Gdy chodziłam do szkoły najlepszą
oceną była piątka, a najgorszą dwója. Potem to się zmieniło, gdy moje dzieci
poszły do szkoły były oceniane w skali od 1 do 6 i tak jest do dzisiaj. W
niektórych przypadkach doszła też ocena opisowa. Zdawać by się mogło, że w
dłuższej perspektywie wpłynie to także na myślenie o świecie, na bardziej
szczegółowe ocenianie rzeczywistości, na dostrzeganie niuansów i półcieni.
Tymczasem gdy otwieram okno komputera mam wrażenie, że świat przedstawiany jest
w zbyt dużym uproszczeniu, albo - albo, czarne - białe, my - oni. Oceny też
tylko dwie, najlepsza dla siebie, najgorsza dla przeciwnika. Tu już nie ma
miejsca na nieoczywistość, niepewność, ani tym bardziej zdziwienie. Emocje
podgrzane dość mocno i jakieś takie napięcie, które włącza mi lampkę
czerwoną, uwaga, wyłącz to, wyjdź, wyluzuj, (www:-)). Pomyśl o tym, na co naprawdę masz wpływ.
Pomyśl o tym, że nawet to, co robisz zgodnie z planem wychodzi przecież zwykle
inaczej, co wcale nie znaczy że gorzej albo lepiej. I czy nie jest to
fascynujące? Dla mnie bardzo, ale to nie znaczy, że będzie ciekawe dla każdego.
Przejdźmy teraz do części dziewiarskiej.
Od dawna miałam w planie ponczo, prosta rzecz, nie wymagająca dodatkowych
umiejętności, wystarczy mieć wystarczającą ilość włóczki i pomysł, co by tu
najbardziej ucieszyło oko i ogrzało plecy. Ach, mieć takie ponczo na jesień, na sweter, na
kurtkę nawet. Zamaszystym krokiem przejść się w stronę jakiegoś lasu. Wzór
oczywiście warkoczowy, wełna jakaś miła i przede wszystkim ciepła. Niejedną już
jesień przechodziłam otulona planem na takie ponczo. Aż wreszcie tej wiosny przyszło mi
do głowy, by zrobić ponczo wiosenne, a może i letnie. Miałam kilka motków Baby
Alpaca Silk Dropsa przeznaczonych na jakiś sweterek do sukienek, jednak zamiast
swetra postanowiłam zrobić coś bardziej nonszalanckiego, czyli ponczo,
oczywiście z warkoczowym wzorem, jakżeby inaczej. Tyle że te warkocze takie
jakby ażurowe, wzór urzekł mnie dość dawno, kilka lat temu gdy założyłam konto
na Pintereście zapisałam go na tablicy wzory i od tamtego czasu ani trochę nie przestał mi
się podobać.
A oto moje majowe ponczo, tu
narzucone na podkoszulek i spodnie. Myślę, że do sukienek też się nada.
Trochę Ci zazdroszczę takiego kontemlacyjnego, optymistycznego podejścia do upływu czasu i zmianiającej się rzeczywistości. W mojej głowie szklanka chyba jest w połowie pusta:-(
OdpowiedzUsuńWiosenne ponczo jest fajną alternatywą dla lekkiego sweterka. Włóczka milutka dla skóry, a kolor bardzo uniwersalny. Prorokuję częste użytkowanie.
Nie wiem czy jestem optymistką, po prostu nie lubię wkręcać się w histerię i w strach, bo to paraliżuje. Mówi się, że miłość jest ślepa, jednak to strach oślepia, a miłość otwiera i oczy i serce, nawet wtedy gdy w tej szklance jest mniej niż połowa;-) Masz rację, to szalenie miła włóczka i podoba mi się Twoje prorokowanie:-) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzęsto zdarza się, że wystarczy tylko raz spojrzeć na wzór i zapada on głęboko w pamięć. Potem, wystarczy wyciągnąć go ze schowka i ubrać w odpowiednie formy. Twoja wersja jest rewelacyjna, bo spełnia wymogi poncza i szala. Tak jak piszesz oraz jak widać na zdjęciach pasuje do wielu wyjść:)
OdpowiedzUsuńKolorek i włóczka są genialne:)
Dziękuję za miłe słowa. Co do włóczki chciałabym do niej wrócić również w innych kolorach. Zwykle w maju bywała promocja dropsa, niestety z powodu epidemii w tym roku nie będzie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAbsolutnie piękne w swojej prostocie. Coś innego niż banalny sweterek, prawda? Ale sweterek do sukienek też sobie wydziergasz, pokażesz i zainspirujesz?? Prosimy!
OdpowiedzUsuńElu, dziękuję za przemiły komentarz. Prośbie takiej nie odmówię;-) Sweterek do sukienek wydziergam niebawem, ale nie sobie. Na razie zasiany został pomysł, jeszcze nie zaczął kiełkować, włóczka już czeka. Dla siebie też planuję cienki sweterek, wymyśliłam tylko jaki ma mieć kolor. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńBardzo urokliwe jest Twoje poncho, takie delikatne, w sam raz na wiosnę, lub chłodniejszy letni wieczór:-)
OdpowiedzUsuńOsobiście nie lubię zmian, bo zawsze mnie wypychają z mojej strefy komfortu i wywołują stres, ale doświadczenie mi mówi, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło:-)
Dziękuję za miłe słowa pod adresem nowej dzianiny:-) A zmiany? Jest takie powiedzenie, które mówi że jedyną stałą rzeczą na świecie jest zmiana. Bardzo lubię to powiedzenie że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, jest przesycone głęboką nadzieją i daje dystans do przeżywanych trudności.
OdpowiedzUsuń