Jeszcze jeden rządek - tylko trzy słowa, a wyrażają tak wiele.
Ujmują proces dziergania w samym jego środku, praca zaczęta, wiadomo co i jak
będzie robione, technika opanowana na tyle, że nie trzeba zatrzymywać się
mozolnie na pojedynczych oczkach i można płynnie zbliżać się do celu przez
kolejne rzędy czy okrążenia. „Jeszcze jeden rządek” oznacza przede wszystkim,
że nadal chce się to robić, z zaangażowaniem, z przyjemnością patrzenia na
przybywający wzór, z ciekawością, jaki będzie efekt albo po prostu ze zwykłym,
dobrze znanym stanem kojącej czynności robienia na drutach. Czasem może to też
być chęć dotarcia do przełomowego, trudnego momentu, zmierzenia się z czymś
nowym.
Oczka można porównać do liter, a
rzędy do zdań. Poznawanie liter, odczytywanie pierwszych słów i samodzielne ich
zapisywanie niesie wiele emocji, jest jak otwieranie nowych drzwi. Wiadomo
jednak, że dużo więcej możliwości daje płynne czytanie zdań, całych tekstów,
książek. Kolejne zdanie, następna strona, a w dzianinie kolejne okrążenie,
wzór, projekt mogą czegoś nauczyć i gdzieś zaprowadzić, w miejsca wcześniej
znane lub zupełnie nowe.
To moje dziewiarskie abecadło i
pogoda, która nagle zrobiła się jakaś jesienna i rozpoczęcie roku szkolnego już
za moment – wszystko to jakoś wokół szkoły dobrze się splata.
Dzianinowym tematem dzisiejszej
lekcji geografii jest „jeden wzór i jedna para skarpet”. Co mogą mieć wspólnego
skarpetki z geografią? Mogą się przydać na wycieczki górskie. Bardzo dobrze.
Nie tylko na górskie, na inne krajoznawcze wycieczki też. To prawda. Ktoś jeszcze
się zgłasza? Bo skarpetki są z wełny, z owiec albo z alpak, które mieszkają w
różnych regionach świata. Doskonale! Sam surowiec może pochodzić z odległych
zakątków ziemi, podobnie jak pomysły na dzianiny. Dorota Morawiak Lichota znana
też jako Knitolog w Podróży w tworzeniu
swoich projektów inspiruje się właśnie podróżami po świecie. Dorota Knitolog
swoimi dzianinami pięknie opowiada o świecie, a ja niezmiennie podziwiam jej
wzory, ich pomysłowość połączoną z prostotą, fantazję z wygodą. Odniesienia do
różnych miejsc na świecie są bardzo trafne i zarazem subtelne.
Skarpety „Chobe socks” autorstwa
Doroty zachwyciły mnie od pierwszego wejrzenia pomysłem, wzorem i wiedziałam,
że je zrobię. W Chobe - narodowym parku Bostwany nigdy nie byłam, ale na chwilę
mogłam się tam przenieść oczami wyobraźni. Dawniej mówiło się o podróżowaniu
palcem po mapie, teraz w erze obrazkowej można podróżować wzrokiem po ekranie. Wracając
do skarpet - zobaczyłam kilka wersji kolorystycznych i każda z nich wyglądała
świetnie. Dla siebie wybrałam połączenie koloru bordowego z wrzosowo różowym, ale
nie udało mi się znaleźć wymarzonego zestawienia w ramach jednej marki włóczek.
Ale co się odwlecze…
Oprócz opisu wykonania skarpetek,
projekt Doroty zawierał też coś, na co polowałam od wielu miesięcy – opis
wykonania jednego wzoru. Ten zachwycający ścieg wygląda jak małe drzewka, albo
szyszeczki. Mnie przypominał on kłosy rzadko spotykanej trawy o urokliwej
nazwie drżączka.
Wzór trochę czekał i pewnie czekałyby
nadal, gdyby nie przypadek, że włóczki zakupione na całkiem inny projekt w
rzeczywistości nie wyglądały tak jak na monitorze. Zaczęłam szukać zastosowania
tych włóczek i dobierać inne kolory, przeglądając swoje zasoby znalazłam dawno
zapomniany motek cieniowanej wełny pięknie harmonizujący z nową włóczką Novita nalle
w kolorze agrest, te dwie wełenki bardzo przypominały moją pierwszą wizję
skarpetek Chobe.
Bardzo lubię twoje dziewiarskie opowieści. Pięknie obrazują procesy twórcze i około dziewiarskie. Nie każdy posiada taka umiejętność. Podziwiam Cię za to.
OdpowiedzUsuńSkarpetki wyszły cudne. Bardzo ładne kolory. Ja jeszcze skarpetkozie nie uległam. Myślę, że to wynika z problemu elastycznego i ładnego zakończenia ściągacza. W moich dwóch do tej pory popełnionych parach o ile wygląd nie jest zły, to do elastycznego zakończenia im daleko:)
Dziękuję za słowa uznania:-) Co do skarpetek i zamykania oczek, próbowałaś robić od góry do palców, wtedy chyba nie ma tego problemu. Syndrom skarpetkozy rozumiem, wcale mnie nie dziwi, bo to formy niewielkie i niezwykle wdzięczne. Ja raczej sobie się dziwię, że skarpetki robię rzadko, ostatnią parę robiłam dla mojej mamy na dzień matki. Biorąc pod uwagę ekspozycję na cudne projekty i sam fakt, że stale coś robię na drutach to jakoś jestem oporna na objawy głębokiej skarpetkozy. Choć kto wie, może w kolejnej fali to się zmieni, zwłaszcza że mam sporo włóczek i niemało pomysłów.
OdpowiedzUsuńRewelacja! Jestem po wielkim wrażeniem tak starannego doboru włóczki i wzoru. Zaciekawiły mnie te szyszeczki a właściwie ich sposób robienia. Czy były robione z całością czy też każdy pojedynczo na gotowej skarpetce? Ogólnie wszystko ze sobą współgra i zachwyca.
OdpowiedzUsuńSzyszeczki są robione z całością, tyle że inną nitką. Robiłam je już w tym samym kolorze co tło w dziecięcej spódniczce.
OdpowiedzUsuńhttps://mottozmotka.blogspot.com/2021/01/moje-dziewiarskie-abecado-jak.html
A wzoru można się nauczyć na przykład z tego filmu zamieszczonego na you tube:
https://www.youtube.com/watch?v=7yHkLAC5YZI
Serdecznie pozdrawiam:-)
Pięknie dziękuję za namiar:)
UsuńProszę bardzo:-)
OdpowiedzUsuńPiękną rolę znalazłaś dla Nalle:-) Świetne skarpetki. Ja też lubię robić wg nieco ekstrawaganckich wzorów Dorotki.
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) Inne włóczki też chętnie poobsadzałabym w różnych rolach, to bardzo przyjemne, żeby tylko czasu było więcej na realizacje! Jestem w trakcie dziergania kolejnych skarpet Dorotki, cudne są te jej ekstrawagancje! Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuń