poniedziałek, 9 lipca 2018

To samo, tylko w innym kolorze

Sweterek Cove Cardigan ma w sobie coś. Ma taką plisę z ażurowych listków, która zdobi przód, przykuwa uwagę, ujmuje i urzeka, przynajmniej mnie i jeszcze parę innych osób. Zrobiłam więc trzeci taki sweterek. Oznacza to, że znowu się powtarzam, lecz nie zamierzam kontynuować tematu powtarzalności. Już od samego początku pracy nad tym projektem towarzyszyły mi zupełnie inne wrażenia. Ten sam wzór, ta sama dziewiarka i jej ręce te same, druty o tym samym numerze i tej samej długości żyłki, bo przecież to te same druty, ta sama pora roku i podobne okoliczności domowe, inna tylko włóczka, a różnica ogromna. Całkiem inna praca na drutach i efekt daleko bardziej zadowalający. Po takich doświadczeniach chciałoby się dziergać wyłącznie z doskonałych włókien. Sam się narzuca wniosek o znaczeniu materii, ale ma przekorna natura jakoś nie chce sprowadzić wszystkiego do jednego wymiaru. Oczywiście znakomita włóczka robi swoje, kropka. Jednak wbrew temu co czasem może się dziewiarce zdawać, żadna  włóczka, choćby nie wiem jak wspaniała sama nie wskoczy na druty i nie dzierga się sama, sama może się co najwyżej poplątać. To tylko materia. Skrzypce Stradivarius godne wirtuoza nie uczynią z nikogo geniusza. Niestety nawet praca własna i oddany nauczyciel też nie stworzą talentu, mogą go obudzić, rozwijać, trenować, tylko tyle, aż tyle.
No cóż, chyba udało mi się zrównoważyć tę myśl o przewadze materii i to w sposób nie kwestionujący znaczenia szlachetności tworzyw. Tylko wniosek znów niezbyt wesoły. Nie każdy przecież rodzi się Mozartem, ściślej rzecz ujmując to nikt z wyjątkiem tego jednego Wolfganga Amadeusza. A i talent nie może objeść się bez materii, zrodzony w biedzie Janko Muzykant coś więcej o tym wiedział. W tych moich rozważaniach o  włóczce,  o materii, duchu, o działaniu i o talencie dochodziłam już do skraju pesymizmu, ale jeszcze na chwilę zatrzymałam się w kuchni, wyjrzałam przez okno i to, co zobaczyłam zmieniło mój tok myślenia i poprawiło nastrój. Chodnikiem szedł młody mężczyzna, właściwie chłopiec i niósł ciężar, wyglądający na zbyt wielki jak na jego posturę. On jednak szedł energicznie i zdawało się, że mógłby unieść znacznie więcej. Przechodził tak kilka razy z materiałami do remontu  i wciąż rozpierała go energia. Pomyślałam sobie, że raczej nie jest to wynajęty pracownik ekipy budowlanej, tylko szczęśliwy właściciel nowego mieszkania. I tu się nie pomyliłam. Teraz ten sąsiad będzie mi przypominać jak ważny w realizacji planów jest zapał i entuzjazm. To coś, co zawsze mi towarzyszy przed nowym projektem, gdy ekscytuje mnie zarówno  sam pomysł i wzór, rodzaj przędzy oraz różne techniki, i te znane, którymi śmigam bez patrzenia sobie na ręce, ale też takie, nad którymi trzeba będzie się potrudzić zanim uda się je opanować. Właśnie zaczęłam nową bluzkę, która wymaga opanowania sztuczek dotąd mi nieznanych, uczę się cierpliwie i niecierpliwie czekam na efekty. Teraz jednak pokazuję skończony sweterek Cove Cardigan w włóczki cool wool.  Od pierwowzoru i od moich poprzenich wersji tego projektu różni się nie tylko kolorem i gatunkiem przędzy, ale także proporcjami, dostosowanymi do rozmiarów i wymagań większej dziewczynki.
















4 komentarze: