Zazwyczaj staram się zachować pewną spójność między snutymi rozważaniami i przedstawianymi dzianinami. Dzisiaj jednak ten związek nie tylko nie będzie zbyt ścisły, ale nawet trudno byłoby go nazwać luźnym. Choć jest trochę dziwny, to jeszcze nie znaczy, że go nie ma. Istotą wzorów ażurowych są przecież dziury, przez które widać znajdującą się za nimi powierzchnię, a wiec coś co z dziurkowaną tkaniną łączy tylko tyle, że jest jej tłem. Pozwalam sobie zatem przy okazji pokazywania nowego sweterka na taką krótką, sierpniową, ażurową refleksję.
Jest upalne przedpołudnie, ciszę
przetykają pojedyncze odgłosy zza zamkniętego okna. Jakby stłumione, zmęczone miejską
duchotą. Wsłuchuję się w ten spokój i spod sterty wszystkiego co wypełnia
głowę, różnych spraw, obaw, zadań, telefonów i zakupów powoli wyłaniają się
dobre myśli. Na początku ostrożnie, by nie potknąć się o coś nachalnego, co
ledwie muśnięte mogłoby je zagłuszyć. Potem gdy już uda się przejść przez te
wszystkie warstwy i skorupy, przez własne ego i cudze przekonania - wtedy
dopiero jest dobry widok. Mam na myśli zarówno patrzenie jak widok jako taki.
Patrzę i widzę, że jest jak jest, po prostu. Nie trzeba niczego udowadniać, dążyć
do posiadania racji. A co jeszcze lepsze – to zaakceptowanie faktu, że wielu
rzeczy nie wiem, nie rozumiem. Lubię się wsłuchiwać w ciszę, zwłaszcza że są to
chwile rzadkie, za to tym bardziej cenne. Dobroczynne działanie takich stanów polega
na tym, że są zarazem kojące i krzepiące, szczere nawet do bólu i uspokajające,
budzące radość z samego życia.
Jeszcze trwają te chwile,
więc idę się w nich popławić, posłuchać o czym te moje myśli szepczą, milczą a
może krzyczą. Wcześniej tylko krótko opiszę pokazane dziś dzianiny.
Z moich drutów zszedł kolejny z
rzędu ażurowy sweterek w kolorze bladego fioletu. Zrobiłam go z cieniutkiej włóczki
Yarn Art cotton soft color 19, wzorując się na innym ażurowym wdzianku sprzed
paru lat, którego nigdy dotąd nie pokazywałam. Tamten zielony powstał z ciekawej
włóczki z odzysku na podstawie opisu z gazety, najprawdopodobniej z Sabriny lub
Sandry, nie mam go już, gdyż jakiś czas temu część moich pism poszła w świat. Wzór
jest na tyle prosty, że wystarczy spojrzeć i można dziergać bez schematu. Bardzo
podobała mi się włóczka, piękna matowa zieleń przetykana błyszczącą niteczką,
podobał mi się wzór, ale dzianina nie wyszła zbyt udana, trochę za szeroka, a
poprzeczny pasek raczej pogarszał sprawę. Mimo to ubierałam ją ze dwa razy
każdego lata, zwłaszcza do białych rzeczy, potem co roku odkładałam do sprucia.
A że zawsze miałam coś ważniejszego do zrobienia to do prucia jakoś nie doszło,
może tym razem się zmobilizuję? Projekt jest szalenie prosty, składa się z samych
prostokątów, tylko na plecach przy szyi jest małe rozcięcie. Do fioletowej
wersji nie dorabiałam już paska, dzięki temu lepiej się układa i jest lżejszy. Kolejną różnicą jest wykończenie rękawa, w nowej wersji zastosowałam technikę I cord. Doszyłam
jeden guzik, w którym pięknie mienią się fioletowe pasma, zastanawiam się
jednak czy nie jest za ciężki wizualnie. Ubierzemy, zobaczymy😊
Oba wdzianka śliczne, ale w tym subtelnym fioleto-różu wyglądasz zjawiskowo.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplementy:-) Takie lekkie wdzianka świetnie się sprawdzają w noszeniu. Pamiętam jak dobrych parę lat temu, przed powrotem do drutów, bezskutecznie poszukiwałam czegoś, co mogłabym ubrać do biura na letnie sukienki i bluzki. Jak znalazłam fason to nie pasował mi kolor, albo odwrotnie. Kuszą mnie kolejne letnie dzianiny, ażurowe, siatkowe, ale to już raczej nie tego lata. Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZdjęcia pierwsze i czwarte - najpiękniejsze.
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) Pierwsze zdjęcie jest moim ulubionym. Swoją drogą to ciekawe doświadczenie spojrzeć jeszcze raz na znane zdjęcia z czyjejś perspektywy.
OdpowiedzUsuńTe dzianiny są piękne, proszę zielonej nie pruć, niby ten sam wzór, a prezentuje się inaczej. Świetne są pokazane stylizacje, taka spokojna elegancja.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miły komentarz. Prawie zawsze słucham tych, którzy mówią mi "nie pruj":-) Tyle innych rzeczy mam do zawsze zrobienia, ze przeróbki zwykle odkładam na później, czasem przez kilka lat.
OdpowiedzUsuńW upalne letnie dni wymuszają na nas zwolnienie tempa i przejście w tryb "slow life". Czytając ten fragment Twojego wpisu miałam przed oczami pierwsze sceny filmu "Pokuta" z Keirą Knightley, chociaż tam była ukazana atmosfera gorącego letniego przedpołudnia na brytyjskiej, przedwojennej, arystokratycznej prowincji, a nie duchota współczesnego miasta. Takie pierwsze skojarzenie:-) I prawdę mówiąc lekkie sweterki noszone do sukienek też mi się kojarzą z takim klimatem :-) Pierwsze zdjęcie jest rewelacyjne - bardzo oryginalna "ławeczka" (?)
OdpowiedzUsuńFilm kiedyś obejrzałam, ale muszę przyznać że nie pamiętam tego początku. To szalenie ciekawe, że różne słowa, obrazy, sceny wywołują w nas różne skojarzenia.
UsuńTa oryginalna "ławeczka - tunel" to instalacja dla dzieci w parku, teraz te place zabaw są świetne. A zdjęcie wyszło rzeczywiście ciekawe, te pasma w tle budzą kolejne skojarzenia. Pozdrawiam serdecznie
Ja również bym nie pruła, obie wersje mi się podobają. Fioletowa jak mgiełka :)
OdpowiedzUsuńW kwestii nie prucia ze mną jak z dzieckiem:-) Dziękuję za miłe słowa.
UsuńObie wersje są zachwycające a zdjęcia przepiękne. Każde z nich pozwala odkryć coś nowego, ciekawego co bardzo pozytywnie wpływa na końcowy look:)
OdpowiedzUsuńCo do prucia to trzeba się zastanowić, czy warto i czy nowa wersja będzie jeszcze lepsza od dotychczasowej a może coś nowego powstanie? Pruje się szybko ale robi znacznie dłużej:) Ciekawa jestem jaką decyzję podejmiesz?
Dziękuję pięknie:-) Do prucia na razie się nie wyrywam, porwały mnie nowe projekty, nowe kolory:-) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietne wdzianko, to z wiązaniem mi się bardzo spodobało. Wzór jakiś znajomy 🙂
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) Lubię ten wzór i za jego wygląd i za łatwość wykonania. Pasek też mi się podoba, ale niekoniecznie na mnie:-) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuń