sobota, 8 września 2018

Optymizm wrześniowy

Z nadejściem nowego roku szkolnego ogarnia mnie fala niepoprawnego jesiennego optymizmu. Nasycona latem nie tylko nie boję się jesieni, ale nawet cieszę się z nadchodzących zmian, nie wybiegając zanadto w przyszłość, w chłód i długą ciemność.
Wrześniowa zmiana  scenografii jest wyjątkowa, szykuje nas na nowe, trudniejsze zadania, ale hojnie wyposaża w potrzebne zapasy. W tej obfitości można wybierać i przebierać, lubię ten czas. Spełniona przyroda się uspokaja, już nie musi nikomu nic udowadniać. Nastroje nabierają subtelności i jednocześnie głębi. Możliwym staje się taki stan, że nostalgia nie gryzie się z entuzjazmem. Dobrze jest poczuć to u progu jesieni. Jeszcze trwa bieganina, spotkania, terminy, twory i przetwory, ale już niebawem czas spowolnieje, nadejdą znane tylko z opowieści długie, jesienne wieczory, godziny rozmów, lektur, rozmyślań, a jeśli umysł znuży się tym błogim spokojem wtedy czmychnie gdzieś w nieznaną stronę i kto wie, może stworzy coś ciekawego. Że to nie tak? Rozum kpi ze mnie: - Ty nadal wierzysz w te iluzje? W niespieszny czas długich wieczorów? Ależ ja wiem, że będzie inaczej, lecz to ani trochę mi nie przeszkadza  snuć takich wizji jak cienkich nitek babiego lata.
W ludzkim świecie chyba nic nie jest dokładnie takie, jak wcześniej założono.
I tu nasuwa się znane powiedzenie – jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz mu o swoich planach, i to by nawet pasowało, tylko że ja po prostu nie lubię tej sentencji. Po pierwsze dlatego że zniechęca do wyznaczania sobie celów, do planowania. Człowiek może sobie marzyć, może coś planować potem rzeczywistość go wykiwa, a na koniec stwórca wyśmieje. Po drugie ten rozśmieszony pan bóg został najwyraźniej stworzony na obraz i podobieństwo mało życzliwego człowieka, który odczuwa zawistną satysfakcję z cudzych potknięć i niepowodzeń.
Efekt zwykle różni się od planu, ważne by zanadto nie przywiązywać się do swoich wyobrażeń, bo być może to co przyniesie życie będzie lepsze i ciekawsze. Ja na przykład zaplanowałam sobie, że w czasie ponad tygodniowego wyjazdu zrobię sweterek. Zamierzenie jak najbardziej realne, bowiem projekt całkiem prosty, rozmiar mały, druty grube, czasu więcej, bo i podróż i ten czas uwolniony od codziennych zadań. Wyliczenia, początek i formowanie dekoltu przygotowałam jeszcze przed wyjazdem, by potem spokojnie i relaksowo kontynuować pracę, od czasu do czasu dokonując przymiarek na przyszłej właścicielce sweterka. Właśnie z powodu jej towarzystwa miałam z sobą tę, a nie inną robótkę. Plan dobrze przemyślany, codziennie będzie przybywać dzianiny, potem gotowy sweterek trzeba uprać i zblokować, uwzględniłam nawet możliwą nieprzychylność pogody, tak by jeszcze przed powrotem do domu zdążyć zrobić zdjęcia w pięknych okolicznościach przyrody. Taki był plan. Nie udało mi się go wykonać, za to cały wyjazd był nadzwyczaj udany. Cieszę ze wszystkiego, co się działo, z tego czasu spontanicznie planowanych wycieczek i spacerów, nawet tego najdłuższego, cieszę się z każdego dnia, kiedy nawet nie chciało mi  się myśleć o dzierganiu. Nie powiem, że nie tknęłam drutów, parę rzędów przerobiłam, udało się też zmierzyć, w którym miejscu rozdzielić tułów od rękawów, ale resztę zrobiłam już w domu. Historia tego sweterka nauczyła mnie, że plan nie musi być przymusem, tylko wskazaniem możliwości, a to już zupełnie coś innego. Przypominam sobie z czasów szkolnych, jak cieszyły mnie nowe zeszyty, na czystych kartkach chce się ładniej pisać, cieszy samo pisanie i wszystko inne.
No to szczęśliwego nowego roku szkolnego!

A oto sweterek do szkoły, który miałam zrobić dla Eli na wakacjach, a zrobiłam po powrocie. 











2 komentarze:

  1. Jak pięknie piszesz o jesieni! Artystka słowa skutecznie konkuruje z artystką dziewiarstwa. Chociaż nie, one się wzajemnie inspirują. Ostatnio takie myślenie jakże jest mi bliskie: nic nie muszę, ale mogę, jeśli się uda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anno, Twój komentarz jednocześnie onieśmiela mnie i zarazem zachęca by dalej robić to co robię. A takie myślenie, że raczej możesz niż musisz niech Ci często towarzyszy, no i oczywiście niech się udaje:-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń