Przedwiosenne burze i wiatry
powaliły wiele drzew, porozrzucały gałęzie, postrącały dachy i pozarywały nocne
sny. Miasta zasnute smogiem poczuły smak czystego powietrza, a myśli co wypadły
z szuflady nie chciały się w niej z powrotem zmieścić.
To dobry czas na świeże pomysły i
nie mam tu na myśli rzeczy całkiem nowych. Czasem warto spojrzeć inaczej na to
co znane, opatrzone, być może uda się w tym dostrzec coś ciekawego, niezwykłego.
Z resztek wełny zrobić nowy sweter, tak połączyć kolory, by tworzyły całość, a
dla odmiany pójść w poprzek, od rękawa do rękawa.
Publikując efekt swojej pracy,
chwaląc się umiejętnościami i ujawniając niedociągnięcia, chciałabym dodać coś
jeszcze, swoje myśli nie związane wprost w z dzierganiem, ale przemyślane
podczas robienia na drutach. Nie mam pewności czy „przemyślane” to trafne słowo, kojarzy się z czymś
zamkniętym, dokończonym, akuratnym, a być może te moje myśli są tylko przemielone
i przewałkowane. Nie wiem, w każdym razie piszę o tym, jak widzę pewne rzeczy,
co czuję i czego doświadczam.
Tak wielu rzeczy nie ogarniam.
Lubię to słowo, jest takie trafne dzisiaj. W przeszłości kojarzyłabym go z dalekim horyzontem, dziś oznacza
przytłoczenie nadmiarem, który jest wokół, bardzo blisko, często w nas samych. Mając
dostęp do coraz większej ilości informacji i pozorne wrażenie, że tyle wiemy i
możemy wszystko sprawdzić, niewiele pozostawiamy w pamięci. Poznane treści
ulatują jakby porwał je wiatr, uciekają z głowy nazwiska, filmy, książki. Nie
ma potrzeby obciążać umysłu nadmiarem informacji, które przecież zawsze są pod ręką,
konkretnie pod kciukiem, ale tak naprawdę gdzie?
Dawniej tylko marzyciele chodzili
z głową w chmurach, dzisiaj informacje przechowujemy w chmurze, choć nie
wiadomo na jakim jest ona niebie, dla mnie to żywioł potężny i nieznany.
W erze nadmiaru informacji żyjemy
pomiędzy złudną pewnością i chronicznym nieogarnianiem, naszym słabym punktem jest pamięć. Tak bardzo
ufamy „pamięci zewnętrznej”, że w końcu
w głowie pozostawiamy niewiele. Takie to myśli przyszły mi do głowy, gdy
łączyłam z sobą te nitki w kolorach wody
i chmurnego nieba. Myśli potargane wiatrem zamieniłam w zdania niestaranne, chociaż
się starałam. Tak jak z wykończeniem tego swetra, pomysł na całość dobry, tylko
te łączenia, no trudno, kiedyś znajdę na i to sposób.
Cudowna robota.Ja nie widzę tam żadnych niedociągnięć, ale nawet jeśli są,, to ręczna robota ma tak mieć .
OdpowiedzUsuńAgnieszka Kochanek
Dziękuję najserdeczniej za te miłe słowa:-)
OdpowiedzUsuńPiękne paseczki, kolory, piękny cały sweterek, a najbardziej piękne wykończenie dekoltu. Zgadzam się z Agnieszką K. "niedociągnięcia, ale nawet jeśli są, to ręczna robota ma tak mieć. Jak dobrze, że są druty, że potrafimy nimi się posługiwać i jeszcze przy tym przetrawiać, "przemielać" czy "przewałkowywać" nasze myśli, bo dzierganie to najlepszy na to czas. To takie na "cito" moje przemyślenie.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te przemyślenia! Najbardziej poprawiły mi humor słowa o wykończeniu dekoltu, bo właśnie na tę część patrzę surowym okiem, widzę dziury w łączeniu z całością, których nie potrafiłam ukryć. Ale skoro ręczna robota ma tak mieć, to proszę bardzo! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają, i sweter i przemyślenia! Taki trudny świat się zrobił, że coraz mniej w pamięci wewnętrznej ... Pozdrawiam ciepło!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobają. Pozdrawiam serdecznie i słonecznie:-)
OdpowiedzUsuń