sobota, 7 kwietnia 2018

Duch, puch, materia


W dzieciństwie lubiłam rysować różne królewny, damy i księżniczki we wspaniałych sukniach. Zależało mi, żeby były piękne. Względów praktycznych w ogóle nie brałam pod uwagę, nawet nie przychodziło mi to do głowy. Mimo to postaci na rysunkach wyglądały na zadowolone, na pewno żadnej z nich nie było zimno w odsłonięty dekolt,  gumka nie upijała w pasie, ani nie drażniła ostra metka. Jeśli już miała pojawić się jakaś nerwowość i pośpiech za pięć dwunasta, to tylko po to, by doprowadzić do odmiany losu Kopciuszka. Żyli długo, szczęśliwie i pięknie, co było do udowodnienia. W każdym kolejnym rysunku być może lepiej się uda wyrazić  doskonałość tej materii, która harmonijnie łączy piękno i dobro. W tamtym czasie do dziecięcej głowy jeszcze nie dotarł prosty podział na ducha i materię. Wiadomo, że duch tylko wtedy może zrobić jakieś wrażenie gdy przyoblecze się w materię, chociażby w podarte prześcieradło.
Z biegiem czasu zmieniły się stroje postaci zapraszanych do mojej wyobraźni. Bogate suknie i klejnoty zastąpiły ubiory siermiężne,  czasem nawet łachmany. Dla młodzieńczego umysłu właśnie one wyrażały szlachetność, a prostota i ubóstwo były idealną ramą dla wewnętrznego bogactwa, jak płaszcz Raskolnikowa czy tobołek księcia Myszkina. Księżniczki i lale mogłam rysować młodszym siostrom, czując jeszcze tamtą radość, ale raczej ciągnęło mnie do innych rzeczy. W literaturze odkrywałam idee, wczuwałam się w udręki bohaterów, lekceważąc zawarte na tych samych stronicach opisy sukien, garderoby i porcelany. Nie była to jednak pogarda ani odrzucanie piękna materii. W drodze do teatru czy do biblioteki z przyjemnością spoglądałam na wystawy sklepów jubilerskich, na eleganckie manekiny w witrynie domu towarowego i na spływające wielobarwną tęczą pasma tkanin w tekstyliach. I choć czasy były dość zgrzebne zawsze coś zachwyciło lub przynajmniej przykuło uwagę. Lubię moje miasto, czasem mam wrażenie że robi się coraz piękniejsze, a choć coraz trudniej tu oddychać to ciągle jeszcze jest mnóstwo miejsc gdzie można wdychać piękno. Pod tym względem jest dobry klimat i to się czuje, nawet podczas krótkiego spaceru przez Rynek i Stare Miasto. Płynie Wisła i czas płynie, zmienia się miasto i literatura, zmieniam się ja i moja osobista narracja. A wracając do ostatniego spaceru to odniosłam wrażenie, że odkąd miasto stało się globalną wioską wystawy sklepowe już nie są tak magnetyczne. Z daleka widząc logo sklepu wiadomo czego można się po nim spodziewać, jaki towar, jaki odbiorca, jakie ceny. Zauważyłam też, że mamy wiele różnych banków w centrum miasta, wszystkie mają bardzo podobne reklamy, głównym motywem są ludzkie głowy w liczbie od jednej do trzech, z uśmiechem świadczącym o szczęśliwym życiu i o najwyższym poziomie usług  stomatologicznych. Reklamy te jednak nawet na chwilę nie zatrzymują przechodniów, nikt nie zastyga w niemym zachwycie i ludziom nie grozi, ze jakaś żądza lub niewinna ciekawość wciągnie ich do środka. Widocznie wcale nie o to chodzi, a banki prosperują świetnie i jak siła przewodnia przypominają o tym mieszkańcom i turystom.
W klimat miasta na dobre wrosły już okolicznościowe stragany, które same z siebie są własną reklamą. Przyciągają ludzi, wzbudzają ożywienie i dziecięcą radość, działają na zmysły i poruszają ducha. Uwielbiam stragany z rękodziełem, w naturalny sposób porywają mnie, wciągają i przepadam, po prostu.
Ostatnio spacerując przez miasto zauważyłam jedną witrynę z nieznanym szyldem, zagapiłam się, zachwyciłam i poczułam tak jak dawniej. Wystawa wyglądała jakoś odmiennie, świeżo, nowocześnie a zarazem bardzo zwyczajnie. Jak wynikało z szyldu był to sklep z kaszmirem. To co zobaczyłam za szybą stanowiło połączenie luksusu i ciepła, elegancji i swojskości. Manekiny zastygłe w nienagannych i nieco nonszalanckich pozach sprawiały wrażenie bardzo zadowolonych z tego, że zadbano zarówno o piękno jak i wygodę.  
I choć wystawione towary były raczej monochromatyczne wydawały się ciekawsze niż cała pstrokacizna w innych odzieżowych sklepach.
Nie przypadkiem zachwycił mnie ten sklep z kaszmirem. Zatrzymałam się tam dłużej dlatego, że na moich drutach dział się wtedy sweterek z kaszmiru.  Miękki, ciepły, z lekkim puchem, który nie drażni ani trochę. Powstawał długo, na cieniutkich drutach. Przed nadejściem wiosny zdążyłam ubrać go kilka razy i zawsze gdy po niego sięgałam zaskakiwała mnie jego lekkość i delikatność. Oto i on.






7 komentarzy:

  1. Bardzo ładny! Dobrą jakość widać gołym okiem. Pochwal się proszę co to za kaszmir (jaka marka) i gdzie kupiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Ten kaszmir kupiłam na chińskim allegro, zatem marki nie rozszyfruję. Nie ukrywam, że czekając na przesyłkę drżałam lekko, zwłaszcza że nigdy wcześniej takich zakupów ie robiłam, a poza tym nie wiedziałam czego można się spodziewać,czy w ogóle paczka dotrze i czy nie znajdę tam jakiegoś badziewia, ale w robótce i w noszeniu to jest naprawdę niezłe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się zastanawiałam czy nie kupić kaszmiru z AliExpress ale ostatecznie się nie zdecydowałam, może niesłusznie. Czytałam ze te chinskie kaszmiry częstował naprawdę są wloczką z dodatkiem wełny z norek a nie kóz kaszmirskich ale w sumie za taką cenę i tak się opłaca. Masz link do aukcji na której kupowałaś?

    OdpowiedzUsuń
  4. Marysiu, cudny sweterek:) Subtelny, elegancki, piękna konstrukcja ... ach, ach ... jestem zachwycona :) Nad tym kaszmirem też się zastanawiałam, i chyba teraz zamówię . A na jakich drucikach go dziergałaś ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Korespondentko, nie umiem porównać wartości kaszmiru bo dotychczas miałam do czynienia z mieszankami, a i te były wspaniałe, raz nawet kupiłam wełnę baby wool z dodatkiem syntetycznego kaszmiru firmy gazzal bodajże. Nie zachwyciło mnie to jakoś. Zaś norki nigdy nie spotkałam we włóczkach, ciekawe czy to ma coś wspólnego z angorą? No nic, trzeba by porównać z jakimś "porzonnym" kaszmirem. A linka poszukam i Ci wyślę.
    Dorotko, dziękuję pięknie! Fajny jest kaszmir, a jakie fajne komplementy! Ale powiem że przy tym sweterku znowu wyszło że ciągle mam dużo do roboty, dużo do nauczenia się na tych drutach, ale nie martwi mnie to jakoś. Dziergałam na trójeczkach, szło dość powoli. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. piękny, delikatny i subtelny, cudownie kobiecy :))) zachwycona jestem, cudnie się prezentuje, warto było zaryzykować zakup jak sądzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za przemiłe słowa. Dziś już wiosna na całego, ale poranek jeszcze był chłodny i taki niewielki sweterek dobrze się sprawdził pod cienką kurteczką. Zakupu tej włóczki nie żałuję, ubierając ten szary już myślę co zrobię z bordowej włóczki, którą razem z szarą zamówiłam. Ale to już bliżej jesieni. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń