Zdążyłam na czas z męskimi nakryciami
głów, w kolorach szlachetnych, ciemnych i niebrudzących. Efekt był
zadowalający, ale chciałam jeszcze zrobić coś jaskrawego, na swoją głowę. Fakt
że mam już wiele czapek jedynie uprzyjemnia dzierganie, nie muszę się spieszyć
ani martwić czy zdążę i jak to wyjdzie.
Rok temu kupiłam projekt Baloon over Bagan autorstwa Doroty czyli słynnego
knitologa w podróży i miałam zamiar przeznaczyć na niego fantastyczny motek w
kolorze jasnej, soczystej zieleni. Niesamowitym zbiegiem okoliczności właśnie
wtedy, gdy miałam się za niego zabierać projekt pojawił się w sieci w nowych
odsłonach. Myślę sobie, zaraz zrobię mój zielony balonik i z dumą powiem „mam i
ja”. Moje przygody z balonami odleciały w dawną przeszłość i osiadły między
stronicami zapomnianej już powieści Julisza Verne, ale jednak pamiętam, że
wcale nie jest tak łatwo wystartować z balonem. W moim przypadku też tak było, należało
najpierw dotrzeć do pliku z projektem. Po nie tak dawnej awarii komputera i
ratunkowym przenoszeniu danych na pamięć zewnętrzną nie było nawet pewności, że
akurat ten folder przetrwał. Jednak znalazłam go, a co przy okazji przejrzałam
to ho, ho. Tyle skarbów zapomnianych i chyba tyle samo śmieci, o których
myślałam, że to coś cennego.
Jest projekt, czas narzucić wełnę
na druty, nabieram oczka, robię próbkę i mój zielony balon musi odlecieć hen,
hen, wełna zdecydowanie za gruba, kombinacja rozmiarem drutów niewiele zmieni. O
nie! Nie zostawię tego tak, tego zmęczenia buszowaniem w komputerze i tego
rozczarowania co do zaplanowanej zieleni. O nie, nie będzie frustracji, będzie
czapka, tylko inna, zaraz się okaże jaka. Otwieram więc jedno z pudeł z
zapasami i co widzę? Choć w środku jest pełno ja widzę tylko jeden kolor,
ciepły, ciekawy, niebanalny i odlotowy, w sam raz na balonowy wzór. Są to dwa
moteczki wełny sublime extra fine merino w kolorze malinowym. Jest to malina
już chwycona przymrozkami, a mimo to rozkosznie słodka, tym słodsza że
niespodziewana. Dobrze jest mieć coś takiego w zapasach, dobrze też mieć fajny
projekt, który poprowadzi do celu. Sięgam więc po instrukcję, zosiosamosizm
zostawiam między pudłami i grzecznie
linijka po linijce jadę z wzorem, a jest on tak elegancko rozpisany, że do
schematu zaglądam dopiero przy 37 rzędzie. Czapka wyszła świetna.
A oto wszystkie nagłówki
wydziergane przeze mnie w grudniu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz