Powstawanie
dzianiny obejmuje znacznie więcej niż to, co się dzieje między nabraniem
włóczki na druty a zamknięciem ostatniego oczka. Również to, co miało miejsce wcześniej
i co wydarzy się potem także jest ważnym elementem tworzenia. Wejście w nowy
projekt uruchamia szereg procesów
myślowych i decyzyjnych, a choć celem jest wykonanie jakiejś jednej, konkretnej
rzeczy to najpierw trzeba dokonać wyboru spośród wielu różnych możliwości,
zrobić przegląd pomysłów, poszukać włóczki, zdecydować się na kolory, wzory,
formę. Gdy już dzianina zostanie skończona i to ostatnie oczko zamknięte to
wcale jeszcze nie koniec, czeka nas przecież wykończenie, chowanie nitek,
pranie, blokowanie oraz fotografowanie. To ostatnie nie jest elementem
koniecznym, dzianina poradzi sobie bez tego, ale przecież warto mieć pamiątkę
swojej pracy, zarówno dla siebie jak i po to, by móc ją pokazać innym. W takim
ujęciu chusta dla Edyty powstawała ponad rok, w swoim tempie, bez pośpiechu, bez
chwili zniecierpliwienia, miałyśmy na to
czas. Co ciekawe zdjęcia tej chusty również były rozłożone w czasie. Pierwsze
podejście było po wyschnięciu zblokowanej dzianiny, na płasko, ze zbliżeniami.
Jakoś w styczniu, planując plenerowe zdjęcia innych dzianin zabrałam też tę
chustę, zawiesiłam ją na barierce świątecznych dekoracji świetlnych na
krakowskim Rynku. Nie prezentowałam jej na sobie, gdyż czekałam na dogodną
sytuację do sesji zdjęciowej na właścicielce.
I jakoś tak bez planowania okoliczności ułożyły się same. Parę dni temu,
gdy akurat Edyta miała na sobie tę dzianinę zrobiłam kilka zdjęć na Małym Rynku
w Krakowie.
Mając już zdjęcia
mogę pokazać chustę na blogu. Po przejrzeniu zdjęć zaczynam pisać tekst, ale muszę
wstać od komputera, bo jest trochę chłodno, narzucam coś na ramiona i ubieram
wełniane skarpety. W mieszkaniu jest chłodnawo, za oknem pada, wyraźnie czuć zmianę
pogody, jeszcze a wczoraj i przez kilka wcześniejszych dni było ciepło, bardzo
wiosenne. Czuję, że to dobry moment dla chusty, która towarzyszyła mi przez
zmieniające się pogody i pory roku.
Pamiętam bardzo
dobrze pierwszą rozmowę z Edytą na temat chusty, natychmiastową moją decyzję,
że oczywiście dla niej chętnie zrobię, ale nie pamiętam kiedy to dokładnie
było, zresztą czy to ma jakieś znaczenie? Znam za to dokładnie datę wyboru i
zakupu włóczki, bowiem kupiłam ją na targach włóczkowych w kwietniu ubiegłego
roku. Poszukiwałam włóczki wielobarwnej, która byłaby zgodna z paletą barw
Edyty, dobraną w ramach analizy kolorystycznej. Przyznam, że było to dla mnie
przyjemne i ciekawe doświadczenie, oczywiście pamiętałam, a nawet czułam
kolory, których szukałam, jednak posiłkowałam się wzornikiem ze zdjęcia.
Najbardziej harmonijnie zagrała ręcznie farbowana wełna merynosowa Madobo Yarn
w kolorze „brązy, fuksja”, Wtedy też
kupiłam włóczkę na szal dla Kasi, który pokazywałam w tym poście. Szal zrobiłam
wcześniej, wiedziałam więc jakiego efektu mogę się spodziewać, jak ułożą się
kolory. Zwykle patrzyłam dzianiny pod kątem dzianinowym, zwracałam uwagę na
materię, na detale, jakość zdjęć,
kompozycję, tło.
Oczywiście
na pierwszy plan wysuwały się zawsze kolory, ale tym razem pojawił się jeszcze
jeden kąt patrzenia na nie, mianowicie dopasowanie koloru do typu urody.
Przyznam, że ta subtelna, zgaszona chusta pięknie podkreśla urodę Edyty,
koloryt cery, włosów i widać to na zdjęciach. Jest jeszcze jedna, szalenie ważna sprawa dotycząca kolorów, mianowicie wierność
zdjęcia z oryginałem. Po zrobieniu zdjęcia dzianiny już w podglądzie widać na
ile odbiega on od prawdy, można podejść bliżej albo dalej źródła światła.
Osobnym tematem jest wybór kolorów przy zakupach internetowych i możliwe
późniejsze zaskoczenia, na szczęście od dawna nie miałam tego typu
niespodzianek. Wracając do chusty - na tych zdjęciach robionych w różnych
warunkach widać pewne różnice, ale generalnie kolorystyka jest dobrze oddana.
Chustę tę zrobiłam
według wzoru „Migla” Inese Sang. Projekt ten tak bardzo mi się spodobał, że gdy
go zobaczyłam od razu wydrukowałam wzór, co raczej mi się nie zdarza.
Wiedziałam, że kiedyś zrobię taką chustę, nie wiedziałam z czego, dla kogo, a kartki
z wydrukiem czekały cierpliwie przez kilka lat. Gdy z Edytą przeglądałyśmy
wzory, nie narzucałam się z tą Miglą, zresztą od tamtego czasu mój entuzjazm
ostygł nieco. Ale z wielu możliwych opcji wybór Edyty padł właśnie na tę
chustę, więc widocznie tak miało być. Edytka zadowolona jest z chusty, pasuje
jej wszystko, kolory, wzory, miękkość, lekkość, ciepło, ażur a nawet małe
chwościki, pierwszy raz takie robiłam😊
I tak oto chusta z etapu powstawania przeszła w fazę używania, czyli prawdziwego życia dzianiny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz