poniedziałek, 17 czerwca 2024

W ogrodowym czasie

Jedno zamówienie, dwie dzianiny, a wrażeń całe mnóstwo. Pisałam o nich w poprzednim poście, a dziś zgodnie z zapowiedzią sesja zdjęciowa już na właścicielce.

Gdy oglądam te fotografie i patrzę na swoje prace z dystansu to zamiast owego dystansu rośnie wzruszenie, przychodzą mi do głowy myśli o przenikających się obszarach, które bezpośrednio nie są z sobą powiązane, a jednak na siebie wpływają. I tak coś mnie ciągnie w stronę filozoficznych sentencji i jednocześnie rzeczowo, a nawet surowo analizuję dziewiarskie kwestie, przez ażury prześwietlam detale, kolory, techniki, wyciągam wnioski i uciszam rodzące się nowe pomysły.

Moment zamieszczenie posta na blogu stanowi podsumowanie projektu, zakończenie, choć z punktu widzenia użytkowania dzianiny to właściwie jej początek. Splatając w jednym poście ten dziewiarski koniec i początek wybieram zdjęcia, słowa i myśli, które pozostawię tutaj na blogu. Nie będę opisywać poszczególnych etapów tworzenia bluzeczki Margerita, choć przyznam, że pojawiła się taka pokusa na początku pracy, w majowy weekend, Margerita wśród kwitnących margaretek. Cały proces twórczy to jednak coś więcej niż jedna sielska scenka i liczy się każde oczko, każda chwila.

„Naucz się widzieć, a zdasz sobie sprawę, że wszystko łączy się ze wszystkim innym” jak radził Leonardo da Vinci . Więc patrzę i widzę na zdjęciach podpowiedź, jak te moje refleksje ująć krótko, treściwie i prawdziwie. I co widzę? Ogród.  Jedno słowo, a doskonale pasuje i do pracy z tymi dwiema konkretnymi dzianinami i w ogóle mojego robienia na drutach jak też do każdej innej pasji. Ogród to uniwersalna metafora odnosząca się do życia. Będę jeszcze wracać do tego tematu, dostrzegam tu ogromne pole do rozważań i życiowych lekcji.  Aż dziwię się, że w moich dotychczasowych refleksjach nie pojawiły się takie porównania.

Ogród to przestrzeń, gdzie siły natury łączą się z działaniem człowieka, gdzie ważne jest światło, gdzie potrzebny jest cień. Ogród to miejsce wymagające wysiłku, cierpliwości, uczące pokory, ale też źródło inspiracji, odpoczynku i zachwytu nad cudownością natury. A przede wszystkim ogród to przypomnienie, jak bardzo wszystko łączy się ze wszystkim i że jesteśmy częścią natury.

A oto ogrodowa sesja Kasi: 

Omawiane dwie dzianiny to taliowana bluzeczka Margerita według projektu Iwony Eriksson z promieniście układającym się ażurowym wzorem na karczku wykonana z mieszanki bawełny i kaszmiru Summer in kashmir oraz ażurowy szal z merynosowej ręcznie farbowanej wełny Madobo Yarn.













 i wspomniany obrazek z początkowego etapu pracy: 



piątek, 7 czerwca 2024

Szal z Madobo

Z każdą wykonywaną dzianiną łączy się wiele wrażeń, emocji i doświadczeń, które razem posplatane tworzą niepowtarzalną opowieść. Motywy proste i przyjemnie przewidywalne urozmaicają chwile niepewności. Sposób w jaki początkowe wybory wpłyną na końcowy efekt nie zawsze widoczny jest od razu. Mogą pojawiać się rozbieżności między rzeczywistym kolorem włóczki, a tym jak prezentował się na ekranie podczas dokonywania zakupu. Pewne niespodzianki mogą wystąpić nawet z przędzą, którą widziało się na żywo. Patrząc na układ kolorów ręcznie farbowanej wełny jeszcze nie wiadomo jak ułożą się te barwy w dzianinie. Podczas przewijania z precelka na motek już lepiej można sobie to wyobrazić, jednak nadal pozostaje zagadką jak ta kolorystyka będzie współgrać z wybranym wzorem.

Tak też było z włóczkami wybranymi na dwie dzianiny dla Kasi, letnią bluzkę i szal. Na bluzeczkę zamówiłam świetną gatunkowo bawełnę z kaszmirem, której kolor nieco odbiegał od wyobrażonego. Przez producenta nazwany został fuksją, lecz w rzeczywistości fuksja ta okazała się bardziej ciemną maliną, barwą ciekawą i piękną. O tej malinowej dzianinie napiszę następnym razem, w dzisiejszym poście przedstawię szal z wzorem ażurowym. Poszukiwanie włóczki w preferowanych przez Kasię odcieniach połączyłam z moimi pierwszymi targami włóczkowymi „Krakoski Yarnmark Wełny”. Były to więc emocje zwielokrotnione. Z tego co kupiłam wybór padł na ręcznie farbowaną wełnę merynosową od Madobo Yarn w kolorze „Chabry i maki”, której miałam dwa 400 gramowe motki. Ustaliłyśmy wcześniej, że będzie to szal ozdobiony wzorem ażurowym, takim jak zastosowany w chuście Ernesta wg projektu Anny Lipińskiej (klik).  Przygotowałam próbkę wzoru, by ażur nie był ani za luźny ani za ciasny idealne okazały się druty nr. 3,75, akurat mam takie z żyłką czerwoną jak maki, więc dobieram do nich markery chabrowe i fiołkowe 😉 Zabawa na całego, czysta przyjemność! Obliczam ilość oczek i motywów na pożądaną szerokość, rozpoczynam pracę, lecz po kilku powtórzeniach wzoru widzę, że wzór ażurowy może być słabo widoczny. Dotychczasowa ekscytacja nowym projektem i wspaniałą przędzą zamienia się w dylemat co dalej, zmienić włóczkę, wzór? Robię zdjęcie, żeby skonsultować to z Kasią, dla której ten szal powstaje. Jestem gotowa na zmianę koncepcji i poszukiwanie czegoś innego, ale gdy Kasia mówi, że jest dobrze wracam do miejsca, gdzie skończyłam i  dzieję dalej. Mimo wcześniejszych obaw okazuje się, że wzór dobrze widać, podkreślają go też ażurowe pasy łączące boczne części szala.

Gdy skończony szal rozkładam szal wysuszenia na plan dalszy odchodzą kwestie techniczne, pomiary, ilość oczek, rozmiar drutów. Mając przed sobą gotową rzecz już o tamtych sprawach nie myślę, raczej oceniam jego estetykę i funkcjonalność, a oprócz tego nasuwają mi się związane z tym projektem  wrażenia niematerialne.  

Praca nad tworzeniem dzianiny ma coś z tańca splatającego pewność tego, co dobrze znane z otwartością na nowe, ciekawością i radością. I tak jak taniec, który jest ruchem, to jednak nie sprowadza się do fizyczności, ważna jest ekspresja oraz chęć by za nią podążać, z jednego ruchu przechodzić do kolejnego i podobnie jest z rękodziełem.

Poniżej zamieszczam zdjęcia szala z Krakowem w tle zrobione w przeddzień wysłania przesyłki do Brukseli. I już dziś zapraszam do kolejnego wpisu na blogu, w którym pojawią się obydwie dzianiny sfotografowane na właścicielce.