Liczę oczka, ważę słowa, piszę
bloga. Niejeden sweter zrobiłam, niejeden post napisałam i zapewne w tym
działaniu pojawiła się rutyna, jednak z każdym nowym projektem czuję jakbym
zaczynała wszystko od nowa. Uczę się i bawię się, cieszę się jak dziecko na
huśtawce. Tak balansuję między dyscypliną a swawolą, korzystając z
dobrodziejstw obydwu stanowisk, które wcale się nie wykluczają, raczej dobrze z
sobą współgrają. Opanowywanie nowych technik, staranność i precyzja wymagają
więcej wysiłku i skupienia, ale w efekcie wzbogacają warsztatowo, dzięki czemu potem
mam więcej możliwości i mogę pozwolić sobie na luz. Toteż czasem sobie pozwalam.
Zakładam, że się uda. A zakład jak
wiadomo wiąże się z ryzykiem, stawia się pewną sumę na oczekiwany wynik, który
wcale nie jest pewny. Między obawą porażki a przekonaniem, że się uda materializuje
się pomysł i powoli, z każdym dniem przybliża do zaplanowanego celu. A ile przy
tym emocji! Zwłaszcza gdy nie ma
gotowego wzoru i robi się z głowy, na oko i gdy wybrało się technikę, która nie
jest najłatwiejsza. Dzierganie od dołu w kawałkach, które trzeba będzie pozszywać
to jeszcze nie wszystko, sprawę może skomplikować wykrój linii ramienia i rozkład
ażurowych wzorów na powierzchni swetra, a zwłaszcza w okolicy szwów i
oczywiście samo zszywanie. Ten etap to najbardziej ekscytującą częścią pracy, bowiem
do samego końca nie można być pewnym efektu.
Wiem, że są prostsze sposoby na
szybkie i efektowne sweterki, wiem też, że mogłam skorzystać z gotowego wzoru,
co niewątpliwie ułatwiłoby mi pracę. Czemu więc wybrałam trudniejszą drogę? Z
chęci komplikowania sobie życia? W żadnym wypadku! Gdy wyobraziłam sobie jak ma
wyglądać ten sweterek taki sposób wykonania uznałam za najlepszy, nie szukałam drogi
na skróty tylko sposobu by zrobić jak go wymyśliłam.
Całkiem niedawno Edytka poprosiła
mnie o zrobienie ażurowego sweterka do letnich sukienek, obejrzałyśmy różne projekty
i ustaliłyśmy jak mniej więcej ma wyglądać. Ma mieć ażur, dużo ażuru,
przykrótkie rękawy i zapięcie na jeden guzik, kolor jasny. Reszta jest
dzierganiem! Wybrałam lniano akrylową włóczkę Desire w śmietankowym kolorze,
wyjęłam książki i pisma ze ściegami by znaleźć
odpowiednie motywy ażurowe. To wyjątkowo przyjemna aktywność, wyobrażanie sobie
elementów wzoru na gotowej dzianinie, mnóstwo
możliwości, wszystkie ciekawe, aż nagle jedna z nich przesłania wszystkie inne
i bez względu na umiejętności dziewiarki domaga się wcielenia w życie. Gdy
pomysł jest porywający wówczas trudne elementy pracy nie wydają się tak
straszne. Po skończeniu pracy nie tyle
się o tych zmaganiach zapomina, co raczej docenia i wzdycha z ulgą, że jednak
było warto.
Jako że postanowiłam zrobić z tej
dzianiny prezent urodzinowy musiałam liczyć się z czasem, zdążyłam na ostatni
moment, zszyłam, uprałam, wysuszyłam, ale nie zrobiłam zdjęć na płasko. Przymierzenie
sweterka też było ekscytujące, nie wiedziałam
czy trafię z rozmiarem i czy się spodoba. Szczęśliwa i zdziwiona, że jednak się
udało stwierdziłam, że warto zrobić parę zdjęć, tak na szybko, jako
dokumentację dla mnie.
Robiąc ten sweter, myślałam sobie,
że pasowałaby do niego jakaś romantyczna sceneria, ogródek, mostek, pergola ze
spływającą kaskadą różyczek… Gdy wieczorem
obejrzałam zdjęcia uznałam, że są naprawdę niezłe, a ta spontaniczna sesja bardzo
pasuje do charakteru tego swetra.
Taki oto sweter wymyśliłam,
zrobiłam i uczyniłam go tematem setnego posta na blogu.
Gratulacje z okazji publikacji setnego posta👏👏👏Twoje obawy o wkradającą się rutynę są zupełnie nieuzasadnione. Teksty są zawsze zajmujące i pełne treści. Lubię czytać Twoje dziewiarsko-filozoficzne refleksje.
OdpowiedzUsuńRozumiem też Twoją satysfakcję ze spełnienia czyjeś prośby o wydzierganie konkretnej rzeczy według czasami bardzo ogólnych wskazówek. Radość i zadowolenie osoby obdarowanej wynagradzają poświęcony na dzierganie czas. Choć przecież już proces tworzenia jest przyjemnością samą w sobie. Sweterek bardzo dziewczęcy, do sukienki idealny.
Życzę kolejnych poSTUw (celowy błąd ortograficzny😉)
STOkrotnie dziękuję za przemiłe słowa i w ogóle za częstą obecność na moim blogu. To też jest dla mnie źródłem radości. Jeśli zaś chodzi o dzierganie dla kogoś - pięknie to ujęłaś. Gorąco pozdrawiam
UsuńJako szczęśliwa posiadaczka tego sweterka pragnę jeszcze raz, lecz tym razem publicznie, za niego podziękować. Dziękuję:) wygląda pięknie! / Edyta
OdpowiedzUsuńProszę bardzo:-) I dziękuję, bo to szalenie miłe gdy wraca do nas radość obdarowanej osoby. A przy okazji urodzin jeszcze raz STO LAT!!!
OdpowiedzUsuńGratuluję setnego posta. Bardzo miło się go czytało, tym bardziej że podzielam Twoje refleksje na temat dziergania według własnych pomysłów. A sweterek śliczny, bardzo dziewczęcy, romantyczny. Ażurowe wzory idealnie dobrane i świetnie się ze sobą komponują. Bardzo udany projekt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pięknie dziękuję za miłe słowa i odwiedziny na moim blogu:-)
OdpowiedzUsuńDoskonały temat i świetnie napisany setny post:-) Serdeczne gratulacje! I jeszcze mnóstwa wpisów życzę:-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ażury, pamiętam, jaka to była satysfakcja, gdy się ich nauczyłam, gdy rozszyfrowałam pierwszy schemat w gazecie i w robótce wyszedł zamierzony układ dziurek. Teraz to wszystko wydaje się oczywiste, ale za pierwszym razem wcale takie nie było - jestem samoukiem i uczyłam się tylko z opisu w gazecie, nie było wtedy powszechnego Internetu.... Do tej pory wspominam te chwile z sentymentem:-)
Dziękuję najserdeczniej! Samodzielne rozpracowywanie wzorów to duże osiągnięcie, i to na kilku płaszczyznach, trzeba zrozumieć zaszyfrowany opis i podążając za schematem dojść do zamierzonego efektu, bez podpowiedzi, instruktażowych filmów i innych tutoriali. To jest coś!
OdpowiedzUsuń