami. Czy
wspominałam już, kiedyś że te moje
włóczki to są rozpieszczone, nie tylko miewają kaprysy ale nawet bywają
despotyczne. Otwieram pudło i włóczka rządzi. Ale co ciekawe, to te pomysły choć
czasem zaskakujące okazują się całkiem sensowne. Połączenie bawełny z wełną z
cekinami w letniej torbie wyszło dość ciekawe. Połyskujące cekiny pojawiają się
gdzieniegdzie, nienachalnie, a jednak wyraziście. Migoczą jak światło
odbijające się w wodzie. Czysta przyjemność na koniec lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz