piątek, 4 stycznia 2019

Z głębi czerni, szafiru i błękitu

      Jaką  moc może mieć kolor? Pytanie retoryczne, bo odpowiedź aż nazbyt oczywista. Ogromna moc koloru działa nie tylko na kolorystów i artystów, to istotna część życia i przejaw jego bogactwa, to swojego rodzaju kod porozumiewania w przyrodzie i w kulturze. Właśnie zapala mi się w głowie czerwona lampka – uwaga, to niewyczerpany temat. Zatem ograniczę się do osobistego wyznania, że kocham kolory i podzielenia się refleksją z otchłani czerni i błękitów długo dzierganej chusty. A co do znaczenia kolorów,  są pewnie i tacy ludzie, którzy twierdzą, że to przecież wszystko jedno, że nie liczą się niuanse. Rozumiem, bo przecież jesteśmy inni, na różne rzeczy wyczuleni, nie wszyscy zwracają uwagę na subtelności odcieni i nie dla każdego sensem spaceru jest kontemplacja kolorów. Lecz nawet ci, którzy do barw nie przywiązują większej wagi także żyją w kolorowym świecie. Może to ryzykowne wkładać do jednego worka obrazy z galerii sztuki, codzienne ubrania, uliczne światła, parkową aleję, stroje sportowców i dyplomatów, wzruszający zachód słońca, soczystą paletę warzyw i owoców na straganie i codzienny karnawał w zatłoczonym autobusie. A to wszystko przecież nasza codzienność. Z palety możliwości wybieramy sami, ale nawet własne decyzje  mogą zapadać pod jakimś wpływem. Producenci dóbr wszelakich i twórcy reklam wielce się starają przyciągnąć uwagę jak największej liczby ludzi. Czy kolor może nie mieć znaczenia? Znów pytanie retoryczne. Zostawmy jednak świat marketingu, reklamy i zapracowanych grafików. Chodźmy do lasu albo nad jezioro. Tam to się dopiero dzieje! Piękno i moc natury zachwyca i powala. I jeszcze to dostojeństwo. Czy to powierzchnia jeziora, jakaś skała czy wyrastająca na niej maleńka roślina. Zobaczysz to piękno, zachwycisz się i wzruszysz, tym bardziej gdy zrozumiesz, że nie oczekiwano tego po tobie. Żadnych kampanii reklamowych i strategii przyciągania uwagi potencjalnych odbiorców. Jest tyle darmowego piękna, wystarczy je zauważyć. 

Nie trzeba być malarzem, by doceniać kolory, otaczać się nimi, nasycać. Każdy może z nich korzystać, świadomie wybierając takie które cieszą, rozweselają albo uspokajają. Bo codzienne życie jest kolorowe. Czasem barwne jak pudełko kredek lub lśniące dwustronne cekiny, czasem stonowane, subtelne i niewyraźne, a czasem znów intensywnie głębokie. Kolor to nie tylko zewnętrzny atrybut przedmiotu, to coś więcej, nie przypadkiem mówi się o zabarwieniu emocjonalnym.
 Czym jest dla nas postrzeganie kolorów? Wychodząc od konkretu, od zmysłowego doświadczenia można to sprowadzić do fizycznego procesu, w którym wiązka światła o konkretnej długości przez nerw wzrokowy dociera do odpowiedniego miejsca w mózgu i tam tworzy się obraz. Wydaje się to proste nawet dla kogoś, kto nie był zbyt mocny z fizyki i na tym wytłumaczeniu można by zamknąć temat. Nic z tego. Wiązka światła dotarła do mózgu, powstał obraz, ok. Ale to nie jest koniec, możliwe że to dopiero początek, tak naprawdę niewiele wiemy, co się w tym mózgu dzieje, z czym lub z kim spotka się ten obiekt stworzony z wiązki światła, jaki nastrój wywoła,  jakie wspomnienia powrócą, jakie marzenia powstaną, jakie myśli wypłyną z głębi granatów, szafirów i błękitów…

















2 komentarze:

  1. Doskonała refleksja nad pięknem natury, nad indywidualnością ludzkiego postrzegania i przeżywania świata kolorów. Chusta prosta w konstrukcji i wzorze, ale bogata w przejścia kolorystyczne. No i klimatyczne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za piękny komentarz. Spojrzałam na datę, to było prawie rok temu, tamta chusta, tamte myśli i wreszcie tamten spracer i zdjęcia... Właśnie sprawdzałam pogodę z myślą o spacerze. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń