czwartek, 4 września 2025

Liście jedwabne, złote, burszynowe

Przyjemny wrześniowy poranek, otwarte okna, w odświeżonej deszczem zieleni drzew widać coraz więcej złotych plam. Kolejny dzień smażą się powidła, ich aromat rozprzestrzenia się po mieszkaniu, miesza się z innymi zapachami, z dawnymi i niedawnymi wspomnieniami. Jest dobrze, jest rześko, ale czuję, że coś nie gra, ogarnia mnie jakaś niemoc i niechęć do tego, co zaplanowałam dziś zrobić. Wsłuchuję się w odgłosy deszczu i mam wrażenie, że ten stukot kropli o parapet coś do mnie mówi, jeszcze nie wiem co, próbuję rozszyfrować ten język, jakby to był alfabet morse’a. Nagle rozpoznaję o co chodzi, tak, to jest dobry czas by przygotować tekst na bloga. Z zapałem siadam więc do pisania odkładając inne rzeczy, tylko od czasu do czasu idę przemieszać  powidła drewnianą łyżką. Uśmiecham się do siebie, przypominając sobie, że to nie pierwszy raz, gdy deszcz pukający w parapet spowodował chęć pisania. Te krople deszczu skłoniły mnie do zmiany planów i do pobycia z moją pasją właśnie w taki sposób,  w zatrzymaniu, w refleksji i z pewnym dystansem do zakończonej już pracy.

Dziewiarskie konkrety, takie jak zdjęcia, dane techniczne, nazwa wzoru, rodzaj i kolor włóczki w prowadzeniu bloga są bardzo ważne i często bywają  pomocne także dla mnie samej. Przyznam jednak, że prowadzenie dokumentacji i archiwizacji samo w sobie nie jest zbyt pasjonujące, a że nie jest też pilne to po prostu czeka na swój czas, i wygląda na to ze właśnie teraz ten czas przyszedł, w parze z natchnieniem do pisania.

 Jako dziewiarski konkret do tego wpisu wybrałam jedwabną chustę zrobioną tego lata dla Anity. Robiłam ją dość długo, nie tylko z powodu dość wymagającego, dwustronnego wzoru, ale dlatego, że dałam sobie na to więcej czasu. Wcześniej jeszcze czekałam na dostawę wybranego przez Anitę koloru. Nie było jednak w tym czekaniu niecierpliwości, raczej odkładanie przyjemności, wzrost ciekawości, bo pojęcia nie miałam jak z tą przędzą się pracuje, jak cieniowanie kolorów będzie układać się w dzianinie.

Po raz kolejny sięgnęłam po projekt Alfaknits "Greenhouse knits 7 shawl". Wykonywałam już taką chustę pięć lat temu, z ciepłej wełny w chłodnej tonacji kolorystycznej. Chustę hipnotyczną, wodną, tymiankową (klik)  także robiłam latem, również wtedy towarzyszyła mi ona czasie jazdy nad morze. To kolejne z podobieństw, ale jest to zupełnie inna dzianina. Jak nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, tak nie robi się dwóch tych samych dzianin. Nawet jeśli z podobną chustą na drutach, jedzie się dwa razy nad to samo morze, to już w innym rozmiarze i chusty i drutów, z inną włóczką,  w innym czasie i okolicznościach. Ja też się zmieniam, choć niezmiennie lubię nasze morze za jego nieustanną zmienność.

 Cieniowane jedwabie Magic silk Austermann poznałam w czasie wiosennych włóczkowych targów Yarnmark wełny, więc kiedy zostałam poproszona o zrobienie cienkiej, melanżowej chusty jako jedną z opcji zaproponowałam właśnie Magic silk. Przyznam szczerze, że wybrany przez Anitę kolor gold na początku nie zachwycił mnie ani na ekranie ani nawet potem w kupionym już motku. Jednak gdy tylko włóczka zaczęła zamieniać się w chustę zaczęło się dziać coś magicznego, bo kolor ten urzekał mnie coraz bardziej. Dostrzegłam, że miał w sobie głębię i słoneczne refleksy. Nad morzem odkryłam, że jest to po prostu bursztyn, a kilka dni temu gdy zobaczyłam już jesiennie rozpalone złote drzewo dzikiej gruszy skojarzyłam tę chustę z ciepłem jesiennej kolorystyki.

Dobrze się wpisuje ta dzianina w początek września, ten przełom lata i jesieni, w nastrój refleksyjny i pogodny. Oto i ona:


















 

 


 


1 komentarz:

  1. Ten wzór chusty stworzony do tego koloru. Przecież te liście akurat z tym kolorem się zgrały tak, że innego wykonania projektu nie można wyobrazić. No i jeszcze te DRZWI dokądś... Jak na to wpadłaś, czy to tak obfity tego lata deszcz Ci podszepnął rozwiązanie? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń